Opinie: Czy Warto Kupić Chiński Skuter?

Miałem nie pisać,ale napiszę bo tak nakazuje prawda....a prawda jest taka że pierwszy raz zgadzam się w 100% z postem powyżej Benkape i kurteczka jestem zdziwiony....

Trudno nie przyznac Benkowi racji. Jesli kupuje się coś to nie po to by leżało czy stało tylko żeby tego używac. Może chiński kosztuje mniejsze pieniądze niż markowy ale też jest sprzetem użytkowym i nie powinno nic odpadać czy się urywać. Mam prawo używać czegoś za co w końcu zapłaciłem.

Ja rozumiem, że często zakup chińskiego skutera jest efektem wymuszonego kompromisu - nie wszystkich stać na zakup nowego markowego sprzętu. A z zakupem używanego też bywa różnie. To zdołam zrozumieć, choć osobiście wolał bym wziąć jakiś mały kredyt i kupić jednak coś markowego - za to cieszyć się bezawaryjną jazdą - ale to jest moje jedynie zdanie.
Jednak, jak czytam posty gości, co rzekomo dysponują budżetem 5-7tys. zł i z uporem maniaka próbują usprawiedliwić na forum swój wybór chińskiego skutera, to ja czegoś naprawdę nie rozumiem.
Ale trudno. Każdy uczy się na błędach - skoro rady innych użytkowników do nich nie trafiają - ich strata.
Mam tylko nadzieje, że już niebawem ceny chińskich produktów zrównają się z bardziej markowymi, a wtedy ktoś może jednak zauważy, że tak naprawdę różnice cenowe nie są już tak duże. Ale i wtedy zapewne znajdą się tacy, którzy dla nieco nowszego dizajnu wyłożą każdą kasę jaką zażyczy sobie importer. No trudno, ktoś musi napędzać koniunkturę - szkoda tylko że na Dalekim Wschodzie :-)

"Chinole" mają zła reputację chyba przez ich użytkowników takich pojazdów. Często jest to ich pierwszy jednoślad, nie mają na ten temat dużej wiedzy i często nie do końca prawidłowo go użytkują. Sam jestem posiadaczem Routera Bassy, jeżdżę 2 lata. Przez pierwszy rok nie miałem zbyt dużej wiedzy. Mimo to - skuter raz był w serwisie, zapłaciłem 300 zł.

//"chiński wyrób chyba częściej stoi w garażu w długiej kolejce u lokalnego mechanika"// Ta. Chyba do przeglądu.

Tak swoją drogą - zamiast dzielić się na dwa obozy, może lepiej napiszcie ile razy wasz jednoślad zawitał w serwisie? Będziemy mieli porównanie.

Mój Router Bassa 50 - rocznik 2011, 1 raz w naprawie, koszt: 300 zł.
A jak u posiadaczy markowych skuterów? Pochwalcie się.

Dobra koledzy, ja też chcę jakości, ale mój punkt widzenia jest teraz taki, że kupuję akurat to co jest popularne.
Tak, to co jest popularne i co jest łatwo naprawić (lub nawet wymienić na gwarancji na inny wolny od wad), bo są do tego relatywnie tanie części, dobry dostęp, etc.
Powodem takiego mojego postępowania jest fakt m.in. że przez ładnych kilka lat wyedukowałem się solennie na innych sprzętach, sprzętach potrzeb rzędu drugiego. :D
Zakupiłem (z produktów markowych oczywiście) najdroższy czajnik elektryczny, najdroższego robota uniwersalnego, najdroższą pralkę (akurat ten Bosh mnie jeszcze nie zawiódł), najdroższą maszynkę do strzyżenia łepetyny, podobno najlepszą i najdroższą golarkę do tego mojego trawnika na fejsie i co?
A nic, niby było cacy, gwarancja się skończyła, potem zaczęły się kończyć i te sprzęty. :(
A to wyłącznik termiczny wysiadł, a to nóż tnący w robocie kuchennym wyskoczył z obudowy, to ostrza tnące się stępiły (zakup drugich okazał się niemożliwy, bo ten mój podobno prestiżowy model zastąpił już zupełnie inny równie prestiżowy model), a wodoodporny model golarki okazał się jednak po pewnym czasie nie tak, aż bardzo odporny na tę wilgoć. :(
Ot, historia banał, a morał z tego jaki?
A taki, że od kiedy nie pcham kasy w to co najdroższe i rzekomo najlepsze, a kupuję to co jest dość popularne (sprzęty AGD, ogrodnictwo, poprzez elektronikę użytkową, a na pilarkach, kosiarkach oraz skuterach i samochodach kończąc) skończyły się moje problemy z dostępnością części zamiennych przy ewentualnych naprawach czy modernizacjach. Lata mijają, a te linie produktów lub części nadal są klepane, bo są nadal popularne. Ot, banał. :D

