No i psu w... pada...
A tak fajnie żarło.
a ja wracałem właśnie. Śmiesznie sie jeździ w śnieg.
Ale jutro na ulicach powinno być szaro.
No niestety, kilka dni niefajnych się szykuje. Dzisiaj jechałem w dzień, piękne słoneczko... no super.
Arasz, wcześniej nie doczytałem Twojego Ps - no to w sumie jak na pierwsze tankowanie nie wyszło najgorzej i niestety chyba będziesz musiał polubić częste tankowania... 6-cio litrowy zbiornik nie powala...
Szaro... fajnie w śnieg... Nie kuś :-)
Tak, zbiorniczek niewielki, ale i pod domem i pod pracą stacja, ryzyko zapomnienia niewielkie.
No szkoda, myślałem że jeszcze trochę i przegląd po 300... A mam dla serwisu kilka uwag: coś skrzypi w przednim zawieszeniu (jak zmarznie na dworze) + gaśnie jak zamknie automatyczne ssanie, a jeszcze się nie nagrzeje (trzeba pospodtrzymywać obroty). Pewnie do regulacji gaźnik, a to skrzypienie to nie wiem. Może piasek gdzieś na włazi... No i chyba klocki trą, chociaż to akutakurat może być po prostu rdza po tym syfie z ulicy.
Pewnie trochę ma za niskie wolne obroty, ale da się z tym żyć. Co do klocków, to u mnie docierały się prawie 200 km. Ale fakt, teraz trzymają świetnie i nic nie piszczy. To nie rdza, bo nie zdążyłaby się wytworzyć z dnia na dzień...
Mówisz, że z dnia na dzień za szybko...? Hmm, w samochodzie (moim) właśnie tak to działa, jednego dnia jazda po syfie, następnego o poranku chrobot z hamulców przez pierwsze kilka metrów. Ale pewnie masz rację, muszą się ułożyć i przestaną trzeć, a że ja za szybko nie latam, a hamuję raczej silnikiem a jeśli już hamulcami, to delikatnie (bo ślisko), to układanie się klocków może potrwać :-) One nie piszczą, tylko lekko trą jak się toczy (rano), potem już nie słyszę.
Bardziej ciekawi mnie dźwięk, który na zimno (tylko jak stoję na zewnątrz) wydobywa się gdzieś z okolicy kierownicy/przedniego zawieszenia i tylko przez pierwsze kilka metrów jak jadę po bardzo nierównym. To coś jak skrzypienie/zgrzyt. Nie wiem, czy plastiku, czy metalu o coś. Nie ma tego dźwięku rano, jak ruszam z domu (skuter stoi pod ziemią i ma 6-10 stopni na plusie). Znika po chwili i ciężko mi go zidentyfikować. Włazi gdzieś piasek i się szybciutko wysypuje...? Słyszeliście coś takiego u siebie?
Zapewne przeciągasz auto (może skuter też?) przez jakieś kałuże. W tej wodnej zawiesinie, cząsteczek piachu raczej nie brakuje i to one zapewne się tak wdzięcznie wycierają. Co do skrzypienia skorupy (?), to zapewne ustanie w wyższej temperaturze. Okaż skuterkowi nieco zrozumienia i poczekaj... a złość ewentualnie wyładuj na serwisie... ;)
Docieranie tarcz hamulcowych poszło mi szybciej na 50-tce 2t... W 125-tce 4t faktycznie hamowanie silnikiem jest dużo skuteczniejsze i docieranie tarcz wyraźnie się wydłużyło...
