Dzięki za te obszerne naświetlenie problemu... Dzieci się nie obawiam, bo z zasady utrzymuję autorytetu na tyle, aby małolatom nawet nie przyszło do głowy ruszać ^mojego sprzęta^... ;))) O dysku SSD myślałem tylko z jednego powodu, zamierzam używać lapka do prezentacji i wtedy szybkie odpalanie jest atutem. Sądzę jednak, że najlepiej sprawdzić to w praktyce i ewentualnie wtedy coś zmienić w konfiguracji. Te ceny jak za tej klasy sprzęt są rzeczywiście atrakcyjne i wkładanie kasy w starego HP-ka mija się z celem...
+++
Araszu... ten pomysł z pianką do rury jest dość atrakcyjny... ;)))
Ło Pany jak bym wam napisał czego a używam i o możliwościach mojego kompa to by wam rajty ze śmiechu pospadały:D
Chętnie Kocie bym poprawił, ale za późno zauważyłem skuchę. Też mnie to wnerwiło, przepraszam :-)
*
Ja też mam dość siermiężny sprzęt w domu. Stary się rozpadł przy wydatnej pomocy wnuka, zakupiłem więc nowy za całe 730,00 pln, gdyż nie mam powodów inwestować do domu w coś mocniejszego niż maszyna do pisania. Działa, widać, słychać, monitor nawet kolorowy jest, pisze, jak glebnie go Ignacy o podłogę, to się zakupi następny. Do oglądania pornoli i zalewania go piwem mi wystarczy :-)
Mój ma całe 1 Giga ram i 80hdd jest moc panie za całe 120zł:D
No to mnie jednak pokonałeś :-)
Z tym SSD w laptopie to się jeszcze kilka niedogodności wiąże - głównie w kategorii "wydajność" na styku kontrolera dysku i dysku.
Niewiele chipsetów i wbudowanych kontrolerów w notebookach jest tak naprawdę przystosowanych do "łyknięcia" danych z SSD jeżeli takiego dysku (odpowiedniej prędkości) nie było tam fabrycznie.
Wszczepiłem SSD w kilkadziesiąt notebooków i bywają irytujące zachowania. Start jest zawsze imponujący - u mnie windows podnosi się jakieś 6-7 sekund od chwili kiedy już przejdzie BIOS i zacznie wczytywać system.
ALE.
Wszystko jest fajnie do chwili kiedy 1 proces "grzebie" intensywnie po dysku. Jak jest ich kilka to wymięka kontroler. laptop łapie "zastoje" na 1-2 sekundy. W tym czasie procek ma 100% obłożenia i usiłuje ogarniać fale danych z/na SSD. W efekcie tego np aktualizacje trwają bardzo długo. Jeżeli jest np plik outlooka z dużą ilością emaili i jest włączone indeksowanie tego pliku (a domyślnie jest) to w zasadzie praca z komputerem po odpaleniu outlooka jest nie możliwa przez dłuższą chwile i jazda sie zaczyna po każdym wyślij/odbierz.
podobnie się dzieje jak sie windows lub antywirus biorą w tle za jakieś porządki. Jeżeli nie daj boże w tym czasie usiłujecie oglądać film a nie statyczne slajdy to lepiej jest zamiast filmu przeczytać tą ksiażke brailem - będzie szybciej.
Dodatkowo jeżeli RAm nie ma za dużo i jest plik wymiany to jeszcze na to wszystko dochodzi obsługa swap file na dysku - a to standardowo plik wielkości 1,5x zainstalowanej pamięci RAM.
Troche lepszym pomysłem jest notebook z wolnym wewnętrznym gniazdem PCI. Wtedy można kupić SSD na karcie PCI i w znacznym stopniu ominąć wąskie gardło SATA bo taki dysk na PCI ma własny kontroler.
