Nie wiem Spiderze, sam się zastanawiam. Gdyby to była zmiana w takich samych warunkach jak do tej pory, to pewnie na 100% by wygrała hybryda (90% jazd po mieście i w korkach - auta używa w tygodniu żona, dochodzą weekendowe wypady na wieś i okazjonalne wakacyjno/feryjne). Ale to się dokładnie w najbliższe wakacje zmieni, małżonka przestaje pracować, więc auto będzie wykorzystywane inaczej niż dotychczas. Zasadniczo odpada codzienna jazda po mieście (ja nie będę się do Mordou wybierał samochodem, nie ma po co), więc podział miasto/trasa nie będzie już 80/20 a raczej 50/50 albo nawet z przewagą trasy (bez wakacji i dalszych wypraw 100-150 tygodniowo po mieścia + 200-250 w weekend na trasie). A do tego hybryda stworzona nie jest. Spalanie na poziomie 6-7 litórw to żadna atrakcja, tyle mi średnio pali mój stary benzyniak. Pomijając spalanie (brak spodziewanego zysku), nie daje też przewagi automat (brak jazdy w korkach), a pozostaje większa masa i wyższa cena. Trzeba jeszcze pooglądać rynek. Na dodatek mój dotychczasowy faworyt (XV) właśnie zrobił mi psikusa (wyższa cena, gorsze wyposażenie). Hmmm…
*
Ha, ha, ha Trochę masz rację, a trochę nie. Teściowa jest ś.p. więc się nie miesza (i nigdy nie mieszała), natomiast faktycznie - z żoną toczyłem boje o ten dom. To zgniły kompromis (nadal uważam, że jest dla nas za duży), ale małżonka startowała z wysokiego C i sprowadzenie jej na ziemię trochę mi zajęło. Błędów trochę jest, tak jak pisałem na początku, czasem łapię na nich architekta, czasem zauważam, że mój pomysł nie należał do najmądrzejszych. Stąd moje wahanie z poddaszem. Mam jeszcze odrobinę czasu, więc mogę się pozastanawiać, może coś z tego się urodzi. A sam koncept też wydawał się świetny, ale… życie
Parter ma rozkład identyczny z naszym mieszkaniem w Warszawie (tylko powiększony o klatkę schodową, co go “spuchło” z 56 do prawie 80 metrów. Kombinowaliśmy tak, żeby na stare lata (jak da się dotrwać) nie pomylić gdzie jest kibel
Ale koncepcja się wygalopowała - w styczniu sprzedajemy nasze mieszkanie, więc cały pomysł z identycznym rozkładem pomieszczeń w domu psu na budę
*
U mnie w rodzinie był nowiutki Cicic sedan i w pierwszym roku użytkowania rdza wyszła na tylnej klapie. Ale też czarne lakiery nie cieszyły się dobrą opinią Mój Koreańczyk dzielnie się trzyma, ruda je go tylko w jednym miejscu (naprawianym, kobieta przywaliła tylnym lewym nadkolem) i na klapie (dwie kropki - zgodnie z opisywanymi w necie wadami modelu). Reszta żyje, na spodzie nie widać specjalnych strat.
to że ten civic był nowiutki to wcale nie znaczy że nie był naprawiany po jakichś salonowych/fabrycznych przygodach lub po ściąganiu z lawety - zanim go klient odebrał. Nie takie rzeczy świat widział w “salonowych” samochodach.
Ciotki civic też jest czarny i ma się dobrze i tez sedan. Wiadomo że zawsze może się trafić sztuka z wadą fabryczną ale jakoś bym nie demonizował że to hondy to tak gnijo panie że łojeza…
Pewnie, że mógł być naprawiany. Sam widziałem takie auta i przed salonem (nowe, z lawety, poobijane, do naprawy, sprzedawane jako nowe bez info dla kupującego klienta). Jaja się zaczynają jak takie coś sprzedajesz - kumpel tak miał. Nowe, jego, z salonu, bezwypadkowe. Kupujący wsadził auto na podnośnik, a tam kicha, od spodu widać partaninkę. Obaj znajomi panowie posiadający Accordy nie mają śladu rdzy. Ale też obaj po kilku latach robili jakieś zabezpieczenie antykorozyjne.