Powiem Ci, że jeśli chodzi o hamowanie silnikiem, to byłem w szoku. Jak Wam pisałem, to mój pierwszy kontakt z dwoma kółkami (poza rowerem) i zawsze motor/skuter kojarzył mi się z dwutaktem, a ten z wolnym kołem (mieliśmy w rodzinie Wartburga). Wsiadłem, jadę, a ta cholera hamuje silnikiem lepiej, niż samochód. Używanie hamulców przy moim stylu jazdy (w tej chwili) to ostatnie kilka metrów, żeby nie powiedzieć, centymetrów :-)
A skuterek kocham miłością pierwszą, nie wyżywam się, dopytuję, bo nic nie wiem i mnie ciekawią te odgłosy. Opieram się na tym co słyszę, a słyszę sporo (w samochodzie) i jestem w stanie powiedzieć co się dzieje. Na skuterze trochę słabiej, bo kask tłumi, ale za to jego fanaberie czuć w tyłku :-)))
Nowy wpis, bo nowy dzień i nieco o czym innym.
Pogoda.
Ja pierdzielę, no dziś, to mi rączki w tych rękawiczkach odpadły rano. DRUID, przesiadam się na narciarskie, nie wiem, czy będę do końca wiedział, co robię z gazem i hamulcami, ale wolę tak, niż stracić palce (dupsko dziś uratowane spodniami narciarskimi).
Chłopaki, te "mufki" na manetki, to coś dają? Sprawdzają się? Jakiś produkt godny sprawdzony/polecenia? Czy gadżet bez sensu?
No to Ty Arasz to jesteś twardziel. Ja już przy +5C odkryłem Vizir. Strój musi być jak na lodowiec. Rękawice Thinsulate sprawiają, że ile bym nie jechał, to w rączki ciepło. Nie jest nimi dużo trudniej obsługiwać manetki, niż ciężkimi motocyklowymi... Wiem, wiem... bezpieczniej byłoby w specjalnych zimowych motocyklowych, ale bez przesady.
Mufki jak najbardziej się sprawdzają, ale z nich też trzeba wyciągnąć rączki w przypadku gleby, a większość tych, których znam nie zakłada do nich do środka rękawic, albo zakłada cienkie - letnie. Odpuściłem więc sobie ten wynalazek... Już bardziej zastanawiałem się nad motokocem... ale... nadal się zastanawiam... ;)
Na właśnie, też trochę wychodzę z założenia, że bez przesady. To jest skuter, nie ścigacz. Te wszystkie ochraniacze, to trochę nie przesada...? Ja wiem, zależy jak kto jeździ i czy już tarł dupą o trotuar, czy jeszcze wydaje mu się, że da się tego uniknąć :-) Być może i ja zmienię zdanie po pierwszym szlifie, ale teraz wydaje mi się, że jednak przesada. Wystarczy mi dobry kask i wzmocnione rękawice.
OK, to mufki sobie darujemy. Byłem w którymś ze sklepików przy Górczewskiej róg Prymasa, twierdzili, że do mojego dobiorą motokoc. Ciekawe tylko, za ile :-) Na razie jeszcze odpuszczam, ale rękawice grubsze być muszą, tak dłużej nie dam rady, bo przestanę móc stukać w klawiaturę.
Zmienisz mnie raz przytulił czarny kolega jak jechałem swoją Yamahą Maxter to mimo że byłem w grubej bluzie miałem zjechany cały prawy bok o dłoniach nie wspominam a wszystko przy małej prędkości i tylko dlatego że jakiś yntelygent gadając przez telefon wymusił pierwszeństwo tak więc tak potem skuterek stał przez dwa czy trzy tygodnie bo miałem strach jeździć :D
Widziałem nie takie rany i chłopaki z tego wychodzili :D
arasz74 napisał:
OK, to mufki sobie darujemy. Byłem w którymś ze sklepików przy Górczewskiej róg Prymasa, twierdzili, że do mojego dobiorą motokoc. Ciekawe tylko, za ile :-) Na razie jeszcze odpuszczam, ale rękawice grubsze być muszą, tak dłużej nie dam rady, bo przestanę móc stukać w klawiaturę.
