Opinie: Czy jazda skuterem to obciach?

Oj szkoda mi kolegi, bo widzę że z żoną to masz chyba ciężko. Ja jestem z miasta, ale moja rodzina jest ze wsi. Przez długie lata mało kto miał tam samochód, ale motor, motorower lub skuter każda rodzina. I myślę, że nic złego nie widzieliby gdybym przyjechał na dwóch kółkach. Zresztą ważne jest to co się lubi, a nie to co ludzie powiedzą. Są tacy, którzy cały świat już zjeździli na motorach i szczerze ich podziwiam, a nie wyśmiewam. Pozdrawiam

Mam W domu renault megane III CC i chętnie bym sprzedał i kupił inny samochód i tmaxa nowego za to !!! a potem chętnie bym się pościgał z obgadującym wujkiem staszkiem który wysmiewał moj skuter jadąc skodą felicią !!! moje zdanie… :slight_smile:

śmieszny artykuł, i relacje damsko męskie i rodzinne, i światopoglądowe i nawet motoryzacyjne i społeczne :smiley: Kisiu, jak nie masz dla żony ciuchów, rękawic itd to jej tak nie bierz na dwa kółka bo to właśnie będzie obciach że o nią nie dbasz. Jedź tak żebyście w razie deszczu nie wylądowali w szpitalu z zapaleniem płuc. Powiedz jej tak, tylko słowo w słowo: “Koteczku, przemyślałem sprawę. Nie uważam wprawdzie aby jazda skuterem była obciachem jak mówisz ale ponieważ nie mam co Ci dać do ubrania w razie deszczu to pojedziemy samochodem czy tam autobusem” Ona zmięknie i już następnym razem nie będzie taka ostra

Moja rada zmienić żonę,nic więcej tu nie wymyślisz.

Jeżeli to nie prowokacja zamyślona to Kisiu, żal to czytać. Twoja żona została naturalizowanym mieszczuchem czyli wydaje jej się wsią i wstydem wszystko co nie jest Pałacem Kultury. Ale tylko jej się wydaje bo jak się podzieli światopoglądem to wychodzi z niej wiocha (ew. drobnomieszczaństwo). A dokładnie to kompleks pochodzenia. Jakby tą niechęc na 160km pińdziesiątką argumentowała strachem, dyskomfortem podróży na trzęsidupce żółwim tempem, brakiem ubioru - to by były argumenty i bym ją poparł. Ale argument że to wstyd przed rodziną…ło matko. Zaręczm ci też że gdyby to był największy i najbardziej wychromowany motór na widok którego na ulicy we warszawie robi sie łaaał to twoja żona siedziała by na nim pierwsza i trąbiła żebyś się pospieszył- tak kompletnie wbrew temu co mówi. Wtedy by robiła przed rodziną tą na którą stać na fanaberie za 90 tyś - co zasadniczo zamyka usta wszystkim. Smutne to i wręcz krępujące.

160km na skuterze gabarytu 50cc to już wyzwanie we dwoje. Co innego duży krążownik a co innego miejski śmigacz. Gdyby chodziło o promień 50km to jeszcze ujdzie. Ale fakt faktem dość mocno się w PL utarła pogarda dla małych jednośladów. Proponuję żonie przedstawić koncepcję jazdy microcar'em. Są dwa wyjścia: albo w to wejdzie albo wyskoczy jej na czole "blue screen".

ale tu kontekst jest szerszy i zupełni inny:
- co rodzina powie
- wstyd
- w niedziele nie można sobie żarówki w samochodzie zmienić bo nie wypada..
.
Ale wstać na wiosce o 5 rano w niedziele jak co dzień, wydoić krowę, i świniom żarcia donieść to wypada (bo trzeba i nie ma dyskusji). Dopiero jak sie zrobio miastowe to im zaczyna niewypadać. Ale zasuwać w niedziele do supermerkieta i podle wykorzystywać upokorzonych tam towarzysko ludzi pracujących w niedziele, najlepiej zatankowanym w niedziele samochodem... to wypada. A do kościoła to bryczką (najlepiej na galowo i w nowych skórach)- jak w Samych Swoich: Ty widzisz ludzi, ludzie ciebie widzą...

