Dziś rano pojechałem do szkoły, wszystko było ok. Teraz wracając ze szkoły normalnie odpaliłem i jechałem, dojechałem do swojego osiedla i zahamowałem żeby skręcić. Daje gazu a ut bfuuuuuuuuuw, gaśnie, bez gazu jedzie jakby cały czas na ssaniu ok 5-10km/h/. Ja dam powolutku gazu i przbije barierę 15 km/h to potem jest normalnie. Na postoju ma bardzo niskie obroty ledwo co słychać że chodzi, na nóżkach kręcić normalnie obroty. Dodam ze skuter na dotarciu cylek+głowica rms 70. O co chodzi ?
Brzmi jakby silnik dostawał za dużo paliwa, ale to tylko moje domysły. Kiedy się zaczęło?
Ostatnio już tak miałem, jak np. jadę pod gorę i puszczę gas i chce dodać a tu nie chce wejść na obroty. Przed chwilą wyjąłem świecę i ją zalew, nie kumam o co chodzi. Założyłem nową świecę i to samo, jakby przez chwilkę było trochę lepiej a potem znów dławienie. Zajrzałem do filtra powietrza jest ok. Nw. czy to nie coś z cylkiem bo jakby mam miększą kopkę, chyba że mi się zdaje.
a zmieniałeś dyszę lub zwiększałeś dawkę paliwa na iglicy?
Nie wszystko jest oryginalne.
Zmieniłem ssanie na inne i to samo, świece sprawdzałem różne, wszystkie zalewa nw. dlaczego. Tak nagle się coś zrąbało. Jak chce ruszyć na full gazie to zatrzęsie się i zgaśnie, na min. zatrzęsie się i powolutku jedzie a jak się odepchnę to nabiera prędkości. Dodam że v-max spadł o 10 km/h. O co może chodzić bo ja już nw.
Okazało się że wysypały się rolki z wario, nw. jakim cudem.