Dach też da radę panie wszystko się robi
no to ja już zbieram wódke na parapetówke…
No musowo! Ja też się piszę, jakby co;)
No… ale to sobie jeszcze trochę poczekacie
Dach wstępnie ogarnięty. Firma zamówiona, zaliczka zapłacona, czekam na wykonanie projektu zastępczego, bo zmieniam konstrukcję z tradycyjnej na wiązary prefabrykowane. Przeprojektują, zrobią w fabryce, przyjedzie gotowa, fabryczna ekipa złoży to do kupy na dachu, a ja sobie potem tylko poobijam Plan na ten rok to dach że stropem, może kominy. Zobaczymy. Konstrukcja powinna być gotowa do końca maja, potem mam całe wakacje na szaleństwa (ściany szczytowe, kominy, jak będzie kasa to może okna dachowe i pokrycie). Jeśli się to uda, to w kolejnym roku okna, drzwi i zacznę zabawę z instalacjami w środku.
No to się zejdzie…
A może by tak… każdy etap budowy oblewać?
Po ostatnim oblewaniu na budowie etap zakończył mi się niedzielnym szyciem łba w kozienickim szpitalu… Dziękuję, doczekam do parapetów
No tak… wiem, ale może w jakiej knajpie (?) żeby Cię nie podkusiło po rusztowaniach łazić w stanie wskazującym…?
Parapetówka w knajpie…? Bea, no co Ty?! To jak komunia w… w… no nie wiem, w Hiltonie!!! :-)))
Parapetówka parapetówką, zaczekamy…
Ja o kolejnych etapach budowy…
No dobra… szukam pretekstu, żeby się z Wami napić, co tak będę sama topić smutki w kieliszku… whisky (?)
Ta… Ale kiedy ja właśnie po łyskaczu latam koszącym… A lubię. Paciaty coś nie cenił mysich szczyn, ale może jako przedsiębiorca budowlany doceni
Żarcik.
Nie pij na smutki, nie pomaga (w dłuższej perspektywie). A już samemu, to zupełna kicha No i leków nie wolno popijać, a niektórych nawet łączyć, więc uważaj… na siebie kobieto!
Paci, to na poważnie wreszcie poszedłeś w budowlankę (na swoje)? I jak Ci jest/idzie? U siebie, czy cyrk objazdowy?
Jack Daniel’s? MYSIE szczyny?
Co na to KOT?
Dobrze mamusiu, będę uważała;)
Nianiu. Mów mi nianiu.
“Oczywiście, będę uważała, nianiu kochana…”
No!
Tak Łysy sam na siebie z znajomym po okolicy działamy raczej z musu budowlanka zawsze lepiej jak z kimś nad sobą ale trzeba się napier…ć jak wół i zarobić tyle co w firmie,serwisowanie Moto tak bardziej dla przyjemności i z polecenia jeszcze robie,jakieś zssr też się odnowi,bandziora i hyo szwagra itd.Rudej dalej nie lubię,raczej polmos.
Może być i Polmos, Arasz jadymy?
Laska brak czasu nawet na Kubusia co dopiero na polmos
Następny zapracowany… Jak pech to pech…
Paci zawsze zarobiony, już mu kilka razy wjazd obiecywałem, ale ma tyle samo wolnego, co ja…
*
Fajnie, a jak prywata? Dalej tak samo, czy powrót pod rodzinną “strzechę” w międzyczasie nastąpił?
*
A ja dziś odnotowuję (chyba) mały “sukces”… mać, o świcie oddałem auto do serwisu i ma być dziś gotowe. “Lider niezawodności” trochę… się nadstawił. Przy 15K km zgłoszona naprawa gwarancyjna, ściągnięcie części (eksploatacyjnej, żeby nie było) trwało równiutko dwa miesiące i w tym czasie zrobione kolejne 5K, czyli auto od połowy maja ma 20K nastukane. No nie wiem, niby fajne jest, jeździ się dobrze, ale drugi raz bym chyba tego nie kupił… A gdyby ktoś to ukradł, to też bez płaczu by się obyło
Bez zmian Łysolku,prywata chwilowy postój bo inwestor się przeliczył z siłami miał na remont 50m2 a zrobione 100 i trzeba na hajs poczekać a jeszcze łazienki do zrobienia ono nie wyczynów panie) podrzuca ci fotki na tel bo tu zapomniałem jak się dodaje.
A cóż Pan za karoce nabył?
A nic specjalnego, spanikowałem jak zaczęły znikać kolejne “normalne” silniki i żeby się nie władować w 3-cylkowe turbo, to rzutem na taśmę na wyprzedaży dopadłem tojtojkę aurisa 1.6 w benzynce 5D (klasyka gatunku). Miał być nowy, bezawaryjny, bezproblemowy i generalnie nie zawracać głowy przez najbliższe 10 lat…
Już na to nie liczę
Pierwsza wymiana oleju po 1000km jeszcze spoko, ale już przy drugiej (15K km) wyciek ze skrzyni biegów (uszczelniacz), naprawa gwarancyjna -2 miesiące czekania na PÓŁOŚ (!!! WTF!!!). No masakra jakaś… Na szczęście w autoryzowanym serwisie pracują normalni ludzie, potrafią myśleć i załatwić sprawę tak, żeby dla klienta było OK (znaczy do zniesienia, bo OK to to nie jest), więc dało się tego auta używać przez ten czas.
Za chwilę ruszam to cudo odebrać po naprawie.
Poskładane to też jest tak sobie, ci angole to jakieś lewusy… wkład lusterka kierowcy mi drgał, rozebrali, tam są podobno 3 nity. 2 z nich były fabrycznie… zerwane I takie tam, duperele. Ale generalnie jeździ to fajnie, taki grzbowóz, najchętniej by się turlał nie za szybko, ale na narty udało się śmignąć całkiem wygodnie (3K km). A hyundaia zamiast sprzedać, to doprowadziłem do użytku (wszystko co było do zrobienia zostało zrobione, przegląd zrobiony, w oponki pierdnięte) i po majówce oddałem małolatom. Szkoda było sprzedawać za psi#&uj.
Dobry tatuś dobry,żarcik pewnie że za psi oddać na zmarnowanie to szkoda lepiej niech dzieciaki korzystają.