nigdy sie nie bawiłem w żadne zabezpieczenia. jak jest dobre to nie bedzie rdzewiało samo z siebie
Szczęściarzu. Zero problemów z korozją, gdziekolwiek? Tylko pozazdrościć. Ale to nie jest… zapatrzenie w daną markę? Hmm? * To ja podpytam się z całkiem innej bajki. Cywilizowane… 4x4. W las, łączne bagno i do Mordoru na dzielni. Mam typa na… Suzuku Vitaru 5D (zdizlowany lub typowe Pb, a zaszczepione toto na… gas monkey). Męczy mnie ten temat, bo Audi 80 B4 2,3i w wersji 4x4 (mechaniczny wtrysk Pb zagazowany na ament) już mi nie wystarcza. Inaczej, ma to zbyt mały prześwit na… oranie lasu i pola podwoziem swoim, wraz z przyczepką ^pomysłowego Dobromira^. Jest w tym potencjał, ale tylko na… ^krętych-długich prostych^. Nissan Patrol też mnie podchodzi (silnikowo nie poszaleję tutaj zbytnio). Terrano mnie tutaj już podchodzi z deka jakby mniej. Hoonkera z demobilu raczej nie przytulę, AMW (Agencja Mienia Wojskowego) leci na samych przetargach. Ręka tam gęsta, a wybór znikomy. Zostaje Vitara 5D. Idę szukać jakiegoś cuda po… dziadku niemcu. Grzyby, ryby, babcię swoją do kościoła luterańskiego woził sam w każdą kolejną niedzielę roku pańskiego następnego. Cuś trza wyniuchać. Zatargać to na kanał do swojego… udomowionego diagnosty i niech to za grosik jakiś ogarnie. Po przytomności, oczywista.
To widzę, że mamy ustawione podobne wymagania (w poszukiwaniach), ale Honkera to bym jednak odpuścił.
Bardziej mnie kręciły (do posiadania na wsi) przerobione Żuki:
https://www.dostawczakiem.pl/zuk-wywrotka-z-napedem-4x4-i-skrzynia-rozdzielcza-stara-660/
Kumpel mieszkający w lesie pod Tarczynem zakupił wiele lat temu dacię Duster 4x4 w dci. Sprawdziła mu się, ale… najpierw zaczęła korodować (cała malowana na gwarancji, nawet dach żarła ruda), a potem strzelił rozrząd (też jeszcze na gwarancji) - wymienili silnik. Czyli się sprawdził, ale przygody były niefajne i tylko fartownie działy się w okresie gwarancyjnym. Jeździłem z tym , środek to jednak lekki paździerz. No to niedawno zmienił na renault Kajara (niby bradziej cywilizowane jeździdło), ale szybciutko zawitał w serwisie ze skrzynią biegów i mu ją zmieniali… Czyli też tak sobie, a niby cywilizacja i wypas.
Ja się przyglądam jeszcze “suzuku” SX4, ale w sumie nowe kosztuje tyle co subaru XV… Właściwie cokolwiek nowego z napędem 4x4 (ale bez sztywnych mostów), to zaczynamy od 90K w górę. Nie mówię o Pandzie.
Drugi kumpel kupił sobie na dojazdy do domu w lesie nowego Jimny’ego, ale tym się wybrać gdzieś dalej, to jednak masochizm…
no to jeszcze można poszukać ssang younga w wersji 4x4. też kilka mieli a fortuny nie kosztują.
ale akurat ja z modelm kyron mam słabe wspomnienia.
albo starszego jeepa - wrangler, renagade, rubicon. na terrańcach i patrolach i suzuki samuraj to wszystkie zmoty w offroad jeźdżą. Tez to daje rade. Albo zagazowane cheeroke.
za to bardzo dobre mam z subaru tribeca (ta 260KM) tylko niestety pali menda 16 litrów w mieście etyliny a przy tym zbiornik ma 60 litrów. natomiast napęd subaru nawet na szosowych gumach po mazurskich lasach w deszcze i błota dawał rade grubo.