Mało tego, teraz stać mnie na więcej rzeczy, a i w mojej uwadze jest zapoznać się nieco wcześniej z jakością tego co chcę zakupić.
Poza swoją własną wiedzą nabytą, korzystam również z portali typu Opineo i pokrewnych i jak dotąd jestem dość zadowolony ze swoich zakupów i wiem, że nie muszą zawsze być markowe, powinny być za to popularne. :P

Faktem jednak jest, że ani myślę kiedykolwiek wydawać takie 6000 zeta na coś co jest napędzane silniczkiem o pojemności tych 50 cm3, bo za taką kasę mogę już zniuchać sensowną furę z budą w ocynku. :P

Jeżeli ktoś będzie potrzebował sprzętu niezawodnego np. na dojazdy do pracy, macie tutaj rację, niech dołoży i kupi markowy i to raczej nowy nawet, ale dla takich młodych i narwanych, co to się dopiero mają układać w roli kierowników i kierowniczek tych dwóch kółek z silnikiem spalinowym, to wystarczy nawet taki sprzęt z marketu, bo jak nawet taki nim glebę zaliczy, silnik może zatrze, będzie tuningował na wariata, itd., to zawsze tam szkoda jednak tego trochę jakby mniej. :D

Ja prawie rok analizowałem i dojrzewałem do zakupu skutera (skoczyć do marketu, do znajomków, do lasu, na grzyby i na ryby), oczytałem się trochę tutaj na forum (Pietro, dostawcy i sensowne wpisy też kilku innych osób) i wybrałem finalnie takie popularne pierdzikółko z marketu za rogiem i ono jak na moje potrzeby zdaje egzamin.

Jak Ty, kolego Benek będziesz pisał jakiś postulat czy petycję w sprawie poprawy jakości i serwisowania produktów wyprodukowanych w Chinach (składanych i serwisowanych często jednak w Polsce), to daj mi znać, podpiszę się dwoma nawet rękoma.
Ale jednak jak coś tak jakościowo awansuje to i cenowo pewnie też. I koło się zamyka. Kolejny banał.
I to chyba tyle w tym temacie z mojej strony. :D

Pozdrawiam wszystkich, ja Chinol, przedstawiciel pracującej klasy średniej.

Yamaha X-max 125 rocznik 2007,prawie 40000km przelotu-1 raz serwis,pompa wody-270zł z robotą.A tak to tylko wymiana oleju,filtrów,klocków hamulcowych,opon i nowy akumulator-wszystko robione samemu pod domem.Są to wszystko rzeczy które po prostu kończą się po latach 6 eksploatacji i trzeba nowymi zastąpić.Także praktycznie bezawaryjny sprzęt.

