Ja mam fabryczny immobilizer. Alarm to nie wiem jaki ale spytaj motostylu co ci mogą zaproponować. W sumie to musisz u nich żeby gwarancję zachować.
W sumie tak, chciałem tylko uniknąć grzebolenia w elektryce, bo to się potem wszystko pierdzieli... ale jak się nie da, no to się nie da.
Jak zrobi ASO to zachowujesz gwarancję. Pogadaj z nimi jak mogą ci pomóc. Od tego oni są, od tego są oni :-D
Z tego co widzę na stronie, można się też u nich ubezpieczyć, co by znacznie ułatwiło procedurę :-)
Dodzwonić się nie mogę... ale to piątek, już się pewnie zwijają.
No ja szukanie oferty AC w takim razie zaczął bym od salonu ;-)
Raczej tak :-) Ale to już sobie z nimi w poniedziałek przy pobieraniu papierów pogadam i o alarmie, i o ubezpieczeniu :-)
Danke!
Musiało Cię nieźle przycisnąć i zmulić, że od razu się o to nie zapytałeś... W sumie nie powinieneś za pełne ubezpieczenie zapłacić więcej jak tysiąc złotych... ;)))
I rozumiem, że masz obrzydzenie do negocjacji, ale spróbuj im ze skąpego gardła coś wyciągnąć gadżetowego... ot tak... dla sportu... ;)))
Druidzie, po pierwsze decyzja nagła i niespodziewana po kolejnym dosiadzie rumaka, po drugie dojechałem tam na zamknięcie, nawet myślałem, że już nie będą czynni, ale byli, no to mam moto :-) Głowę bardziej zajęło mi zastanawianie się, co ja właściwie zrobiłem i co z tym teraz począć. Dopiero dziś, jak im wpłaciłem resztę kasy, to zacząłem myśleć, co teraz trzeba wykonać. No i pierwsze na drodze było ubezpieczenie...
*
Mam takie coś w sobie, że nie lubię nikogo o nic prosić, jak nie muszę. Bierze się to pewnie też stąd, że nie lubię ludziom dupy zawracać bez potrzeby, a prościć - owszem proszę, ale dopiero jak naprawdę muszę. To samo dotyczy np. moich rozliczeń z pracownikami. Staram się wynagradzać ludzi uczciwie, bez ciągłego biadolenia, że nie ma kasy. Bo są takie momenty, że naprawdę tej kasy nie ma i oni mi wtedy ufają, że ich nie rżnę z przyzwyczajenia, czy dla zasady. Takie coś mi się też na życie zrobiło, ale jest mi bardzo miło, jak ktoś mi robi prezent, czy daje upust sam z siebie - bo jestem dobrym, stałym, niemarudzącym klientem i jak się nie będę czuł naciągany na każdym kroku, to będę też klientem lojalnym. Jestem natomiast bardzo czuły na próby jakiegoś ściemniania, cokolwiek takiego wyczuję i już mnie więcej sprzedawca nie zobaczy :-)
Życzę sobie takiego szefa ;) Niestety sałaciarze to większość...
Zobacz Arasz, ty masz uczciwy charakter i miękkie serce. Dlatego masz nas, swój głos rozsądku.
Wróciłem już moją kruszynką :D :D :D Jest zrobione wszystko co miało być tylko bez osłony wydechu (śruby z podkładkami termicznymi przyszły ale nie ma gościa z działu części - urlop). W sumie ta osłonka to śliwka na torcie, nic aż tak pilnego, może poczekać. Płyny mam wymienione, filtry, pompa jednak oryginał Piaggio bo udało się zdobyć z Włoch. Na tyle nowa oponka Pirelka. Napęd sprawdzony - stan bez zastrzeżeń. Wyszło tak jak było mówione czyli niecałe 1,3tys zł.
Druid napisał:
I rozumiem, że masz obrzydzenie do negocjacji, ale spróbuj im ze skąpego gardła coś wyciągnąć gadżetowego... ot tak... dla sportu... ;)))
Ludzie z motostylu są na prawdę ok. Z moich doświadczeń są skorzy do rabatów przy dużych zakupach i dla stałych klientów. Kwestia tylko żeby nie być ciepłą kluchą. Samo się nie utarguje.
Araszu, w sumie to podobnie podchodzę, a raczej podchodziłem do kwestii zakupów... niestety, prawdą jest to, co napisał Eadem... takich pracodawców/przedsiębiorców jak Ty, to ze świecą szukać, dlatego teraz za każdym razem próbuję coś wynegocjować i sprawdzam jaka jest reakcja sprzedawców. Uwierz mi... są na to przygotowani...
Przy Twoim talencie do czarowania... obie strony transakcji będą zadowolone... ;)))
Zdrówko! (Żona ma urodziny :))
Pewnie że są na to przygotowani ale to jednak trzeba umieć "zagajać". Ja też nie umiem.
Myślę, że rozwiązaniem jest mieć w takich sytuacjach niedomiar kasy. Najlepsza motywacja i szkoła zarazem. Coś jak z głodem i najedzeniem. Człowiek jest drapieżnikiem i jak jest ciągle najedzony, to zatraca ostrość zmysłów. No chyba, że ktoś robi w handlu, wtedy nawijanie makaronu na uszy załącza mu się z nawyku.
jak mam niedomiar kasy to nie ide i nie kupuje bo wiem że mnie nie stać
Druid napisał:
niestety, prawdą jest to, co napisał Eadem... takich pracodawców/przedsiębiorców jak Ty, to ze świecą szukać
Tu w większości prośba, staż pracy, realna potrzeba czy szczera rozmowa nie pomoże. Jak nie wjedziesz czołgiem w d..e to nawet grosza więcej nie zobaczysz. Taka mentalność, bo przeciętny człowiek nie pracuje na swoje dobro, tylko na czyjeś dobro. A im dalej na Wschód tym bardziej to widać.
Wombat napisał:
jak mam niedomiar kasy to nie ide i nie kupuje bo wiem że mnie nie stać
Zgadza się, w PL w standardzie stać jest na życie. Na przyjemności trzeba kombinować. To nas różni od Zachodu (pomijając Grecję :P)
Nie wydaje mi się. Ja mam inne podejście. Z tym zachodem to też jest różnie.
Wybiera się ktoś dziś na nocne turlanie po mieście?
a dzie? a jak nas Arasz autobusem bedzie gonił ? :D