To niestety nie jest tani element wyposażenia, ale widziałem że np. niebywale popularny we Francji. Chroni i od zimna i od deszczu i od błota. Na dodatek jest dobrym pokrowcem. Taki jak do Twojego to chyba to: http://motokoce.pl/258-agility_city/
Teraz jest problem z zimnem. Ja już przeszedłem sezon letni i powyżej +20C używałem z powodzeniem skórzanych, cienkich, białych rękawic roboczych rodem z Castoramy. Sprawowały się super. Niektórzy używają takich właśnie rękawiczek do mufek.
Krupek, ja to wszystko przerobiłem na białym (śnieg: podarte ubrania, poorana twarz, połamany kask), dlatego boję się jak cholera czarnego (asfalt). Ale mimo wszystko gdybym maiał zakładać wszystkie te ochraniacze, to bym chyba odpuścił. Rozumiem, jak ktoś się wścieka (jak Paci) na qadzie, rowerze albo krosie, ale "emeryt" na wycieczce skuterkiem....? Jak mi jakiś cymbał w złym momencie wyjedzie, albo ja popełnię głupotę, to mi chyba żaden żółwik nie pomoże...
DRUID, dzięki. Fajny kocyk, chyba się skuszę. Też w Paryżu sporo tego widziałem (pewnie dlatego, że byłem na wiosnę, jesienią i w zimie), a we Włoszech (tych za przełęczą Brenner) nie (ale tam to było lato). Jeszcze chcę jakieś nakładane na jeansy spodnie nieprzemakalne nabyć, myślami już jestem w wiośnie :-)
Myślisz, że lekkie rękawiczki rowerowe na lato się nadadzą? Mają trochę plastikowych i gumowych wzmocnień tu i tam + poduszki żelowe, a fajnie oddychają.
I wściekam się dalej na moto mimo licznych urazów:)Jak masz sobie zrobić krzywdę to sobie zrobisz i żółwik nie pomoże, w przypadku moto lub quada masz jeszcze szansę się nim zasłonić a na nartach,rolkach itp nie masz już czym tylko walisz w przeszkodę bezpośrednio tyłkiem lub odwłokiem.arasz74 jeździsz na nartach to wiesz że osiągnięcie 60kmh nie stanowi problemu.
Swojej prędkości na nartach nie znam, ale mam 170cm/100kg, więc na stoku jestem jak pocisk ( mało kto może mnie dogonić). Albo na sobie przerobiłem, albo widziałem efekty działających sił i nie jest to nic sympatycznego. Na asfalcie nie chcę sobie tego nawet wyobrażać, szczególnie, że dookoła nie inni narciarze, tylko rozpędzone półtoratonowe samochody.
arasz74 napisał:
Krupek, ja to wszystko przerobiłem na białym (śnieg: podarte ubrania, poorana twarz, połamany kask), dlatego boję się jak cholera czarnego (asfalt). Ale mimo wszystko gdybym maiał zakładać wszystkie te ochraniacze, to bym chyba odpuścił.
Powiem ci że jak sie po sezonie zimowo-zimnym przesiadam z jazdy w full ciuchach na spodnie i adidaski to sie czuje jakbym w majtkach jechał. Potem to mija ale pierwsze 20 minut to jest jak jazda w samochodzie bez drzwi i pasów... no czegos brakuje, jakis taki odsłoniety jesteś.
WOMBAT, w czym jeździsz latem, bo rozumiem, że nie w szortach i klapkach?
Co jest wygodne, ale w miarę bezpieczne na gorące dni? Coś dłuższego na ręce? Ja teraz ganiam w jeansach z bielizną termiczną pod spodem + koszulką, polarem i zwykłą kurtką outdoor na sobie. Nic specjalnego. Wczoraj zmieniłem spodnie na narciarskie, bo się zrobiło niemiło i dobrze, bo by mi wszystkie włosy z tyłka poodpadały. A tak, przynajmniej tam jeszcze mam loki :-)
w lato jeżdżę w kasku i adidasach - tzn normalnie ubrany + kask. Natomiast jakbym mieszkał nad morzem to bym jeździł w klapkach i gaciach jak to jest w 99% miejsc na świecie tam gdzie jest słońce i plaża.