BREDNIE ARASZA74 (pe)PEGI 42

Ta... jak do budowy metra :-)))
*
Paci jak tu zajrzy, to nam zrobi bal... :-)))))))))))))))))))))))))))))))))
*
Coś mnie rozbawiło, to się podzielę:
http://www.tvn24.pl/wypadek-z-udzialem-ciezarowki-amerykanskiej-armii,709648,s.html
i jeden z komentarzy:
^Dudapomoc: Nie żebym się czepiał ale jak tak dalej pójdzie to w ciągu jednej zmiany będą mieli wszystkie fury bite;) ^
... i coś w tym jest. Do poprzedniego razu się śmiałem, że na polskich drogach mają większe straty, niż w Afganistanie, ale teraz, to już chyba zaczynamy się zbliżać do Wietnamu. Codziennie coś, wykrusza im się ten korpus ekspedycyjny, a na pewno szybko się wyprztykają ze sprzętu :-))))))))))))))))

Pytanie z innej beczki (jak to u mnie) - czy ktoś z szanownych kolegów (bo koleżanek nie przewiduję) ma może na zbyciu klasyczną maszynkę do golenia na żyletki? Po dziadku itp. byle sprawna, niepogięta, niepordzewiała. Ostatnimi czasy przerzuciłem się na ten rodzaj golenia i zbieram oldskulowe maszynki :)

Ja to podejrzewam, że oni (Amerykanie) nie wytrzymali pierwszego kontaktu z miejscowymi na odcinku bimbru. Może się jednak chłopaki jakoś przyzwyczają... :)))))))
+++
U mnie Eademie, może i coś by było, ale na Mazurach. Nigdy tego wynalazku sam nie używałem... :))))

Nic wam nie zrobię bo styrany jestem,dzisiaj 8;00 rozbieranie kymco i żbika do rosołu,Kymco mowy zestaw na 80ccm a żbik na 60,o 15:00 złożone odpalone i do garażu a całość pracy na zewnątrz na plandekach przy -4.
Twardym trza być nie 'mientkim'

Uuuu... no niestety, nie. Ciągnie Cię w kierunku brzytwy...? Ja niestety latam po łysinie jednorazówkami...
*
Znaczy Paci, ruch w interesie jakiś jest. No to super.

A mnie się to bardzo spodobało i się przerzuciłem z jednorazówek. W zasadzie każda taka maszynka to inne doświadczenie. Do tego jeszcze osobna kwestia żyletek które też są różne w swojej charakterystyce. Z czasem zrobię level up i zdobędę brzytwę dobrej jakości. Ponoć dobra brzytwa we wprawnych rękach goli lepiej niż żyletka (czy ostrza jednorazówek). A że mam skórę wyjątkowo wrażliwą - taki typ, nic z tym nie zrobię - golenie mnie wyjątkowo męczyło. Ale przerzuciłem się na tradycyjną maszynkę i po pierwszej przelanej krwi, jest dużo lepiej niż innymi metodami. Poza tym lubię vintage :)

Na ten moment moja kolekcja wygląda następująco:
pierwsza od lewej - Wilkinson z plastiku z metalem w rękojeści (całkiem przyzwoita jak na cenę poniżej 20zł za nówkę), można kupić w drogeriach itp, średnio łagodna, dobra na daily

druga od lewej - Lux Nierdzewna, okres środkowego PRLu, krótka i odpowiednio ciężka na całej długości, ze stali nierdzewnej, agresywna, wymaga wprawy ze względu na dużą ekspozycję ostrza i średnio precyzyjne wykonanie, zdecydowanie nie dla początkujących :)

trzecia od lewej - Gillette rocznik 1991 (była nówką w blistrze), aczkolwiek może rok-dwa starsza, ponieważ ma na sobie logo które stosowano parę lat wcześniej, główka typu TTO czyli motylkowa, całkiem precyzyjna, raczej średnio łagodna ale na razie użyłem jej tylko raz więc ciężko coś więcej powiedzieć, rękojeść z plastiku a główka z metalu więc jest dociążona zdecydowanie w po stronie główki

czwarta od lewej - Gillette która ma co najmniej 60 lat, logo na niej to pierwsza wersja logotypu stosowanego przez tę markę, wyhaczyłem ją za śmieszne pieniądze, precyzyjnie wykonana, stara dobra produkcja, niklowana po wierzchu, chyba mosiężna, bardzo łagodna a jednocześnie dobrze docina, krótka rękojeść, dobra dla początkujących