SY-gi są na rynku wtórnym ciekawym wyborem, ale są u nad stłuczone ponad miarę. Silniałki Merola w ON (oleju opałowym nawet) wiele zniosą, ale zamienniki ku temu z uwalonej mechaniki można szukać sobie po netach w sam opór. Szukać, szukać i szukać. Czasem coś wypłynie, ale to tak samo jak z Aro. Numizmat teraz prawie. Do 10 k papieru cudów nie oczekuję. Przytulę coś co pali, jeździ, ma sprawne napędy, zagumowane kapcie, jest cokolwiek jeszcze ^wyględne^ w całej swojej postaci. Taki mam obecnie target. Trza się ogarniać z danym tematem. Chcem czegoś, więc muszę to ogarnąć. I ogarnę, bo teraz muszem. * Misiowaty ma swoje własne wymagania. To w czym nasz misiowaty celuje finalnie? Co misiowatemu podchodzi na maxa, ale tak po prawdzie? Hmm?
Po prawdzie, to właściwie… NIC
Na tyle zmieniają mi się od najbliższego lata warunki użytkowania pojazdu, że ich do końca nie ogarniam (myślami), więc ciężko się zdecydować. Człowiek ma jednak odruch dostosowania do tego, co zna i się przyzwyczaił. Poczekać można, tylko coś mi się obija o uszy jeszcze DPF w benzynach od 2019. No to będzie jak w dieslu: wtrysk, turbina, DPF… wszystko co lubimy, bo się pierdzieli na potęgę i kosztuje w ch… olerę w naprawie.
Drogą eliminacji:
na 100% nowy (nie wiem, czy się jeszcze uda kupić coś na 10 lat użytkowania);
na 100% benzyna;
już raczej nie hybryda (przemyślałem - niepotrzebna, miasto odpada)
nie ma też już sensu automat (niepotrzebny, miasto odpada)
jeśli nie 4x4, to na 100% nie suv/crossover (bo tylko jeśli ma napęd, to mnie to kręci)
Ja jestem skromny miś, mnie by wystarczył suzuki Swift albo i citroen C-elysee (peugeot 301), ale to jak z tym domem - takie są faktyczne potrzeby, a kupi się coś za dużego po dłuuugich negocjacjach z żoną (i 2x droższe). Inna sprawa, że wnucząt już dwójka, jakoś to trzeba z klamotami upakować, a ochota na wypady narciarskie nadal jest, więc - dopóki lodowce nie spłyną - trza by jeszcze skorzystać i młodocianym pokazać. Swiftem się nie uda.
Jeśli więc tak, to:
nowy, kombi (no bo dlaczego nie, skoro nie miasto),
benzyna (turbo zapewne) około 1.2-1.5 (125-150 KM),
manual (6).
Na celowniku w kolejności ważności:
ford Focus (nie bardzo mi się buda podoba),
kia Ceed (następca tego co mam),
peugeot 308,
może opel Astra (ale nie znam i niekoniecznie samo dobre się słyszało).
Z SUVowatych na placu boju pozostaje subaru XV i suzuki SX4.
To wszystko kręci się w tym samym przedziale cenowym: 85-100K. Nadal uważam, że 100K za kompakta to przegięcie (dlatego bym wolał kupić Swifta, a przecież jak na malucha tani nie jest), ale co zrobić, wszystkie teraz tyle kosztują…
Jest jeszcze jedna opcja - jedyna używka jaką rozważam (rozwiązanie tymczasowe do czasu zakończenia budowy domu). Firma będzie sprzedawała poprzednie auto - ford S-max 2.0 diesel. Ma już 8 latek, ale tylko 80K przebiegu i jeździła nim moja szefowa, a czasem ja. Ja go natomiast serwisowałem u swojego mechanika (raz w roku), auto stało całe życie w garażu podziemnym (i w pracy i w domu). Najcięższe (i najdalej) co w swoim życiu wiózł, to moje własne dwa przeloty: raz rodzinnie do Włoch na narty (4 osoby), raz do Paryża z ekipą z pracy (4 osoby). To na kilka lat może być całkiem dobra opcja. Jutro jadę go wycenić do Toyoty i zobaczymy za ile będzie ewentualnie do wzięcia.
