BREDNIE ARASZA74 (pe)PEGI 42

Do sklepu niedaleko, a naprawdę dobrze zaopatrzony, czynny w niedzielę i kartą płacić można. Urżnąć się chyba spróbuję, bo wyobraźcie sobie, że rzutem na taśmę, w piątek po południu, mój ulubiony 3 urząd skarbowy zje...ł mi wakacje. Mam kolejne wezwanie, tym razem mam się tłumaczyć z moich umów z 50% uzyskiem z lat 2011-2014.Czyli w piątek odebrałem z pocztu wezwanie na zeszłą środę (sic!). Tym razem zaczynam od razu z pełnomocnikiem prawnikiem, bo mam ich już dosyć. Wygląda na to, że próbują sobie zzerować to, co mogą ze mną przegrać (65K+odsetki za kilka lat). I jak tu nie pić, jak zamiast leżeć do góry Wacławem na wsi, w poniedziałek muszę dymać do Wawy do prawników...?

arasz74 napisał:

Bracie Wombacie, forsy pełne gacie?
Nadszedł li ten dzień, jest szerszeń na chacie...?
*
Udało się co? Czy bank do odstrzału?

bank się chwilo zajmuje zrobieniem ze sprawy kredytowania najważniejszej i najbardziej absorbującej czasowo rzeczy w moim życiu.
Nie wystarczyły im potwierdzenia wszelkich przelewów podatkowych podpisanych elektronicznie przez mój bank (inny) - i musiałem pojechać do skarbowego po papier o niezaleganiu. pojechałem i dostałem.
Po dwu dniach sie odezwali że: Pan ANAL ityk "dopatrzył się..." że ostatni przelew do ZUS puściłem ze złą sygnaturą... coś że nie 062015 tylko 062014 albo inne 052015... w każdym razie kwota sie zgadza, konto sie zgadza, termin sie zgadza tylko mu wyszło że to za maj zeszłego roku. To mu dostarczyłem za maj zeszłego roku. No ale nie - ja mam zarobić tak żeby sygnatura na tym przelewie była prawidłowa.
Spytałem sie pana czy wystarczy mu jak przerobie w Paincie ten przelew i dostanie go w PDF czy też woli żebym shackował system bankowy w moim banku i zmienił sygnaturę przelewu sprzed 20 dni - bo nie bardzo widzę inne opcje? Pan nie wiedział ale "on ma taką procedure".
Spytałem się pana czy wie że ZUS od 3 lat automatycznie rozksięguje kwoty na odpowiednie terminy nawet jeżeli tytuł przelewu nie bedzie prawidłowy wiec ważne jest że kasa poszła i że poszła w terminie.
Pan nie wiedział... i już to w sumie olałem ale zadzwoniła jakaś pani od nich i sie spytała o co kaman no i w sumie mnie przekonała że jak już jestem na 90% drogi to może jednak warto to sfinalizować. więc poprosiłem panią żeby zweryfikowała u ANAL ityka czy na 2000% dokument o "niezaleganiu" tym razem z ZUS bedzie dla niego dostatecznie satysfakcjonujący - i lepiej żeby sie zdeklarował od razu bo jeżeli poświęcę swój czas, wyrwę ten papier z ZUS z szeregiem pieczątek a on go i tak zakwestionuje to wtedy go znajdę i zabije. I nie to żebym mu groził tylko go o tym uprzejmie informuję.
No więc połowę piątku zarwałem w ZUS i zawiozłem do banku papiór o niezaleganiu. Oczywiście decyzja miała być szybko ale do dziś nie dzwonią.
Masakryczne instytucje.
Ja i tak mam komfort że w każdej chwili mogę powiedzieć że olewam i że dziękuje za taką usługę - bo w zasadzie to mi nie zależy.. tzn chciałbym tak, wolał bym - ale nie muszę. Ale jak ktoś musi, ma ciśnienie i trafia na takich patafianów analityków, ich denne pytania i musi udowadniać że nie jest wielbłądem ... to ja pierdziu.
Więc "czekam na decyzje" myślę że gdzieś do wtorku wytrzymam a potem ich oleje.

