Nie zapominaj, że te "Adasie" też są robione przez Żółte Rączki, hehe
R2_D2 napisał:
Nie zapominaj, że te "Adasie" też są robione przez Żółte Rączki, hehe
dokładnie to samo chciałem napisać Artur :-))
No to może samochód Volvo..... Hmmm, to też już Chińczyk. :)))
Albo "markowe" jeansy.... to też niestety Żółtek itd. itd.itd.......
Fabryka chińska nie jest równa chińskiej fabryce. Oczywiście wiele rzeczy robią w chinach, ale jak robi to firma z marką to narzucają odpowiednie normy i kontrolę jakości. Tak jak wszędzie, są też fabryki które buble trzepią np. cylki na allegro po 50zł, które mam wrażenie, że są odlane z cyny...
R2_D2 napisał:
No to może samochód Volvo..... Hmmm, to też już Chińczyk. :)))
Albo "markowe" jeansy.... to też niestety Żółtek itd. itd.itd.......
Artur taki Hindenburg nie wie co to sraj taśma a ty mu tu o autach piszesz - chcesz by żyłka w dupie mu pękła :-))
no.... nie chcę, jeszcze mu się jaka krzywda stanie. A ja bardzo spokojny człowiek jestem, hehe
Nie ważne, która rączka składa tylko z czego ma zrobioną część, jaka była technologia i jak kontrolowana jest jakość. W Chinach jest ponad 3000 fabryk jednośladów i twierdzenie, że każda puszcza buble jest śmieszne. Z resztą każdy jeździ czym mu się podoba, chce akurat marketowym wynalazkiem - jego sprawa. Jeśli posiadanie markowego, dobrego sprzętu jest snobizmem to taki snobizm popieram, choć pewna maksyma mówi, że biednych ludzi nie stać na tanie rzeczy.
Lucek71 - te małolaty niestety nie mogą tego pojąć co napisałeś.
Moja wypowiedź miała na celu uzmysłowienie ludziom, że czasami oszczędne zakupy są złudzeniem. Tak jak napisałeś, Polaków nie stać na tanie rzeczy, my za mało zarabiamy. Potem zaczyna się biadolenie, jazdy po serwisach. Więcej stoi w serwisie na naprawie gwarancyjnej niż jeździ po naszych drogach.
Każdy ma trochę racji. Przelatałem w tamtym roku na chińskim silniku 20200km, niby bezproblemowo, ale że silnik był mocno na dopingu elementy przeniesienia napędu bardzo szybko się zużywały, ale tragedii nie było, koszty użytkowania raczej śmieszne poszło trochę pasków kilka wariatorów, i nigdy mi nie zdechł na środku drogi( no raz pasek strzelił o 22.00, 25km od domu). Teraz mam firmowy silnik, lata bez problemu jest kompletnie bezobsługowy, ale pompę wody musiałem wymienić, za wiatraczek i wałeczek 150zł z wysyłką i to najtańsza reperaturka jaką znalazłem. Ale w tym roku naturlałem dopiero tylko 4tyś km, jak będzie dalej nie wiem wszystko wskazuje że dojeździ do jesieni bez zaglądania, wymiany oleju i na tym kończy się obsługa. Niby fajnie to wygląda z boku ale ten silnik to stary dziad, z nieznaną historią, którego remont kosztuje nie mało, chciałem zimą wymienić wał na nowy ale koszt powala z nóg, wymiana wału na taki średniej jakości kosztuje około 2300zł, wymiana wału na malossi wciągnie 3000zł i to z własną robotą. Coś w tym jednak jest, firmówka może więcej i nie ma gadania, ale jak pierdyknie to w niektórych przypadkach choć siądź i płacz. A china nie jest zła da się tym jeździć a części zamienne może i szału nie robią ale przynajmniej są tanie.
tak się dzieje jak ktoś nie umi użytkować chińszczyzny i kręci manetkę na full i jeszcze więcej , jak wiadomo każdy kupiony u nas chinczyk należy posprawdzać i odrazu dokręcać z odp. siłą wszystkie śrubki i inne dupsy – kontrolować przez co najmniej 500 kilosów. Niestety Mario muszę Cię zmartwić. Romet zaczął się sypać po pierwszym tysiącu kilometrów, a nie jak był na dotarciu. Manetkę przekręciłem jak jechałem w korku 20 na godzinę i dlatego miałem stres, że skuter nie jedzie, a ja pomiędzy samochodami utknąłem. Niestety plastiki i ich łączenia w Romecie 727 to badziew. I nie ja jeden jestem ofiarą tej tandety. A gwarancja takich wad jak mi powiedziano w serwisie nie obejmuje.
