Witam
piszę ponieważ nie daję już rady i kończą mi się pomysły co się stało.
Zacznę od tego że skuter to malaguti phantom max 250 (silnik z piaggio x8, x9 250), ostatnio jadąc skuterem chciałem wyprzedzić samochód i kiedy okręciłem manetkę gazu skuter zamiast przyspieszyć zgasł. Po zatrzymaniu się nie chciał już odpalić jedynie na chwilę jakby chciał odpalić ale słychać było spalanie stukowe więc pomyślałem, że coś z zapłonem i postawiłem na halotron. Zaciągnąłem skuter do garażu i tam dobrałem się do halotronu, lecz wszystko było ok. Więc postanowiłem sprawdzić świecę (sic trochę odwrotna kolejność ale co tam ;) ) okazało się że przerwa na świecy jest minimalna poniżej 1mm więc niby znalazłem potencjalną przyczynę.
Wrzuciłem nową świecę, ale problem nie ustał więc wziąłem się za gaźnik, i tam okazało się że odłamał się kawałek przepustnicy... I tutaj wszystko w zasadzie ułożyło się w całość czyli pęknięta przepustnica przeleciała przez cylinder i uderzyła w świecę.
Dokonałem szybkiego zakupu gaźnika bo samej przepustnicy nie opłacało się kupować, podmieniłem najpierw przepustnicę ale nic się nie poprawiło, następnie zmieniłem cały gaźnik i jedyna poprawa to taka że skuter odpala bez problemu ale nadal się nie wkręca na obroty.
I teraz tak jak przytkam dolot przy dodawaniu gazu to obroty wejdą na maksymalne czyli 8k ale falują między 5 a 8k. Czasami uda się wkręcić silnik bez przytykania dolotu. Sprawdziłem paliwo jest ok a dolot szczelny.
Nie wiem czy ściągać już głowicę czy jeszcze coś sprawdzać, zawory dolotowe sprawdziłem bo nalałem terpentyny na grzybki i trzymają, są też proste.
Zastanawiam się jeszcze nad wariatorem faz który mógł się rozpaść.
Jakby ktoś mógł doradzić coś w sprawie byłbym wdzięczny.
Edit:
Dodam jeszcze, że nie jestem na 100% pewien czy przepustnica wcześniej nie była pęknięta gdyż do tej pory nie miałem potrzeby rozbierać gaźnik.