No poczytałem, dzięki, same mądre rzeczy.
Ale wiesz, teoria to jedno, a życie i tak nas wy… przerobi po swojemu
Wszystko się zgadza, działka jest OK, projekt robiłem sam (narysowałem i zleciłem na tej podstawie projekt architektowi), wojna z żoną o ograniczenie powierzchni trwała… ze dwa lata - i się udało. Dom ma 13x8 czyli 104m2 podstawy, ale tak naprawdę około 80m2 użytkowej na parterze. Dół murowany tylko dla nas (wejście, wiatrołap, salon, kuchnia, sypialni,a łazienka i schody na poddasze), a poddasze (w całości drewniane) być musiało (warunki zabudowy - kąt dachu), więc tam upchnięte 4 nieduże sypialnie + łazienka gościnna. Całość do “odcięcia” gdy nie jest użytkowana. Garażu jako takiego nie ma, zaprojektowana przybudówka o bryle zbliżonej do domu, ale o charakterze stodoły (wrota z przodu, wrota z tyłu, konstrukcja na betonowych słupach wypełnionana deskowaniem - no… stodoła po prostu, to w końcu wieś). To raczej warsztato-szopa, niż garaż. Jedyne z tego wszystkiego czego mi brakuje, to sensownego kierownika budowy, bo ten mój… jest średnio zainteresowany i niby ma papiery, ale odnoszę wrażenie, że wie mniej niż ja… a to już nie jest dobrze Ale przynajmniej nie przeszkadza (na razie). Problem niewielki, bo projekt nie był kupny, tylko mój, a i materiały wymusiłem swoje (takie, jak chciałem), więc zasadniczo odstępstw od projektu nie ma i nic nie wymaga zmian - jedziemy cały czas zgodnie z papierami. Nawet kier. bud. był zadziwiony, że tak wszystko zgodnie z projektem, ale jak ma być…? To mój pomysł, więc go realizuję, coś mi przestanie pasować lub się zgadzać, to będę myślał
Natomiast kompletnie poległem z kosztami - nie liczę tego. Powód jest dość prosty, nie robię tego ani na czas, ani na kredyt. Nie mam finalnego budżetu (górnej granicy). Z racji tego, że buduję własnoręcznie i nie płacę za robociznę, to staram się wybierać lepsze materiały, nie oszczędzać na ich jakości, czy ilości (np. izolacji przeciwwilgociowej). Czyli nie chodzę na skróty co zazwyczaj robi każda firma budowlana (tu nie zrobi,tam uszczknie, da cieniej albo wcale, będzie szybciej a kaska zostaje w łapce - tylko nie inwestora). Robię z bieżącej kasy (jak coś się nazbiera, to coś kupię i robię dalej). Jak nie będzie kasy - będzie przerwa. Oczywiście jest ryzyko, że nie skończę
Obecny etap (budowa od zera) to dla mnie pewien eksperyment, nowość. Czekam z niecierpliwością na chwilę, kiedy zacznę toto wykańczać, bo na tym polu czuję się znacznie pewniej
Teraz czeka mnie pierwsze wyzwanie (mury), potem drugie (kominy), wieńca już mniej się obawiam, bo przetestowałem na etapie zbrojenia ław fundamentowych, więc finalnym wyzwaniem powinna być konstrukcja poddasza (więźba i stropy). Reszta prac to już starzy znajomi, roboty od cholery, ale już kiedyś obczajonej
Tak czy inaczej - już jestem nieźle zaopatrzony w sprzęty różniaste, ale nim skończę, będę miał tego stuffu więcej, niż niejedna firma budowlana
Człowiek świadomy, zawsze będzie… człowiekiem świadomym. * Podoba mnie się to twoje podejście ku temu… lepszemu jutru. Tak z tym trzymaj. Masz już pomyślane, napieraj zatem z danym projektem w sam opór. My są za tobom. Jak nie, jak tak.
Napieram
Dziś druga i ostatnia dostawa materiałów na ściany zewnętrzne i wewnętrzne. Od soboty “zakład pracy chronionej” rusza z pierwszą warstwą. Ciekawe, czy mi się ją uda w dwa weekendy postawić, to potem urlop i 3 tygodnie szaleństwa z murami na piance I czas pokaże, co z tego wychodzi…
Dzięki
No i dupa (znów) z dzisiejszą dostawą materiałów… kierowca dopiero się ładuje i musi odczekać 9 godzin nim ruszy. Może dojedzie jutro rano… Ja pierniczę, to jakaś brazylijska telenowela z tymi dostawami materiałów budowlanych. Te ciecie (bo jak ich nazwać) nic nie potrafią normalnie zaplanować i dotrzymać terminu… Nieprawdopodobne.
Biere aligatora pod pachie i idymy na piwo
Z piwa też dupa, bo dostawa jutro o 7:00… Co za los jakiś, popaprany…
Uff… wreszcie jakiś sukces.