Do tego jeszcze żyletki różnej maści, od współczesnych do retro. Najtańsza 30gr/szt a najdroższa 1,70zł/szt.
Czekam jeszcze na przesyłkę z plastikową Gillette sprzedawaną na rynku dalekowschodnim (coś jak wspomniany Wilkinson) i na Wizamet Junior z epoki PRL (polska produkcja, wykonywana była w całości z aluminium).

swój i dziewczyny robiłem więc ruchu brak

Wow! Jako małolat pierwsze golenia zaliczyłem jakimś aluminiowym czymś i to była krwawa łaźnia. Potem była elektryczna, ale krótko, bo strasznie się syfiłem. Od dawna jednorazówki, wygodne też do golenia łba (na ślepo zazwyczaj). Kumpel kiedyś postanowił się ogolić bagnetem (głowę również). Zrobił to, ale nie wyglądał po tym lepiej... dobrze... Dobrze, że przeżył :-)))

No to pewnie użyłeś Wizameta Juniora. Będę go miał to sobie lukniesz. Generalnie TG (tradycyjne golenie) wymaga nauki i cierpliwości. No i podstawa to odpowiednie naciąganie skóry. Czyli jedna dłoń szykuje powierzchnię, druga prowadzi ostrze. Trzeba to mieć opanowane.
Za swoich dotychczasowych doświadczeń jednorazówki i żyletki mają się do siebie jak malowanie pędzlem i filetowanie :)

To ja za filetowanie podziękuję. Chcę się odchudzić, ale ta metoda jest zbyt drastyczna :-)
*
Paci, to co Ty za żbika sobie osiodłałeś?

a ja całe życie goliłem pysk elektryczną kosiarką braun (z folią a nie kółeczkami) bo od ostrzy syfów dostawałem ale postanowiłem ostatnio dorosnąć i mam Gilette Fusion Proglide i spoko daje rade. A po łbie elektryczną maszynką brauna i jest spoko

Paci przynajmniej z wprawy nie wyjdziesz:)
Swoją drogą marnujesz się chłopie, przydałby się taki majster trochę bliżej W-wy, roboty by Ci nie brakło :)))
*
Nooo Eadem, widzę, że z pasją i zaangażowaniem podchodzisz do tego hobby:)
Zapytam ojca, może jakieś cudo mu zostało z dawnych czasów, bo teraz to i on używa jednorazówek.
Co do brzytwy... mój syn chodzi do fryzjera ^starej daty^ Mistrz przez duże M. Facet po 80-tce, perfekcjonista, zapisać się do Niego trzeba z dużym wyprzedzeniem. Strzyżenie trwa prawie godzinę, wcale nie ze względu na wiek, bardzo żwawy starszy pan;), a na baaardzo precyzyjne cięcie;) ... zawsze ^wykańcza^ klientów brzytwą , jakkolwiek to brzmi... zawsze wracają do Niego jak bumerang;))) Za każdym razem jednak przed tym zabiegiem - z pewną taką nieśmiałością - ostrzegam go, żeby czasami mojemu synowi nie powiększył uśmiechu ... - od ucha do ucha ;)))))

Od września korzystam z Ferajny, jako poleconego barbera. Chłopaki znają się na rzeczy. Przede wszystkim na klasycznym męskim strzyżeniu. Nie ma fuszerki. Strzyżenie trwa około godziny, bez zapisów. Wchodzisz i czekasz. Zazwyczaj już o 14tej nie ma tam po co iść - kolejka jest do końca ich dnia pracy zabukowana. Generalnie męskie klimaty, jak to w barber shopie ;)