Fakt 160 km na skuterku 50ccm w dwie osoby sam bym się nie zdecydował, ale z opisu wynika że nie dystans jest problemem tylko materializm, Miałem kiedyś żonę o podobnym charakterze, jak kupowaliśmy auto to najważniejsze było to jak ona będzie w nim wyglądać, nie wazne było jakie są koszty utrzymania, dostępność do części zamiennych itp najważniejsze było jak ona będzie w nim wyglądać, takich sytuacji było masa że ciężko spamiętać, wszystko miało wyglądać bogato, ale w życiu nie przepracowała jednego dnia i nie zarobiła jednej złotówki, o dziwo pochodziła z miasta, ja jestem cierpliwy ale i moja cierpliwość ma granice. Dostała wreszcie kopniaka i się skończyło, teraz tak wspaniale wygląda że ze znajomymi to nawet kontaktu nie utrzymuje bo wstyd być w jej obecnej sytuacji. Ja natomiast postanowiłem zacząć od zera łącznie z tym że wyprowadziłem się z tamtego domu i postanowiłem zbudować swój dom i znaleźć prawdziwą żonę, budowałem dom zagospodarowywałem działkę ale w między czasie szukałem żony, ale jak np umówiłem się z dziewczyną to pożyczałem takiego starego zdezelowanego golfa od siostry bo jak bym pojechał nowym autem to wiadomo? czy nie trafił bym na jakiegoś pasożyta? a tak dzięki zdezelowanemu golfowi pasożyty od razu się demaskowały. Mi się udało znalazłem dziewczynę ze wsi która nie dość że wygląda jak ferrari to jeszcze ma dobry charakter, gdyby było trzeba to te 160km pojechała by i na wozie drabiniastym, gdy teściowi nawaliło auto pożyczyliśmy mu swoje a sami pomykaliśmy skuterem i żadnemu nie przyszło do głowy że to może być obciach, nie dawno kupiłem używany maxi skuter z wada prawną miałem go w garażu ale nie mogłem go ani zarejestrować ani używać, miałem strasznego doła, żona nie informując mnie znalazła identyczny maxi skuter umówiła się ze sprzedawcą zabrała wszystkie oszczędności z domu i zawiozła mnie do sprzedawcy, na miejscu informując mnie że przyjechaliśmy po drugi skuter dla mnie, ja się nie zdecydowałem ale gest był bardzo miły, a skuter z wadą prawną też prawnicy pomogli odzyskać. teraz sama mówi że dobrze że się nie zdecydowałem na zakup drugiego, tego co ona nagrała. Ja po takiej gadce że żona może sie wstydzić tego czym przyjechałem do kogoś w gości czyli tym samym oznaczało by to po części że i mnie się wstydzi, w tym momencie ma z bani imprezę ja nigdzie nie jadę chce to autobus i wio , tylko że w moim przypadku taka sytuacja jest nie do wyobrażenia żebym jak się starał to nie umiem sobie czegoś takiego wyobrazić. Nie mam nic ani do ciebie ani do twojej żony ale tak trochę mi cię szkoda. W niedzielę staram się nie pracować ale ciężko mi to idzie bo ja normalnie to pracuję cały tydzień łącznie z niedzielą ale zdarzają się i wolne niedziele i jeśli mam jakąś awarię czegoś, czegokolwiek to tak naprawiam to w niedzielę, a jak jest trudna awaria np w aucie i trzeba coś pomóc przytrzymać czy coś w tym rodzaju to jeszcze żonka musi przyjść i mi pomóc.

To nie jest tak, że moja żona jest jakaś zła czy coś. Może trochę przejaskrawiłem sprawę będąc pod wpływem emocji. Owszem - jesteśmy różni praktycznie pod każdym względem i nawet znajomi śmieją się, że powinniśmy prędzej się wytłuc niż wziąć ze sobą ślub. Jednak jakoś tak to wyszło, że jesteśmy ze sobą już siódmy rok i chyba nikt nie narzeka z tego powodu. I na pewno nie zamierzam jej zmieniać:-) Owszem, są takie “punkty zapalne” - i to jest jeden z nich. Na wsi myśli się praktycznie. Nie kupuje się pojazdów, którymi nie można jeździć cały rok. Pamiętam opory żony cztery lata temu przed kupnem Inki - i argument, że będę jeździł pół roku, a przez pozostałe pół będzie stała nieużywana. Na wsi samochodem wozi się wiele rzeczy, a - jak wiadomo - skuter ma ograniczoną ładowność. I ten argument, że “na głowę nie pada”… Na wsi skutery są traktowane również jako zabawka dla młodzieży w wieku mniej więcej 15 - 16 lat, po czym młodzież ta automatycznie przesiada się do samochodów i tak zostaje już do końca życia. Może dlatego mój środek transportu postawił by małżonkę i mnie na pozycji “dużych dzieci”… Nawiasem mówiąc przypomniał mi się argument szwagra, że gdybym chciał zostać dostawcą pizzy to bym był śmieszny, bo to praca dla tylko dla nastolatków… Jeśli chodzi o niedziele - owszem, robione jest na wsi to co konieczne, a wszystkie inne rzeczy odstawiane są na bok. Tam niedziela to święto.

bo to wieś.I to jest ta różnica.

Tereny zurbanizowane to zupełnie inny świat niż te niezurbanizowane. Zupełnie różne potrzeby. Nie ma co miksować na siłę tych dwóch światów. Miasto nie śpi, nie zna "wolnych niedziel". Podobnie jest z "rygorami" religijnymi - tutaj nie ma to znaczenia, mało kto się przejmuje tym "co proboszcz powiedział". Oczywiście są ludzie, którzy żyją poza tym schematem. Ale statystycznie, wieś i miasto są jak ogień i woda. Co dla jednego jest istotne, dla drugiego nie ma żadnego znaczenia. Po prostu.