Ostatna część dramatu w odcinkach pod tytułem: “Dostawa materiałów budowlanych od lutego” dobiegł końca, cały fundament zastawiony, nawet część się już nie zmieściła
https://drive.google.com/open?id=1rU1WEUijwpTO14xDiR2BCsrQ6IyaYPDe
https://drive.google.com/open?id=1KmFFpeqUiR9FdKasqJ6mDBToF10kJYq8
Od soboty zaczynam walkę z pierwszą warstwą
NO TO… PA!
Witam Państwa ponownie…
KOPYTKO: czy w silniku spalinowym samochodu może dojść do IMPLOZJI…?
Ewentualnie - jak taka katastrofa wygląda (przebiega)?
Czy powstałe w komorze spalania podciśnienie (np. przez przedostanie się tam wody lub płynu chłodzącego) może doprowadzić do uszkodzeń, które by można określić jako IMPLOZJĘ, czyli co? “Zapadnięcie się silnika” (cylindrów) do środka…? Wessanie zaworów? Uszczelki spod głowicy?
https://pl.wikipedia.org/wiki/Atmosferyczny_silnik_parowy
Widzę, chłopie, że masz rozrzut… po przekątnej. A tam, gadanie, swój swojego zawsze… zrozumi. Poniewczasie, ale jednak.
* Ha, podyskutujmy zatem zacnie, niech się znowu tutaj coś dzieje. Słowo rzekłem, kobyłka u płotu: https://m.youtube.com/watch?v=jdW1t8r8qYc * Ktoś, coś?
o implozji nie ma mowy
Faktycznie, ściany cylindra się nie zapadły. Przecież to… Briggs & Stratton. * Grzebiem dalej: https://m.youtube.com/watch?v=0N17tEW_WEU
tylko co to ma wspólnego z silnikiem?
Co to jest IMPLOZJA, to ja wiem Nie mogę sobie natomiast za cholerę wyobrazić przebiegu takiego zjawiska w silniku spalinowym, a tego szukam, gdyż w obrabianym już wcześniej serialu (tak, znów laski szukają żony… wróć, laski prowadzą garaż) pada taki tekst:
“Now, this engine is not actually the original engine. He had a little incident where his original engine kind of imploded on itself, actually started a little bit of a fire.”
I jestem w dupie, bo tłumacz polski pisze:
“Ten motor nie jest oryginalny. Seryjny implodował i stanął w płomieniach.”
A ja mam z tym problem… gdyż za cholerę nie pasuje mi tu implozja… no nie rozumiem, nie widzę możliwości. Ale że mało wiem, to szukam, czytam, dotarłem do zużycia kawitacyjnego w silnikach spalinowych i “utkłem” Zawsze wydawało mi się, że jeśli ciecz/woda dostanie się do cylindra pracującego silnika, to przy ruchu tłoka w górę nie da się sprężyć i po prostu mechanicznie albo wypierdzieli górę w kosmos, albo pognie dół, albo nie wyrobi i wyjdzie bokiem bloku. Ale co to ma wspólnego z implozją…? Więc zacząłem szukać możliwości i… nadal nie rozumiem. Może to miała być jakaś… przenośnia. Takie owinięte w amerykańską niewolniczą bawełnę polskie cudowne słowo “zje…ał”. Silnik się zje…ał. I może dalej nie drążyć…?
Tłumaczenie: ^Ten silnik nie jest oryginalny. Seryjny eksplodował/zajął się ogniem i stanął w płomieniach^. I teraz: eksplodował, gdy był w ruchu, np. na pełnej pycie, lub… gazior wylał wachę na rozgrzane kolektory wydechowe i sru, zajarało się. Nie widzę materiału audio/wideo, więc sobie coś wybierz z tych dwóch wersji. * Implozję sobie zwyczajnie odpuść. To tematyka dla ^jajogłowych^ jest.
Zulu - ale nie zakładaj optymistycznie że autor oryginalnej ścieżki dialogowej znał sie na tym co panienkom do wypowiedzenie napisał :).
Panienki mają coś trudnego mówić o silnikach i ładnie przy tym wyglądać.
W sumie racja… już raz przy skrzyni biegów napisali ship, zamiast shift… Po prostu ciekaw byłem, czy czegoś znów nie wiem…
Dzięki Panowie, tak to rozumiałem, tylko znów zbyt zasugerowałem się oryginałem.
DODATEK: zawór POW w klimatyzacji zmieniłem na zawór rozprężny… Dobrzeee…?
jeżeli mówisz o tym takim przed parownikiem to tak - zawór rozprezający albo czasem jest tam dysza kalibrowana
tak, to ten, tylko właśnie układ z zaworem, nie z dyszą.
Danke!
Panie… coś Pan podlinkował?!
Streszczenie, bo nie jestem w stanie słuchać tego pierdzielenia
Jaki kryzys, jakiej czterdziestki?!
Wczoraj opijaliśmy do nocy przejście mojej żony na emeryturę Od dziś jest wolnym człowiekiem… przynajmniej ona
Kto i co tutaj znowu… podlinkował?