Właśnie wróciłem z długiego weekendu w stolicy Francji. Szybki turystyczny tour de Paris wystarczył mi, żeby uświadomić sobie jak daleko naszemu lokalnemu rynkowi jednośladów do modelu zachodniego. Mam bezpośrednie porównanie do stolicy Polski (bo tu mieszkam) i jednym słowem dzieli nas przepaść... Pomijam specyficzną infrastrukturę drogową (np. brak linii rozdzielających pasy ruchu i ronda z pierwszeństwem dla wjeżdżających) gdzie wygląda to na chaos a jednak wszyscy jeżdżą płynnie. Natomiast warto zwrócić uwagę na sektory parkingowe dla jednośladów i ogólnie obecność takich pojazdów na niemal każdej ulicy. Tam są NORMĄ i nikogo nie dziwią np. pary chodzące po deptaku z kaskami ma głowie albo w rękach. Nie spotkałem się z przypadkiem motocyklisty otrąbionego przez burakowóz (tłumaczenie: kierowca burak w samochodzie) z powodu przemieszczania się między samochodami w korku. Poniżej kilka punktów istotnych z mojej perspektywy:
1. Absolutna przewaga maxiskuterów i skuterów w stosunku do motocykli biegowych
2. Warunki pogodowe podobne do obecnych polskich, a mimo to wszędzie pełno skuterów, w dodatku z motokocami.
3. Niewiarygodna ilość skuterów trójkołowych typu Piaggio MP3. W ciągu jednego dnia widziałem ich tam więcej niż w Polsce przez ostatnich kilka lat.
4. Nierzadko pasażerami były dzieci
5. Pełne kombinezony, protektory i skóry widziałem tylko u niektórych kierowców sportów i czasem w naked'ach. Reszta to zwyczajnie ubrani ludzie, w zimowych kurtkach i codziennych butach.
6. Zdecydowana większość to kaski typu otwartego, również wśród kierowców sportów.
7. Oferty produkcji chińskich czy tajwańskich są tam rzadkością (nie przypominam sobie, żebym coś znalazł ale może na fotkach jakieś wyłapiecie)
8. Motocykliści przeciskający się w korku często mieli włączone światła awaryjne. Ciekawy zwyczaj.
9. Pełno sklepów z akcesoriami motocyklowymi i osobno skuterowymi. Dokładnie tak, sklepy rozdzielają tam te dwa rynki jednośladowego osprzętu.
10. Kierowców jednośladów charakteryzuje dynamiczny styl jazdy, aczkolwiek nie wiąże się to z pałowaniem silnika.
Będę komentował po punktach: 1.(moim zdaniem) Paryż jest większy niż Warszawa, więc tym bardziej ludzie chcą zaoszczędzać (to wiadomo, że skutery palą mniej). 2.To jest dosyć ciekawe... 3.Pewnie wygodniejsze i bezpieczniejsze. 4.{to co w 1 5.Aha 6.Może nie wierzą w to, ile siły podczas upadku idzie na szczękę ;) 7.Kto bogatemu zabroni???? 8.To świadczy o kulturze osobistej. Miły zwyczaj. 9.To dlatego, że jest ich tam tak dużo 10.Może mają lepsze do tego predyspozycje
No cóż nie ma się co dziwić. Holendrzy jeżdżą na rowerach i mają dużo miejsc do ich zostawiania. We Włoszech czy Grecji widok całych ulic skuterów mnie zdziwił, ale jeżdżąc po ich wąskich dróżkach zrozumiałem że poza ekonomią miasto nie jest aż tak zatłoczone. Grecy co prawda jeżdżą jak chcą i ani przepisów nikt tam nie przestrzega jak i stan techniczny wielu pojazdów jest niedopuszczalny, ale nikomu to nie przeszkadza.Od siebie dodaje dwie fotki tego roczne z Krety : http://zapodaj.net/a774b910d533a.jpg.html http://zapodaj.net/d00d620e3cc3a.jpg.html
1. Paryż w dni powszednie/robocze stoi. W miarę płynny ruch to weekendy. Jednoślady stoją mniej. 2. Maxi skutery mają prąd i częściej ogrzewane elementy w wypasie. Motokoce są do maxi wręcz najczęściej dedykowane (rozmiar, mocowania) bo skutery większe niż 50 mają w sobie to coś.... to coś co u nas wszyscy biorą za "nadmuch powietrza na nogi" i twierdzą że nie działa. Jako nadmuch nie działa za dobrze - owszem. Ale jako "wdmuch" ciepłego powietrza pod motokoc to super sprawa. I po to jest. 5. no cóż... dla większości świata skuter to jednak ewolucja roweru. A u nas napinacze krzyczą że jazda przy plus 30 stopniach bez pełnej zbroi to lamerstwo. 7. Oni nie biorą pensji w PLN :). To tłumaczy taki stan 9. Bo to nie motory :) to lepsze rowery.