Wombacie... pochylam się z bólem nad twoją udręką... i wiem, że tym Cię nie uspokoję, ale na codzień masz do czynienia z gimbazą wyprawiającą niemożebne fikołki intelektualne... problem polega na tym, że to właśnie mniej więcej oni trafiają potem do firm ubezpieczeniowych, banków, zostają lekarzami... i mechanikami od skuterów... To się zaczyna od edukacji podstawowej... wyrasta na naszych oczach pokolenie googla, które wie tyle ile przeczyta... zazwyczaj niewiele... Myślenie wymaga kojarzenia faktów... jak oni mają kojarzyć fakty, gdy te zna tylko googiel? ;)))
Poza wszystkim wybrałeś jeden z bardziej umęczliwych banków... Sorry, taki mamy... klimat... :D
+++
Araszu, zacytuję siebie z kolejnej dziury na szosie gdańskiej... ^k...wa m...ć^ Czy Ty jakiejś ryczącej czterdziestce w tym urzędzie powiedziałeś, że jej nie kochasz? No, ile można? To już podchodzi pod stalking... Wytrzymaj... Jak będą Ci puszczały zwieracze ze złości, to pomyśl na co wydasz te odsetki... ;)))

Ja też zaczynam odnosić wrażenie, że to może być osobista, ambicjonalna rozgrywka jakiegoś urzędasa (naczelnika...?), który się wściekł, że 4 sprawy ze mną przegrali, mogą za chwilę musieć oddać sporo kasy i jeszcze zmoka na karno-skarbowej. I ZAWSZE robią to w wakacje :-) Chcą, żebym miał dla nich więcej czasu i mógł ich dopieścić...? :-)

z mojego doświadczenia wynika że zarówno CA jak i BPH mają równie fajnych "analityków". Jeden pacan pisze im instrukcje, drugie je realizuje. Okoliczności się zmieniają a instrukcje nie.
Zamieszania przy kwocie wielkości średniej krajowej tyle co jakbym brał 14 milionów puertorykańskich pesos... nie wiem.. to mi ma dać poczucie że zdobywam coś szalenie nieosiągalnego i mam sie czuć wręcz wyróżniony a może wręcz wdzięczny bankowi za to że wsadzę im kasę do kieszeni?

Wombacie, nic dodać, nic ująć... na naszych oczach dokonuje się upadek tradycyjnej ^relacyjnej^ bankowości... Dupki, zamiast posiłkować się Twoją wiarygodnością, historią kredytową, wykształceniem i kwalifikacjami, próbują nadążyć za debilnie zmieniającymi się przepisami podatkowymi, zwyczajami izb skarbowych, drgawkami rynku pracy i czkawką właściciela...
Zadają coraz więcej pytań i mają coraz większe problemy z interpretacją odpowiedzi... Typowy ^syndrom anankastyczny^... ;)))

Po pierwsze...
http://mojepieniadze.blox.pl/2009/02/Dlaczego-nie-warto-brac-kredytow.html
>
Po drugie...
http://www.vice.com/pl/read/jak-zastraszac-ludzi
>>
Po trzecie...
http://psychonotki.pl/produktywnosc/skuteczny-zorganizowany/
>>>
Po czwarte...
Idź dalej kosić tę cholerną trawę. ;-D

Po pierwsze... kompletne wydumki... na tej zasadzie nie ma co kupować w sklepie, tylko lepiej od producenta, albo na bazarze... oszczędności w banku? Wolne żarty... przez rok oszczędzania z kwoty 1000zł dostaniesz może 15zł... akurat wystarczy na bilet do miasta i z powrotem... Kompulsywne zakupy fizycznie istnieją, ale to psychologiczny problem, a nie finansowy... kredyty mają ułatwiać codzienne życie... jak nie ułatwiają, to są do dupy... jak niedziałający telewizor, pralka, lodówka... (bez tych wszystkich rzeczy można żyć... ale po co?)...
+++
Po drugie... chce Ci się Misiu czytać takie pierdoły?... To już lepiej drocz się z nami... ;)))
+++
Po trzecie...
...idę dalej kosić tę cholerną trawę... ;)))

Dokładnie. Troche te artykuły przegięte. Oczywiście że nie warto brać kredytów tak samo jak oczywiście lepiej być milionerem niż nie być.
A życie jest życiem i trzeba liczyć.
Ja nie wykaszle nagle przedpłaty za sprzęt w wysokości 20-30 tyś w gotówce na 60 dni przed realizacją - choćby dlatego że lepiej taką kasą przez te 60 dni kilka razy obrócić na mniejszych marżach ale jednak.
Ale z kolei na towarze przedpłacanym też jest bardzo atrakcyjny zarobek - np 30-40% marża a cała pracochłonność sprowadza sie do zamówienia, przedpłacenia, przyjęcia faktury i wystawienia własnej. Mało roboty, dużo pieniędzy - tylko trzeba tyle mieć żeby zamrozić.
To mi sie opłaca pożyczyć te 20 tyś na 60 dni, zarobić na tym 6-8 tyś i nawet połowę z tego odpalić bankowi jako prowizje. Daj panie same takie biznesy - i najlepiej 3 dziennie.
Bilans dla mnie i tak jest dodani tylko żeby mieć dostęp do takich narzędzi finansowania trzeba własnie "poprzepłacać" w kilku kredytach, mieć historię kredytową..itd. zwłaszcza że tą prowizje banku można sobie zaksięgować jako KOSZTY obsługi kredytowej a wiec obniżyć o to podstawę opodatkowania lub wysokość podatku. I do puty zgadza się hajs ja nie ma nic przeciwko żeby bank mnie rżną między rogi - tylko obie strony muszą czerpać z tego przyjemność.