Ja bym akurat wystrzegał się podziałów wieś/miasto, bo to bardziej kwestia pokoleniowa. Obecny dostęp do technologii powoduje, że schematy życia wiejskiego i miejskiego w wielu kwestiach się mocno nakładają i od dawna się same miksują, bo obecnie widać duża migrację ludzi w obu kierunkach.

Wszystko jest do dogadania tylko każda ze stron powinna myśleć w pierwszej kolejności o tej drugiej stronie a dopiero później o sobie i wtedy bez względu na wszystko będzie bajka. Ja za pierwszym razem dałem sobie wejść na głowę z kolanami i finał był fatalny. I pisząc posta wyżej głównie miałem to na myśli że ty tak trochę jesteś pod pantoflem :slight_smile: możesz mieć fajną żonę tylko coś mi to pachnie dominacją jednej ze stron. Co do niedzieli, ja obecnie od 7 lat mieszkam na wsi, nie mam pola itp ale mam dom na 0,5 hektarowej działce, w wolnym czasie staram się odpoczywać, przyjemnie mi się spędza czas grając na akordeonie, ale akurat tego instrumentu moja żona nienawidzi :slight_smile: ale jak mam robotę czy awarię, zataczam rękawy odpalam szlifierki spawarki i co mi w ręce wpadnie i zasuwam, ogólnie to ja jestem z tego znany że w niedzielę można mnie zastać przy remoncie czegoś, i wali mnie to kto co o mnie myśli czy mówi, a najlepsze jest to że akurat w tej wiosce w której mieszkam nie jestem jedyny który w niedziele ma cos do zrobienia. Za to w wiosce w której mieszkają teściowie, tam już jest inna mentalność i inny stosunek do niedzieli

Dużo zalezy od rejonu kraju. Z reguły - im bardziej na wschód tym częściej można spotkać opisane przeze mnie przypadki i większe poparcie dla PiS-u. Ludzie są różni ale często liczy się zdanie szeroko pojętego "ogółu" reprezentowanego przez jakąś, ważną dla nas , osobę.

Jeśli chodzi o pasje - skuter jest mój i żona się nie wtrąca. Jest to mój świat i tyle. Nie bierze praktycznie czynnego udziału w mojej pasji. Są to jak gdyby dwa oddzielne światy zazębiające się w jakimś stopniu. Powiedziałem też, że nigdy nie polubię jej znienawidzonego przeze mnie disco-polo choć będę je tolerował ze względu na szacunek dla niej.

Abstrahując od tematu jednośladu to obraz rysujesz nieciekawy - i jakby się opierać tylko na tym to masakra.

Powiedziałem też, że nigdy nie polubię jej znienawidzonego przeze mnie disco-polo choć będę je tolerował ze względu na szacunek dla niej.

Zamontuj system audio w skuterze i puść jej disco polo z niego. Trolling level expert ^ ^

powiem tak mieszkam teraz na wsi wszyscy świętojebliwi białe koszule kościółek itd ale jak sie moto-quad rozj... to nie patrzy że ja mam też niedziele przychodzą i 'napraw bo sie znasz ' hipokryci jebani' a ja to co pies mnie święta nie obowiązują i jeszcze ci powiedza przecież ksiądz też w niedziele pracuje.sorry za wulgaryzmy ale inaczej nie można

Ja też czasem mam podobny dylemat, zastanawiam się czy aby mój skuter nie jest “za mało męski” i może głupio wyglądam. Lubię jeździć skuterem, sprawia mi to frajdę i tyle. W tym roku jeździłem z mazur na Hel i uważam, że nie ma się czego wstydzić i brać sobie do głowy. W trasie ludzie różnie na mnie patrzyli, ale jak powiedziałem, że jechałem 2 dni i zrobiłem 400 km aby tu dojechać to bardzo miło z szacunkiem i powagą to przyjmowali. Pozdrawiam.

"Lubię jeździć skuterem, sprawia mi to frajdę i tyle. "

I na tym należy skończyć ten nieco "obciachowy" wątek.

Pisanie artykułów o byle g...e mija się z celem, a poziom kolejnych komentarzy szczególnie nt mieszkańców wsi i miasta oraz sposobów poprawy relacji małżenskich, mówiąc delikatnie - zaniża loty.

Drogi Kruku! A ile artykułów sam napisałeś? Może Ty poprawisz to forum swoim wpisem skoro mój zaniża loty? To co - lepiejj czytać o cudownych nowościach Rometa czy Junaka, które nie wymagają docierania, bo są zrobione w tak surowych rygorach, że nie jest ono po prostu potrzebne?Od tego są tutaj blogi żeby wyrażać własne przemyslenia związane ze skuterami, a to, nawiasem mówiąc, właśnie ja podsunąłem Leszkowi pomysł dodania ich do Skuterowo. Możesz też przenieść się na Skutery.net czy Burgmanię.

Wombat - jaki nieciekawy obraz? Może trochę przesadziłem z pewnymi rzeczami ale jakoś się to wszystko toczy. Taka to nasza polska rzeczywistość. "On jechał dwieście na godzinę kiedy we mnie uderzył!" "Tak, motorower mający 4,75 KM rozpędza się do 200 km/h... Chyba z przepaści..."

Tomek - szacunek. Naprawdę.