Chinol_180 - kolego, uwierz mi, że zdecydowana większość klientów nie kupuje skuter, by samemu ciągle coś w nim grzebać , coś naprawiać, coś poprawiać po producencie. Oni naiwnie myślą, że jak wydadzą swoje ciężko zarobione pieniądze, dostaną w zamian sprzęt, który zagwarantuje im bezawaryjną jazdę.
Wiem, że wśród klientów są i tacy, którzy świadomi jakości jednak kupują chińskie produkty, przeświadczeni o tym, że posiadane umiejętności pozwolą im ogarnąć temat napraw, ewentualnego tuningu. Jednak ogrom postów niezadowolonych klientów utwierdza mnie w przekonaniu, że przeciętny użytkownik chińskiego motorowera nie zawsze jest w stanie sobie z nim poradzić.
Miarodajne było by określenie, jak wiele nowo zakupionych skuterów jest naprawiane w okresie trwania gwarancji - czyli w okresie od zakupu do dwóch lat. I weźmy też po uwagę te przypadki samodzielnych napraw przez użytkowników, którzy zrezygnowali z przeglądów gwarancyjnych a co za tym idzie prawa do reklamacji.
Podejrzewam, że liczba chińskich pojazdów, które nie psuły by się w tym okresie stanowiły by niewielki odsetek całości.

Ja mam rometa 700. Niektóre śruby były nie dokręcone, ułamała mi się śruba od tłumika. Pękł bagażnik choć nie był przeciążony. Odpinały się światła, skuter zaczął słabo odpalać bo gaźnik wyciekał. Ponieważ skuter był zablokowany na 40km/h po dotarciu odblokowałem zakładając odblokowany moduł i sportowy wariator. Po dobiciu 1950km okazało się że mam straszne luzy na wale a przeciw talerz wariatora ma starte ząbki. Za naprawę luzów czyli nowe łożyska i coś jeszcze na markowych częściach zapłacę jutro 300zł + postanowiłem założyć nowy cyl z głowicą rms to kolejne 300zł, nowy wario wm motor+rolki 70zł i złożenie 100zł. Ogólnie jak brać chiński to tylko 4t. Z moich obserwacji mnie i kolegów. Skutery 4t naprawdę rzadko dopada jakaś większa awaria która sporo kosztuje co w 2t zdarza się dużo częściej. Teraz żałuje że nie dozbierałem do kymco agility 4t lub nie kupiłem najtańszego chinola w 4t za 1500zł. Ogólnie polecam dołożenie do czegoś markowego ew. kupno małego chinolka w 4t za 1500-1600zł ew. większego za lekko ponad 2k. Nie polecam chińskiego 2t bo po odblokowaniu się rozleci. Oczywiście to też zależy od skutera ale jednak 4t mniej się psują.

No nie no, Kargulec... Bez urazy ale rozbawiłeś mnie swoim wpisem. Chińskie 2T odblokowane się rozleci... Moje jakoś się nie rozleciało. Kreciło nieraz pewnie 9000 obrotów przez 15 km bez przerwy i co? Stoi sobie teraz pod blokiem i czeka aby mnie jutro zawieźć na ślub Basi i Marka. 25000 km wybiło wczoraj z czego parę ładnych tysiecy zostało zrobionych przez podjeżdżanie od domku do domku, nieraz nerwowo i pod presją czasu oraz na uciekaniu przed kundlami po dołach i kamieniach. Troche się rozlatuje ale tylko troszeczkę. Tyle ile powinno i nie więcej. JEździ i posłuży jeszcze... No chyba, że potrąci mnie cięzarówka - pogniecie ramę i połamie plastiki, a ja będę umierał ze śladem opon odciśniętym na twarzy i z ustami pełnymi własnych bebechów albo z akumulatorem w brzuchu...