Uważam że chińczyki z roku na rok są coraz lepsze. Zaczęła się walka o jakość i wiem że dadzą radę wszystkim innym “oryginałom” - bo ich części też produkowane są w chinach hehehe… Spotkałem za granicą w holandii skutery AGM. Są produkowane w chinach ale dla rynku holenderskiego, który jest bardzo wymagający… przejechałem się takim skuterem, zobaczyłem jakość i postanowiłem kupić. Jest extra wygodny, cichy i design bardzo ciekawy. Jak chcecie sami oceńcie na www.agmscooters.com Pozdrawiam wszystkich posiadaczy skuterów i tych markowych i tych mniej znanych - jeździmy tymi samymi drogami i szanujmy się na wzajem !!!
Co do przenoszenia fabryk znanych marek do Chin i tzw. kontrola jakości... Może nie do końca trafiony przykład ale istotny: jeździłem wczesniej Suzuki Swiftem z 1990 roku. Samochód wyprodukowany w Japonii. Miałem wrazenie, że jest twardy, dosłownie pancerny. Ogólnie wszystko grało gdyby nie korozja. Teraz mam w użytkowaniu Suzuki Swifta z 1999 roku produkowanego na Węgrzech. Samochód nie dorasta tamtemu do pięt pod żadnym względem. Tylne zawieszenie siada (typowe), tylna szyba sama się ciągle opuszcza - tak samo jak całe drzwi kierowcy, oparcie fotela też jest pod innym kątem niż pasażera, nie ma płynnej regulacji kąta oparcia co doprowadza mnie do szału przy późniejszym bólu pleców po chocby godzinie jazdy, dyfuzory nadmuchu nie są wyłączane fażdy osobno tylko wszystkie razem. Korozja taka sama jak w poprzedniku. To jest taka lipa, że ja pierdzielę... Gorsze to niż Tico. I to niby taka sama marka jak za czasów fabryki w Japonii... Guzik prawda!
Za 20 lat będzie wiadomo czy dzisiejsze chińczyki są dobre czy nie....
Ja mam RR50 i jak narazie wszystko gra. Jeżdżę spokojnie, na zablokowanym i staram się dbać o niego. Kolega za to ma 727 i od nowości manetka na full, zaraz potem odblokował, oleju nie sprawdza, chociaż to dwusuw a teraz płacze że się rozpada. Najważniejsze jak się takiego chińczyka używa. Co do Aprili, Yamahy i innych, oczywiście że chciałbym kupić, ale nie mam 13 tysięcy na nową, bo używanej nie kupię, bo patrząc na wszystkie wypowiedzi łatwo dojść do wniosku że każdy kto na takiej jeździ cały czas jeździ z możliwie największą predkością. A kupienie zajeżdżonego japończyka bez gwarancji nie jest dobrym pomysłem biorąc pod uwagę cenę części.
To czy markowy jest lepszy czy też chiński to zależy od wielu rzeczy od tego jak się dba o ten pojazd ale też zależy jak się trafi bo czasem i markowe potrafią się popsuć dość szybko a te chińskie służą przez długi długi czas i odwrotnie. Myślę że spieranie się o to który lepszy nie ma większego znaczenia bo każdy woli co innego a każdy sprzęt czy to skuter czy samochód czy inna rzecz kiedyś się popsuje bo z natury nic nie jest wieczne i niezniszczalne.