Takie coś
https://www.youtube.com/watch?v=4sZtykRYl2c
a dyski nie są drogie. Można mieć taki na system i start i normalny HDD jako "plac".
http://allegro.pl/listing/listing.php?order=m&string=mSata+SSD&bmatch=engagement-v6-promo-sm-sqm-ele-1-1-0907
Ludzie - ludziom, zgotowali ten los... ;)))
+++
Nie jest lekko być użytkownikiem komputera... Mój podstawowy, stacjonarny zestaw pochodzi z 2002 roku, na Pentium 4 z 1GB RAM-u i HDD ponad 400GB... Staruszek działa całkiem sprawnie...
No, ale to wciąż XP-ek i niektóre nowe aplikacje niestety na nim nie pójdą... ;)))
+++
No, właśnie Wombacie tego się obawiam, bo widzę jakie zamieszanie wywołuje zaraz po starcie ruszenie antywirusa i jednoczesne skanowanie wraz z pracą...
to jeszcze zależy od antywirusa. avg, eset nod32, avast - są stosunkowo lekkie. panda, Gdata, bitdefender, total security to zabójcy wydajności
I następny się rozprypał
http://rdc.pl/informacje/wypadek-w-miejscowosci-stary-konik-nie-zyje-jedna-osoba/
http://tvnwarszawa.tvn24.pl/wideo,kategoria,wszystkie,1,najnowsze,1,180495.html
Jeździjcie ostrożniej motocykl to nie zabawka.
Jest ostrożnie, rano było po deszczu, ślisko, czyli siedzimy sztywno jak na kibelku i nie schylamy się w łukach po papier.
Konik... hmmm... Nienawidzę tej trasy.
*
Wygląda, że moto trafiło w osobówkę, która wyjechała z posesji przy drodze.
Nienawidzę tej trasy.
Jak już wspominałem przekroczyłem te pierwsze 10k... to w sumie niedużo, ale trochę się już napatrzyłem na to, co dzieje się na drodze z punktu widzenia kierowcy jednośladu. Na pewno jest niebezpieczniej niż w puszce, to bez dwóch zdań, ale jak patrzę co ludzie wyprawiają - głównie na ścigaczach, to dochodzę do - fałszywego zapewne - wniosku, że to całkiem bezpieczne pojazdy. Skala idiotycznych zachowań jest na tyle duża, że dziw bierze, że tak mało ludzi ginie codziennie. Od pewnego czasu dość regularnie bywam w Alejach Jerozolimskich, na których jakieś świry urządzają sobie wyścigi... to wszystko jest tylko o krok od nieszczęścia... na własną prośbę. Wczoraj jadę z maksymalną dozwoloną prędkością, na zakręcie wyprzedza mnie koleś i daje maksa... Cudem tylko opanował maszynę, jak dostała bocznego uślizgu. Jakby się wygrzmocił, to niewykluczone, że ja wpadłbym na niego... Ludzie nie szanują swojego życia... Jak w grze komputerowej... :(((
Nie chcę wróżyć z fusów, ale ustawienie samochodu i leżące moto sugeruje uderzenie jadącego motocykla w samochód, który wyjechał z posesji. Przy dużej prędkości moto, kierowca nie zdążył zareagować. Tłumaczenie kierowcy auta, że nie widział mało tu zmienia. Nie widzisz - nie jedziesz.
Wytłumaczeniem by mogła być bardzo duża prędkość moto (kierowca auta mógł widzieć, ale się nie spodziewać aż takiego zbliżania), w ten sposób wiele lat temu zginął na środku Puławskiej pieszy na pasach pod kołami moto. Widział motocykl, ale wszedł na pasy, bo się nie spodziewał, że to coś nadleci z taką prędkością (ograniczenie było do 60). Tak czy inaczej jest do dupy. Jeden nie żyje, drugi trauma do końca życia.
*
Zaczynam doceniać niewielką szerokość moto przy lataniu w korku. Jest mi wygodniej niż dużym skuterom, w zasadzie jadę tak samo, jak małe. A z tego co widzę, sporo kobitek latających na moto (i to tych o dużych pojemnościach, nie 125) ma ten sam problem, co w autach - nie czują szerokości. Albo stają, albo się przepychają podpierając nogami tam, gdzie ja za nimi spokojnie się mieszczę jadąc.