Proszę o pomoc w decyzji jaki skuter zakupić - dla starszej pani ;). Mam trochę latek niestety, lecz czuję się jeszcze na chodzie. I mam zamiar zacząć jeździć motorowym jednośladem. Na co dzień jeżdżę autem, ale dobijają mnie korki. Poza tym zawsze marzyłam o motocyklu, ale tego nie przeskoczę. Nie zalezy mi na prędkosci powyżej 50 km, bo o d tego mam samochód, nikogo też wozić nie będę. Chcę po prostu dojeżdżać do pracy, no i mieć trochę frajdy :)). Najważniejsze jest dla mnie, by się ustrojstwo nie psuło, a naprawy były proste (nie własnoręczne lecz w łatwo dostepnym serwisie. Moge wydać ok. 4000, używanych obawiam się by nie kupić zajechanego egzemplarza, doradzić nie ma kto, zdecydowanie więc nowy - na gwarancji. Rozważam Kymco Agility, Peugeota Kisbee, Romet kusi ceną, ale złe opinie.

Kymco Agility 4T lub Kymco Vitality 2T.Peugeota nie polecam bo Francuzy w skuterach są mierne z wytrzymałością.A Romet droga Elu to naprawdę niech Ciebie nie kusi,żebyś potem nie płakała rzewnymi łzami że zaoszczędziłaś troszkę kaski i teraz on stoi ciągle w serwisie.

Prawda jest taka jak dbasz tak masz ja kupiłem w tym roku RS14 z 2013roku i jeżdżę nim pół roku i miałem problem z cewką z mojej winy i teraz na koniec sezonu aby nie było nudno muszę wymienić gąbkę w filtrze bo nie czyściłem jej dość często.. Wszystko z mojej winy więc moim zdaniem nie ważne jest jaki to skuter teraz wszystko jest pod chiny i całkiem nieźle im to idzie bo zajmują się tym takie firmy jak ngk, ducati, morini i powiem tyle bez żadnych < tuningów > skuter ma bardzo dobre przyśpieszenie koledzy mają firmowe skutery i są w szoku jak go widzą bardzo dobrze się prezentuje jak i wizualnie i technicznie.

Zdefiniuje ktoś z kolegów /"Jak dbasz tak masz ?"/.Miałem swego czasu chiński skuter i zawsze na czas wymieniałem olej,czyściłem filtr itp.Nigdy skutera nie katowałem,nic nie wymieniałem a mimo to psuł się nagminnie.Nie przemawia do mnie taki tekst jak dbasz......co więcej można robić poza wymianą oleju,filtrów i normalną eksploatacją ?.Czy chiński skuter trzeba kłaść do łóżka aby przypadkiem nie zmarzł ? :).Jak dla mnie nigdy więcej chińszczyzny,sa awaryjne,nie sa porządnie poskręcane,a materiały z jakich są zrobione wołają o pomstę do nieba.

Chiński skuter na dojazdy do pracy, do sklepu czy kościoła - tak. Do używania zarobkowego - nie (choć zdarzają się wyjątki ale trzeba mieć szczescie żeby na nie trafić).

"Jak dbasz tak masz" - parafraza polskiego przysłowia ludowego "jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz", często używane przez posiadaczy skuterów chińskiego pochodzenia, którzy trafili na udane egzemplarze lub ich felerny się jeszcze nie rozpadłe. :)

Sama fraza ma za zadanie połechtać ego osoby używającej tego stwierdzenia, dodatkowo podkreśla profesjonalne podejście do użytkowania i konserwacji ww. sprzętu. :)

Ja uważam że po prostu trzeba mieć szczęście i dokonać świadomego wyboru. Ja po przemyśleniach i mając na uwadze złe opinie o chińskich produktach, nieco obawiałem się zakupu mojego Salmo. W końcu zdecydowałem się i nie żałuję, gdyż wziąłem pod uwagę moje doświadczenia ze sprzętami z PRL-u, potrzeby, i rozwiązania techniczne.
Po pierwsze miał mi służyć w pracy do rozwożenia listów - tak więc niski przekrok i ze względu na nasze drogi duże koła.
Po drugie - tylko manual napędzany łańcuchem jako rozwiązanie pewne, trwałe i niezawodne.
Po trzecie 4T ze względu na oszczędność paliwa, trwałość i cichą pracę.
Tak więc wybór padł na Zippa Salmo - jako na największy motorower z niskim przekrokiem na dużych kołach - dodatkowym atutem był bagażnik oraz cena mieszcząca się w moim budżecie.