Wady: szefowa pali w samochodzie (pranie), za duża cholera (parkowanie), używany diesel (wtryski, turbina, dwumas), trzeba by już wymienić rozrząd (na wszelki - wiek gumy) i kupić nowe zimówki (są od nowości, zero zużycia, ale tu też wiek gumy).
Zalety: tani (bo używany), wielki bagażnik i generalnie autobus, bardzo fajnie jeździ na trasie (zawieszenie, moc), mało (mi) pali, fabryczny brak DPFu, zadbany mechanicznie, niezajechany, nowy komplet letnich opon.
Czekam…
myśle że to dobra opcja - nawet na styranie na budowe przez kilka lat.
Fajnie jest mieć samochód w który ładujesz “taczke” i mało sie przejmujesz że sie rysa na boczku tapicerki zrobiła. Wywalisz 80 koła to sie bedziesz trząchał nad nim… a tu deski a tu worki…itd
Ja zastanawiałem sie co kupić po lexusie i po prostu niemal idąc chodnikiem kupiłem focusa kombi co miał kartke “sprzedam” na szybie.
Nie jest wielki ale jest kombi i cos długiego na 1,7m zapakujesz jak złożysz kanapy, 90KM diesel jeździ prawie za darmo ale za miastem i 140-150 swobodnie utrzymuje (ale miasto opuszcza 3x w roku). Części tanie, naprawy proste. Po przeprowadzce jego jedyną rolą jest “przewieźć komputerek” albo zakupy z marketu raz w tygodniu. Miał byc tani, wytrzymac przeprowadzke i zgnić przez dwa lata (no bo focusy gniją) no ale jeszcze nie zgnił wiec nie mam motywacji żeby go wymieniać.
Bardzo pakowne są volviaki w kombi (a ten z R to nawet jest 4x4i tam drabina 2.0m wchodzi), accord kombi (ten z tym płaskim, dziwnym tyłem).
Problem z wożeniem gratów najmniejszy - mam własną przyczepkę towarową (2,85x1,25), więc płyty GK wchodzą na płasko i jest git, nie muszę już niszczyć auta w środku. Tylko trzeba natychmiast hak założyć, a z tym w hybrydach są jaja. Więc i lepiej, że ta koncepcja umarła. Też dlatego o tym myślę i gadałem z żoną. Jak cena będzie jakaś niewielka, to mogę po raz drugi zaryzykować, a co tam. Raz już się o diesla “potkłem” 2.0 HDi (też 90KM) mi bokiem wyszedł, znaczy wnerwił, bo jeździło się tym świetnie. Do czasu.
Wszystkie fordy tak gniją? Tak pytam, bo moje auto też stoi (i stać będzie) pod dachem, więc źle nie ma, ale latka lecą…
Toyota wyceniła S_Maxia na 26K. Teraz ja się zastanawiam. Trzeba mu wymieić pasek rozrządu (1,5K), dorzucić hak (1 K) i w przyszłym sezonie dać nowe zimowe kapcie (2 K). Czyli w sumie będzie to 30-31 (z czyszczeniem środka i klimy) tysi za 8 latka z przebiegiem 75.000 km. Warto? Oferty wywoławcze alledrogo 42-33K, zawyżona wycena ubezpieczyciela (AC) 36K.
Myślę , że warto skoro jezdziłeś nim i wiesz o nim prawie wszystko .