Racja Wombat, przecież nikt nie zabrania urodzić się w bogatym domu ;) Perspektywa zależy od stanu posiadania. Dla kogoś dana kwota będzie nic nie znacząca i niewarta kredytu, dla kogoś innego będzie jedyną możliwością zafunkcjonowania. Zresztą, na swoim przykładzie mogę coś powiedzieć w kwestii dajmy na to hipoteki. Z jednej strony mam dobrą historię kredytową zbudowaną na małych pożyczkach konsumenckich przez niecałe 10 lat, w tym samochód i skuter. Z drugiej strony dochód jaki generuję obecnie jest daleki od średniej krajowej i bądź co bądź śmieszny dla banku w drodze do kredytu hipotecznego. No ale czego tu się spodziewać od polaczkowej mentalności. Dajmy na to w sytuacji rozmowy z Panem Prezesem - mówię że po tych ostatnich 2 latach chociaż by te 100-200 zł podwyżki ze względu na staż (o zaangażowaniu itd nie wspominając bo oczywiste) to słyszę "ty to ile byś nie dostał, będzie ci mało". Nosz quwa, co najmniej jakbym mówił o sumach o jedno zero większych... A potem odjeżdża tą swoją gablotą za 100 tys T.Y.P.O.W.E.
Choćby dlatego sytuacja w PL się nie zmieni bo każda ze stron (banki i wyzyskiwacze) znają schemat działania polaczkowego modelu zarabiania na cudzym trudzie. Dopóki społeczeństwo nie będzie w stanie gromadzić kapitału i dóbr wynikających z dochodu i jego stabilności, dopóty podejście do nas w urzędach czy bankach nie będzie poważne. Poważne jak na konsumpcyjny model Zachodni, którym przecież wciąż jesteśmy karmieni.

Zawsze lepiej być pięknym, zdrowym i bogatym... niż... głupim. Z kredytami jest jak z wódką... jest dla tych, którzy wiedzą jak jej używać i kiedy przestać... Jednak przesadzać też nie ma co... bo jednak wszystko jest dla ludzi... :)))

Kolejne fajne wpisy w danym wątku, a gdzie wsparcie dla pana Łysego?
Jasne, każda mysza swojego ogona pilnuje i dba o porcję sera na dzień kolejny. :]

O i tu mi zaimponowałeś Ryszardzie w tym temacie... Araszu przygnieciony kolejną ofensywą Vietkongu zapewne się znieczula... a Ty nie bacząc na opinię o sobie i ryzyko jej nadwątlenia, ruszasz mu z pomocą...
Jak wytrzeźwieje, to niechybnie się wzruszy.... a może i dobrym słowem w Ciebie rzuci...
No i po co Ci to? :D

Rzucam :-)
Ryszard imponuje mi od początku mego tu pobytu i pod każdą postacią, mimo, że 3/4 jego wpisów nie rozumiem... A może właśnie dlatego. Oczywiście poza wrzutką z tymi dwoma jełopami... ale kocham, więc wybaczam :-)))

Tak myślałem... że dowalisz... z całych sił... :D

Oj tam, oj tam :-)
Ja się tu relaksuję, wczoraj powolutku przez cały dzień buteleczka zielonego musującego mocno schłodzonego, a na wieczór szklaneczka grant`sa i życie jest piękne :-)
Nawet koty łagodnieją :-)))

No właśnie mam w lodóweczce buteleczkę takiego właśnie zielonkawego, tylko nie wypada mi samemu wyggrzdulić, bo jutro wraca moje dziecko i mamy to wieczorkiem razem spożyć... ;)))
Za to, co próbuję się za jakąś robotę zabrać w ogrodzie, to dopada mnie taka zgraja małych nadaktywnych leśnych much i muszę zwiewać w popłochu... Masakra... Ale zbytnio nie wypada się użalać...
Miałem bowiem kiedyś do czynienia z bosmanem naszych niezbyt wielkich sił morskich i jego ulubioną odzywką, jak ktoś nazbyt na muchy narzekał, było: ^Bo mucha to zawsze do gówna lezie...^...
No i jak tu narzekać na muchy... :D

Jesteście dziś w wawie?

ta

Nieee...