A teraz wyniki eksploatacji:
Od pierwszych dni motorower bardzo mnie ujął rozwiązaniami technicznymi i wygodą jazdy. Na początku było kilka drobnych niedociągnięć - np oszukujący wskaźnik paliwa, czy zwarcie na czujniku stopki bocznej powodujące gaśnięcie silnika.
Obie rzeczy rozwiązałem we własnym zakresie bez żadnych kosztów.
Obecnie mam 25610km i nie miałem żadnej awarii silnika wynikającej z wadliwej jakości części. Jedyny raz kiedy go pchałem to był 1km zaraz po wyjeździe z domu - po prawie 13000km do silnika dostał się kawałek gumy który podparł i zaklinował zawory. Prawdopodobnie był to jakiś nadlew na gumowym króćcu ssącym. Po wyjęciu odpalił od razu. Aha - i dwa razy przeceniłem możliwości i zabrakło paliwa, ale daleko do stacji nie było. :-D
Poza tym jedyne rzeczy które robię to zużycie eksploatacyjne, wymiana płynów i tankowanie.
Było kilka drobnych usterek które w każdym przypadku dały się usunąć we własnym zakresie, bez konieczności wydawania kasy - no może poza trzema regulatorami napięcia - ale to koszt 15zł.
A teraz to co przeszedł ten silnik - pomimo tego pracuje bezawaryjnie:
1- 2 trasy około 340km jednego dnia (w jednej z nich półkilometrowy stromy podjazd w Nakle n/ Notecią - pomimo upału bez oznak przegrzania) i kilka tras ponad 100km. Takich po 40-90km to nie zliczę.
2- Jazda w najgorszych warunkach (upał, mróz, korki, oberwania chmury połączone z burzami, całodzienne deszcze).
3- W tym roku ponad 6000km jazda w 2 osoby z maksymalną ładownością.
4- Nauka koleżanki - strzały ze sprzęgła i inne atrakcje. :-D Ale będę sprawiedliwy - mi też parę razy się zdarzyło.
5 Dwukrotne holowanie skutera który z kierowcą był cięższy ode mnie.
6- Uderzenie boczne przez samochód - poza połamanymi plastikami, wszystkie ważne podzespoły całe.
7- Powrót 9km bez powietrza w tylnym kole - musiałem odebrać dziecko i nie mialłem wyjścia. Ale opona i felga pozostały nienaruszone.

Tak więc przeszedł chyba wszystko co mógł. Wciąż spisuje się bez zarzutu. Zasługą jest nie oszczędzanie na olejach i paliwie, oraz jazda z rozsądnymi prędkościami jak na taki pojazd. No i serwisuję sam, i nie oddaję do partaczy za ciężką kasę.
Skrzynia biegów pracuje wciąż jak nowa - jak dla mnie te pseudo automaty to jakieś chore nieporozumienie, awarie wariatorów, sprzęgieł, wytarcia rolek i zerwania pasków są nagminne. Pamiętam swoje motorynki - silnik był zjechany totalnie, lecz zębatki w skrzyni biegów wyglądały jak nowe. Trwałość skrzyni biegów MUSI BEZWZGLĘDNIE przewyższać trwałość silnika. Co nam po sprawnym silniku skoro przeniesienie napędu jest zawodne? Nie wyobrażam sobie że przekładnia w skuterze dobije do 26000km i będzie wyglądać i pracować jak nowa. W dodatku w razie awarii przekładni nic nie zrobimy w trasie bez specjalistycznych narzędzi - ja za pomocą śrubokręta i zapasowej spinki do łańcucha jestem w stanie założyć rozpięty łańcuch w 5 minut, chociaż nigdy mnie to nie spotkało.
Oczywiście czasem jakiś plastik pęknie - ale nie oszukujmy się, często jeżdżę po drodze która nie nadaje się aby wpuścić na nią jakikolwiek pojazd mechaniczny. Czasem wsiadam i pokonuję trasę ponad 100km zabierając cokolwiek tylko dla zasady - znam go już tak dobrze że wiem że zawsze wrócę do domu.
Ja jestem zadowolony z zakupu, ale dokonałem go świadomie, kierowany własnymi doświadczeniami i potrzebami. Poza tym po zakupie dostosowałem go nieco do własnych potrzeb i od tej pory spełnia moje oczekiwania doskonale.