Chodziłem onegdaj do takiego starego golibrody na Targowej. Miał chyba początki Parkinsona i ręka mu się trzęsła jak szykował brzytwę. Jednak, jak przykładał do skóry, to był już niezwykle precyzyjny. Nie wytrzymałem jednak tego nerwowo i zaprzestałem tych ryzykownych eskapad... :))))))
+++
No to teraz jeżdżę jednośladem.... :)))))))))

Bea, ile myśmy to tej zakutej Pale razy powtatrzali... ale to niestety nie jest takie proste. Potrzebny kapitał na start (do umoczenia w razie klapy).

Druidzie , ale ten dreszczyk emocji... z brzytwą przy szyi... ;)))))
Ja do tego ^mojego^ fryzjera coraz rzadziej zaglądam, bo wiesz... syn gimnazjalista , obciach z mamusią;) , ale ostatnio Go podwoziłam, więc udało mi się wślizgnąć na ^ploteczki^... wiesz te fryzjerskie opowieści... zobaczył, że przyjechaliśmy skuterem, a że było na minusie, to trochę się przejął, że chyba za zimno na jazdę i takie tam... ale po chwili sobie przypomniał jak sam kilkadziesiąt lat temu z Krakowa do Warszawy WSK-ą wracał i śnieżyca po drodze go spotkała... - godzina minęła jak z bicza strzelił;)))
+++ Nooo wreszcie pokonałeś podjazd , jakoś się wyślizgnąłeś ? Byle nie za szybko Wisłostradą ! ;))))))
***
Zulusie ... jak w ten sposób chcieliście Go przekonać, to wcale się nie dziwię, że się chłopak nie zdecydował...
Zainwestować trzeba - sprawa jasna, ale żeby od razu klapą straszyć? Trochę wiary w Człowieka! ;)))))

W tego Człowieka, to ja akurat mam sporo wiary, ale jeszcze są uwarunkowania zewnętrzne: wynajem lokalu, zus, gdzieś trzeba mieszkać, coś jeść, płacić rachunki za prąd i telefon, a klientów dopiero się zdobywa. Jak nie ma odpowiedniego kapitału na starcie (spisanego na straty), to można się nie wyrobić do odpalenia biznesu na tyle, żeby zaczął się sam utrzymywać. I chyba tylko tu jest problem, bo gdyby Paci miał taką możliwość, to pewnie by próbował walczyć na własną rękę w bardziej zorganizowany sposób. Przynajmniej do niedawna, bo teraz, to już bardziej skomplikowana sytuacja :-)

lokal, sprzęt i zaplecze to pół bańki minimum żebyś nie wstawiala do przysłowiowego Pana miecia do naprawa do szopki bo tak zaufania nie wzbudzisz do klienta wiec szkoda gadać

Teraz to przegłeś :-)
W ten sposób nikt normalny by nie mógł otworzyć małego/niezależnego warsztaciku. Moto-Styl na 100% nie ma wyposażenia za 500K, a serwisują gwarancyjnie i pogwarancyjnie co im w łapki wpadnie, kiedyś byli autoryzowani przez Yamahę (ale tu wymagania rosną faktycznie).
Autoryzacja to prestiż, prestiż, to wymagania danej marki, a to kosztuje. Zwykły warsztat tego ^blichtru^ nie potrzebuje.
Zależy to też pewnie od zakresu usług, jaki chcesz oferować, ale porywanie się na posiadanie wszystkiego własnego na samym początku jest chyba przesadą...?

5-6 tysięcy to jest podnośnik, kompresor, klucz pneumatyczny, prasa i zestaw narzędzi takich że sie nie rozpadną już przy drugim skuterze. Reszta w miarę potrzeb.
pozostaje lokal, odbiór odpadów no i państwo - tyle że to już cyklicznie. Jak zawsze jest klient i chętni - można ryzykować. Jak to sezonowo mocno to sie opłaca tylko jako fuchy po cichu.