warto
No tak, znamy się od “narodzin”, żeby nie powiedzieć, od “poczęcia” - sam go wymyśliłem i wybierałem Zobaczymy, czy szefowa nie sprzeda auta jakimś znajomym nim zgłoszę, że ja też chcę (bo jeszcze wciąż się waham). Czekałem w toyocie na przegląd i wycenę, więc zwiedziłem wszystko co stało w salonie, plus powędrowałem na wycieczkę do citroena (obok). Czy to tylko moje wrażenie, że współczesne samochody są coraz słabiej wykonane? Wnętrza przypominają plastikowe zabawki, aż przykro się robi. To wszystko jest jakieś takie… cienkie, gówniane, sprawia wrażenie efektownie ukształtowanej tandety. Nie macie takiego wrażenia? Już w moim hyundaiu wnętrze było całe plastic-fantastik i raczej łatwe do zniszczenia (co bardzo dobrze widać po tych 10 latach). Wydaje mi się, że mój maluch 600 ccm rocznik '77 w 1997 był w lepszym stanie, ale może to tylko ułuda - w końcu wykończenia wnętrza miał co kot napłakał. Ale już porównanie jakości tego co stoi w obu salonach ze starą cytrynką typu Xsara wypada bardzo słabo, pluszaki z lat 90 rządzą… Naprawdę, nie ma na czym oka zawiesić. Cactus, który mi się tak podobał jako koncepcja samochodu, też zawodzi. Z bliska - czar pryska
Fajnie to wszystko wygląda… na zdjęciach, a jak człowiek wsiądzie, zaczyna się ból D. W sumie najlepszą dla mnie propozycją z całego zgromadzonego tam badziewia jest C4 Spacetourer (do niedawna Picasso). Wiem, emeryckie autko, ale ja już jestem dziadem recydywistą (2 sztuki). Tylko silniczek trochę nie bardzo… benzyna 1200 ccm, 3 cylki, 130KM…
Ale przynajmniej wygodny.
Ech, co za czasy
Co kot napłakał? Który to kot? Hmm? * Za taką kasę przytulaj to, co masz pewne i działa. Gabaryt ok? * Żonkoś przychylny ku Twojej koncepcji? To szarpaj to, jak… Reksio boczek.
Tak myślałem, że jak za KOTA nie przeproszę, to dostanę plaskacza… Nie myślałem tylko, że tak szybko
Wiesz, nie jest to nic z tego, co planowane było, ale “darowanemu koniu… (owi)” etc.
Rozmiar za duży, ale w druga stronę jest zawsze słabiej, nie? Ne będę rozwijał, bo mnie Wombat wytnie
Serio, to do miasta dla mojej nie jest za fajny pomysł, ale te kilka miesięcy przetrwa (jakoś) złorzecząc. Natomiast na wieś (budowę) i w trasę (przedszkole wnucząt) jest nie do pogardzenia.
Szczególnie, że powinien przetrwać 3-5 lat, czyli może dokończymy budowę…
Kiedyś wracałem nim z Katowic i już bardzo mi się nudziło, więc ustawiłem tempomat na 90 i patrzyłem co się dzieje na VI ze spalaniem - 4.2 l/100 (puste auto, prosta droga, piękna wiosna ale jeszcze bez klimy). No i szybkie to (naprawdę, chodzi o możliwą przelotową) + nie reaguje na obciążenie (waga+prędkość) jakimś znacząco zwiększonym spalaniem. Full na pokładzie + 150-160 zimą na niemieckiej autostradzie i mamy średnio 6-6,5l/100 km.
Sam już podjąłeś decyzję, ale jeszcze o tym nie wiesz. * Btw. Miałem kiedyś kumpla i ten kumpel kupił sobie… Tico. Sobie i żonkosiowi swojemu. Żonkoś jego zrobił tym popylaczem całe… dwa kursy. Przy drugim zaparkował ^toto^ w bramie swojej własnej posesji (cztery metry prześwitu). No jaaa! I skończyło się… Tico-takowanie. Przytuliłem strupka za grosik (zderzak przedni zaatakowałem po tym… lut-lampą) i latałem tym w sam opór. Cztery, pięć litrów wachy na każdą setkę kilosów. Autka nie podziwiałem za urodę, ale bardzo mile je wspominam. Taka analogia, czyż nie?
Wesołych Świąt… ludzie, skutera po kolana, motorka od samego rana, wiatru we… Włochach, niech każdemu będzie radocha. Chińskie, polskie i japońskie, tylko te oponki jakieś wąskie. A co tam, trza se radzić. Elektryki domagają jeszcze? * Już słychać dzwonki sań, klaksony zarobionych, szelest opłatka z miodem. Niech Wam się wiedzie, a droga życia zawsze… prostą będzie.
Dawno mnie nie było i widzę że ten temat dalej żyje, hehe