Witam. W dniu 31 lipca tego roku zamówiłem przez internet kask motocyklowy HJC FG-ST. W jednym ze sklepów była promocja i się skusiłem mimo, że prawa jazdy jeszcze wtedy fizycznie nie miałem (byłem w trakcie kursu). Kask leżał na półce przez 3 tygodnie, odebrałem prawko i zacząłem kask używać. Po każdej jeździe czyściłem go specjalnym środkiem Muc off oraz ściereczką z mikrofibry. Używałem w taki sposób kask przez jeden miesiąc, zrobiłem jakieś 20 przejażdzek, w sumie koło 500km tylko. Po ostatniej dłuższej jeździe (100km w sumie) po czyszczeniu kasku odkładam go na półkę i patrzę, że zatrzask wizjera (czarny plastik, który dociska wizjer do skorupy kasku) coś krzywo “leży”. Dotykam go palcem, a w moją stronę wystrzela sprężynka oraz pokruszone elementy czarnego plastiku. Plastik ten cały się rozleciał, popękał chyba wszędzie, gdzie to możliwe…
Kask cały czas bardzo szanowałem, nigdy nie zamykałem wizjera na siłę, zawsze podnosiłem plastik na sprężynce, potem zamykałem całość. W czasie jazdy nie otwierałem, ani nie zamykałem wizjera. W sumie wizjer był zamykany i otwierany z 50 razy. Kask nigdy mi nie upadł, nie walnąłem nigdzie wizjerem ani tym plastikem. Kask wygląda niczym dopiero wyjęty z pudełka (oprócz braku tego plastiku czarnego), sam przezroczysty wizjer nie ucierpiał w żadnym stopniu, jest w stanie idealnym, nie jest popękany w miejscu mocowania tego czarnego zatrzasku nie ma żadnych oznak działania jakichkolwiek sił.
Co mogę zrobić w mojej sytuacji? Powołać się na rękojmię i kierować swój problem do sklepu, w którym kask zakupiłem? Zapewne sklep i producent będą się upierać, że plastikiem od wizjera wbijałem gwoździe i dlatego pękł.
Jakby się dało kupić taki plastik to bym je robił problemów, ale niestety z tego, no wiem to dostępny jest tylko cały wizjer, za który trzeba dać prawie 2 stówy…