A ja miałem Rometa RXL-ch…nia straczna i badziewie,potem Kymco Vitality-to już sprzęt dobry.Teraz śmigam Yamahą dość sędziwą(zaraz siedem lat jej strzeli i 40tyś. kilometrów)ale jest sprawna w 100% i powiem więcej jak skut 7 nic nie trzeszczy,kultura pracy jednostki napędowej wzorowa.Kupiłem ją rok temu i zrobiłem 10tyś.km,w tym czasie wydatek który musiałem zrobić to 200zł-naprawa pompy wody.A tak to nic się nie dzieje,w artykule ten kto pisze że widział ‘‘Czajny’’ 50-tki 4T co bez remontu silnika robiły 90tyś.kilometrów to ćpa za dużo kolo i tyle.Bzdury pie…lić to ja ,ale nie mnie.Podsumowując kto kupi i pośmiga Japończykiem (zobaczy jak to pracuje,co może i z czego jest zrobione) ,nawet takim używanym 4-6 letnim zadbanym i sam dba nie ważne czy to jest 50 czy większa pojemność nie tknie się już nigdy Chinola nawet nowego 9który i tak się skończy grubo przez połową czasu żywota Japończyka) i tyle w temacie…
Miałem chinola Poster50 tandeta kupiłem nówkę i po 2 latach musiałem sprzedać bo się sypało w ciągu 2 miesięcy wymieniłem 3 pokrywy silnika, przewody luzne ,plastyki pękały ,wiem ze prawie wszystko na naszym rynku to pochodzi z chin ale markowy skuter nawet 10 letni to wytrzyma nie jeden skuter z chin.Ktoś napisał e do markowych są drogie części nieprawda są tańsze zamienniki produkowane u nas w kraju
Powiem tak - chińskie skutery są dobre. Jeśli dobrze się trafi, jeśli w miare odpowiednio się o szczesliwy egzemplarz zadba… Można nimi jeździc w trasy, na zakupy, do pracy… Jednak prawda jest taka, że do intensywnej eksploatacji typu dostawa pizzy, kurierka czy rozwożenie listów lepiej kupić coś o jakości co najmniej Kymco. Moja Inca jeździła czery lata “w normalnych warunkach” i było dobrze. Wystarczyło pięć miesięcy ciągłego ruszania, hamowania, jeżdżenia po wybojach itd. aby skuter zmienił się w ruinę.
Rozwala mnie tekst typu "jak się trafi na dobry egzemplarz...". Kupno jednośladu nie powinno być loterią!
Tak samo, jak producent nie powinien w warunkach gwarancyjnych określać limitu przejechanych kilometrów! Nie można zakładać, że kupiony za niemałą kasę jednoślad już po zaledwie 3tys. km zacznie się sypać!
Jaki jest sens zakupu czegoś, co i tak zaraz zacznie się psuć, czasami szybciej, czasami wolniej? Jak inaczej mamy dbać o swoje jednoślady? Wymieniamy regularnie oleje i filtry - i to wszystko!
Nowe chińskie produkty nierzadko kosztują już nawet 6tys. zł!
Zacznijmy w końcu wymagać od importerów, by za te 6tys. zł oddali w nasze ręce maszyny, które zagwarantują nam bezawaryjną jazdę.
Jak czytam recenzje niektórych nowych skuterów, to ręce mi opadają. Już po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów coś odpadło, pękła linka, przestał działać wskaźnik paliwa, prędkościomierz, zgasły światła - wszyscy bagatelizują problem, marginalizując oczywistą fatalną jakość testowanych produktów.
Ktoś inny pisze, że chińczyki są rewelacyjne, bo ceny części zamiennych są tańsze od markowych. Nikt jednak nie mówi tego, jak często psują się te części i w konsekwencji koszty ich wymiany wielokrotnie przewyższają koszty naprawy markowych pojazdów.
Na koniec nie chcę być złośliwy, ale statystyczny chiński wyrób chyba częściej stoi w garażu w długiej kolejce u lokalnego mechanika, niż jeździ po naszych pięknych polskich drogach i bezdrożach.
Ilu posiadaczy tych skuterów miało tą wątpliwą przyjemność pchania swojego skutera do domu, bo on odmówił im posłuszeństwa? Są odważni, którzy się do tego przyznają i do tego ile razy im się to przytrafiło?
Ja pchałem swój skuter w zeszłym roku dwa razy - pierwszy 15 km. Powód? Wlanie do zbiorniczka oleju mieszankowego czegos co olejem nie było. Drugi - też 15 km z powodu złego złożenia wariatora (wymiana paska i rolek) przez kolegę - nie dał jednej podkładki i wszystko się zblokowało, popaliło i rozleciało.
Tej zimy pchałem chyba 7 km w zamieci śnieżnej. Gdzieś dostała się wilgoć i silnik zdechł.
W piątek pchałem 17,5 km. Żle założyłem zapinkę sworznia tłoka (za mocno ścisnąłem i odkształciła się). 1150 km siedziała na miejscu i nie wytrzymała jeszcze jednego zdjęcia skutera ze stopki centralnej. A we wtorek pchałem z powodu zatarcia się nowiutkiego kitu cylindrowego z MotorLandu za 98,40. Tłok stanął w cylindrze. A olej był na 100 procent. 10 lub 12 km ze sprzętem z buta.
Jak widać większosć moich awarii "pchających" była wynikiem mojego zaniedbania.