Ciekaw jestem, kiedy świadomość motoryzacyjna zaleje polski rynek. Na pewno jeszcze dochód musiałby się zmienić, żeby ludzie nie traktowali kupna jednośladu jako wyboru pomiędzy nim a samochodem.
pokolenie świadome motoryzacyjnie z czasów kiedy w PL produkowano 200.000 jednośladów rocznie wymiera. Nie mamy już własnej produkcji. Zobacz ile było lanosów, nubir jak robili je u nas, ile było polonezów, fiatów, ogarów, motorynek,WSK, SHL - to nawet nie były tanie rzeczy a ludzie mieli. Czy nawet motocykle MZ/ETZ, CEZET, Java - kiedy chodziłem do szkoły było tego naprawdę dużo.
Taaak, Paryż to szczególne miejsce. Ilość jednośladów pojawiających się z obu stron samochodu jest dla kierowcy z Polski wręcz przerażająca. Pojawiają się błyskawicznie i równie szybko znikają. Inny styl jazdy samochodem, niż zrównoważony i spokojny po swoim pasie, może szybko skończyć się kolizją, a pozycja skuterzysty jest w takiej sytuacji wyraźnie uprzywilejowana. Tym tłumaczyłem sobie dużo bardziej stabilną jazdę samochodów. Skakanie z pasa na pas, co u nas jest normą, tam szybko skończy się źle... Mniejsza aktywność "drogowych malarzy" faktycznie nie wpływa istotnie na płynność ruchu, a nie wywołuje głupiej dyskusji, czy jednoślad poruszał się po wyznaczonym pasie, czy też po rozdzielającej je linii, nie daj Boże ciągłej... Nasza historia motoryzacji, to jednak historia biedy. Samochody były na tyle niedostępnym luksusem, że jednoślad stawał się często jedyną szansą na przemieszczanie się na wielokilometrowe odległości. Bardzo średniej klasy jednoślad nie był wtedy wymienialny na używany samochód "na chodzie". Jednoślady się odrodzą, nie mam co do tego wątpliwości. W końcu - klimat się ociepla...
No tak to było. Dziesięć Syrenek pod blokiem i na tę ilość... dwa małe i jeden duży Fiat. :-) - Ale co mamy płakać za latami swojej młodości jak teraz też jest całkiem w dechę, tylko... trza za tym wszystkim nadążać. ;D - http://www.sadistic.pl/smieszne-nazwy-miejscowosci-vt180.htm
Szczytem płacenia za wszystko był mandat, jaki dostałem wracając z pracy do domu. Mandat dostałem ja i kolega z pracy, po 50,- na głowę. Dostaliśmy go za ominięcie bramki w metrze... Nasze wykroczenie polegało na tym, że podeszliśmy do bramki, która (naszym zdaniem) została celowo zablokowana, a za bramkami stali policjanci i sprawdzali, kto zamiast się cofnąć, przeskoczy górą. Obaj przełożyliśmy nogę na drugą stronę i obaj zostaliśmy zatrzymani. Obaj też mieliśmy przy sobie ważne karty miejskie :-) No i obaj nie jesteśmy małolatami, którzy dla zgrywu skaczą górą (ja ponad 40, a kolega 65 lat)