No,No już widzę jak łysy ostrożnie jeździsz:D
A tak jeździsz jak jeździsz bo jeszcze gleby nie było,najostrożniej się jeździ jak się na czarnym z 30m dupą poszoruje po ślizgu,potem aż się tyłek zagoi jeździsz jak na egzaminie:D
Tutaj pacjent kozacko spokojnie ze szlifa wyszedł
https://www.youtube.com/watch?v=VnPAyyFDlZg
No i z tym aspektem naszych przepisów pogodzić się jakoś nie mogę... Z jaką prędkością musi lecieć koleś na moto, żeby zdjąć odpowiedzialność - za niazachowanie należytej ostrożności - z kierowcy pojazdu włączającego się do ruchu... 150km/h, 200, 300... prędkość światła? No jest chyba gdzieś granica zdrowego rozsądku, poza którą nie jesteś fizycznie w stanie uchwycić nadlatującego pocisku?
Dla mnie przepisy powinny zdejmować odpowiedzialność z włączającego się do ruchu za spowodowanie wypadku, w sytuacji gdy nadlatujący pojazd nie porusza się zgodnie z zasadami (przepisami)...
Nie, no Druidzie, to chyba jednak przesada... Będę jechał 60 na ograniczeniu 50, ktoś mi wyjedzie przed sam nos, ja go pacnę bo będzie za blisko, biegli stwierdzą nadużycie napędu warpowego i tylko moja wina? Jeśli już, to wspólna wina, jeden i drugi spowodował wypadek. Nie wiem, gdzie jest ta granica, ale zdrowy rozsądek zaleca mi nie wystawiać nosa, jak widzę z daleka moto... Tu się spodziewam, że to może gnać. Ale na taką samą minę można się wpakować z samochodem, tylko łatwiej zauważyć prędkość zbliżania, bo jest większy.
*
Ludzie zachowują się czasem dziwnie, nie rozumiem tego. Dwa przykłady z dziś i wczoraj:
1. Jadę Płocką do pracy, ruszamy ze skrzyżowania, ja na prawym, auto na lewym pasie, za krzyżówką pasy schodzą do jednego, działa zasada suwaka (zazwyczaj), teoretycznie ja mam pierwszeństwo (prawa strona - brak pasów, strzałek, czarny asfalt). Puszka obok wypruwa sobie żyły, żeby tylko wjechać mi przed nos. Puszczam, bo co mi za różnica, a ta głupia piz...a pakuje mi się przed nos i po kilku metrach kierunek w prawo, zjazd na parking. I po co było ładować się przed moto...? Blondynka.
2. Podjazd pod bramę garażową, skręcam w prawo, staję na podjeździe, odpalam bramę pilotem. W tym czasie auto mija mnie (już ruszającego) z lewej (na zjeździe w podziemie) i ładuje się na dół pierwsze na skos przez podjazd (skręcała z przeciwnego pasa)... Druga blondynka.
Co można powiedzieć...? W ramach profilaktyki zalecam więcej seksu :-)
Może i przesada, ale to mi się nie podoba. Inny przykład ze ^STOP Drogówki^. Droga dwukierunkowa z pojedynczymi pasami. Podwójna ciągła na całej długości. Stoi korek. Z podporządkowanej wyjeżdża samochód i zamierza skręcić w lewo. Ktoś go przepuszcza, ten wyjeżdża i ... bęc. Pod prąd pruł jakiś misio (bo dalej była zatoka dla skręcających w lewo). Werdykt policji na bazie zresztą obowiązujących przepisów - wyjeżdżający z podporządkowanej nie zachował należytej ostrożności... Wiem, że takie jest prawo, ale takie sprawy powinien rozstrzygać sąd, biorąc pod uwagę, czy nie nastąpiło rażące naruszenie zasad ruchu drogowego.
Jakiej byś ostrożności nie zachowywał, to w wielu takich sytuacjach będziesz bezradny... :(
Przepisy nie są idealne, a sytuacje tylko czarno-białe.
Wolał byś tak
https://www.youtube.com/watch?v=ccFhOCo-rDo
Nieprawdopodobne :-)))
Szok!...
+++
Ale wyraźnie więcej kasków otwartych... nie katują się... :)))