Michale, szacunek dla Ciebie za ten wpis, aczkolwiek mnie właśnie zauroczyły napędy CVT (kręcę manetką gazu i jadę), bez ciągłej inspekcji obrotomierza.

Sebastianie, raczysz tutaj sobie nieco drwić, jak mniemam.
Ja kupiłem i nieco zadbałem, tylko jeden raz i mam to samo toczydełko, nadal, cały ten czas. :D

Kupić tanie i całkiem nowe, rozłożyć to, potem złożyć to sensownie do kupy i jest już całkiem tanie wożenie swojej własnej nawet... kupra (ale jak to kto tam już woli określać tę część tylną, siedzącą, na użytek własny).

Jeden lubi jajecznicę (z takich pięciu bitych jaj) i z cebulą dymką, a drugi chwali sobie i poleca innym (niezawodny podobno), motorower marki Kymco. :D

P.S. Bernardzie, widzę, że jak nie masz o czym rozmawiać, to rozmawiasz o czymkolwiek. ;-)

A potem mijamy takich szczęśliwców, co grzebią nieustannie na poboczach w swych wozidełkach, albo pchają kilometrami do domu - jednak uśmiech na twarzy nada im się maluje, bo są wszak szczęśliwymi posiadaczami swoich upragnionych maszyn :-) A te drobne częste wpadki to nic... Bo przecież każdy wiedział na co się pisze kupując takie wyroby, prawda?

benekpe napisał:

A potem mijamy takich szczęśliwców, co grzebią nieustannie na poboczach w swych wozidełkach, albo pchają kilometrami do domu - jednak uśmiech na twarzy nada im się maluje, bo są wszak szczęśliwymi posiadaczami swoich upragnionych maszyn :-) A te drobne częste wpadki to nic... Bo przecież każdy wiedział na co się pisze kupując takie wyroby, prawda?

Niedowiarek... ;-)
Zapraszam do mnie - wypuszczę Cię w 100km trasę bez względu na porę i temperaturę bez niczego na moim sprzęcie i zobaczysz jak pracuje fabryczny silnik i skrzynia po takim przebiegu. Jeżeli pojedziesz według moich zaleceń to gwarantuję że z powrotem wrócisz do mnie na kołach.

Chinol_180 - zabawa biegami też ma swój urok, mogę jechać spokojnie, lub przeciągnać go na biegach. Nie muszę patrzeć na obrotomierz - silnik sam mi "mówi" co mu potrzeba.

Ja wybierając miedzy schowkami a manualną skrzyną jednak pozostanę przy schowkach. Jakoś lepiej się czuję z tym, że mogę zabrać to i owo ze sobą niż że mogę poprzeciągać i poprzełączać. Co nie znaczy, że nie lubię sobie poprztykać...

Gdybym miał kase kupiłbym Kymco lub coś lepszego. A tak pozostałem przy chinolu ale jakoś nie żałuję. Co prawda nieraz sprawdził moje cierpliwość, wytrzymałość i siłę fizyczną oraz nauczył tego i owego to jednak uważam, że te 2577 zł nie było zainwestowane źle. Złe natomiast było obchodzenie się czasem ze sprzętem i słuchanie rad pseudomechaników. Gdybym chociażby lał od początku dobre oleje do mieszanki to jestem pewien, że do tej pory nie tykałbym się silnika i jeździł na oryginalnym cylindrze z fabrycznym tłokiem.