Na liczniku 800 km. Od przebiegu rzędu 6 stów piszczy mi tylni hamulec. Na rozgrzanych jest trochę lepiej ale ogólnie wstyd hamować bo pisk jest taki jakby stary Ikarus podjeżdżał na przystanek. Gdzieś kiedyś czytałem,że to przechodzi ale przejechałem już 200 km i jakoś nie za bardzo ma ochotę.
No ma :)) Ale niech ani sobie ani mi siary nie robi... Właśnie żeby nie był nowy to by było po sprawie - wymiana i jazda a tu się zastanawiaj czy samo przejdzie czy trzeba będzie rozbierać koło i dłubać.
Robiłem tak - jak się rozgrzeją to nie piszczy, ale jak już przejadę kawałek i zdążą trochę się szczęki ostudzić to zabawa od nowa.
Tylko, że po 800 km to nie trze o metal jak u Ciebie tylko piszczy dla samej idei. Jak jest twardy materiał to tak bywa. Powinny się ułożyć, skoro u wszystkich po jakimś czasie przestaje. Mam taką nadzieję, a jak nie to pozostaje wymiana na jakieś z lepszego, bardziej miękkiego materiału. Chociaż jeszcze póki co - wieżę w mojego Torosika, że się spisze. A ciężko jest zdjąć tylne koło ?
weź jedź 50km/h i naciśnij klamki do oporu aby ci zablokowało 2 koła. Piasek się wytrze i będzie po sprawie, tylko się nie wywal!
I co mu to da że odrazu zablokuje koła ? Szczęka będzie stała w miejscu pod względem bębna i nic to nie da. Jak już rozgrzewać okładziny to długie a średniego nacisku hamowanie lub kilka razy mocniejsze bez blokowania kół - bezpieczniej. Blokując koła a niedaj Boże trafisz na piasek na asfalcie i gleba murowana.
ja mam 1100 przebiegu, hamulce piszczą od początku i nie chcą przestać. Jest lepiej, jak popada deszcz. Ale nie przejmuje się- przynajmniej mnie słychać ;) A tak serio- czekam, aż same się dotrą, może się doczekam.