To teraz kilka słów o targach. Nuda… W sumie właściwe określenie. Jak na doroczne targi motocyklowe, do tego w stolicy, to nie tylko nuda, ale wielka… nuda. Przestrzeń w sumie niewielka (obie hale wykorzystane w części), odwiedzających masa, ciężko przejść, więc człowiekowi odechciewa się oglądać. Przyzwoicie reprezentowani Romet i Junak, reszta… tak sobie. Nic specjalnego. Najbardziej zawiodła mnie Honda. Miałem się wstrzymać z zakupem skutera do targów, żeby przymierzyć się do Forzy 300 (brak w salonach w Warszawie, najbliższy egzemplarz w Siedlcach). Niestety, Honda nie chwali się tym skuterem, na targach był PCX 125, była Forza 125, ale zabrakło 300, a to zupełnie inna buda. Hondzie podobno słabo się sprzedaje ten model. Mała rada: może by się lepiej sprzedawał, gdyby go można było dotknąć, usiąść na nim, popełnię bluźnierstwo - przejechać się czasem…?! Całe szczęście kilka dni wcześniej kupiłem SYMa GTS 300, wiec zawód był mniej dotkliwy. Tym mniejszy, że reprezentowane skutery wydają mi się miej atrakcyjne, niż mój nowy nabytek. Nie zamienił bym go (SYMa) ani na Hondę Forzę 125 (nawet gdyby miała 300), ani na nowe Kymco Downtowna 350, ani na Suzuki Burgmana, czy Yamahę Xmaxa. To oczywiście w pełni subiektywna ocena i doświadczenia. Drugim zawodem był brak SYMa na targach - szkoda. Wielka szkoda dla firmy, bo mają naprawdę dobre produkty w ofercie. Myślę, że w bezpośrednim porównaniu wiele by zyskały w oczach klientów, a nie każdy przeleci przez wszystkie salony przed zakupami. Do tego oferta cenowa przebija bezpośredniego konkurenta (KYMCO), które mocno miesza nobliwym markom (Suzuki, Hondzie i Yamaszce). Generalnie powiem jedno - nie było to warte wydanych 25,- złotych. Szczególnie, że po 2/3 wizyty zostaliśmy pięknie wygonieni z imprezy. Zwiedziliśmy halę z Junakiem, przeszliśmy przez łącznik do tej Rometowskiej. Wychodząc z niej mieliśmy zamiar ponownie zwiedzić pierwszą halę (bilet uprawnia do wielokrotnego wejścia), ale niestety, to się nie udało. Przy próbie ponownego wejścia do hali Junaka, ochrona nas zatrzymała. Mieliśmy skasowane (przedarte) bilety, ale nie mieliśmy stempelka, który ponoć przystawiano przy wyjściu z hali Rometa. Wróciliśmy tam i faktycznie, przy wyjściu dwóch ochroniarzy stemplowało chętnych do kontynuowania wycieczki. Jak to się stało, że żaden z nas nie zauważył panów-stemplowników, nie wiem. Pan ochroniarz pokazał nam kartkę na drzwiach (którą zasłaniał całym sobą stojąc właśnie w drzwiach), że dla chętnych stempelki, a leszcze spadać do domu. No to leszcze spadły do domu, ponowne wejście na targi nie było warte stania w kolejce i kolejnych 25,-pln. Nie było tego warte nawet pierwsze wejście
Zulus nie ma, co narzekać, można powiedzieć, że sam sobie jesteś trochę winny, straciłeś 25zł a wystarczyło do mnie zadzwonić miałem wejściówki wielorazowego użytku dla członków forum. Kolejna sprawa to trochę słaba organizacja z tym jednym wejściem i jednym wyjściem z całych targów, aby wejść lub wejść na targi musiałem przejść przez 2 hale, co w przypadku takiego tłoku jaki panował na tych Targach było dużym problemem, sam byłem świadkiem wielu dziwnych scen z udziałem ochrony ale o tym nie będę o tym pisał bo szkoda mojego czasu, ostatnio mam bardzo ciekawe przypadki z Panami ochraniaczami którzy albo mają jakieś dziwne kompleksy albo coś wspólnego chyba z wojskiem czy z policją i chcą pokazać swoją wyższość. Na tych targach bardzo dużo było takich przypadków ale ogólnie było ok.
Nie narzekam, oceniam organizację (chamska ochrona + takie sobie przygotowanie sporej części wystawców). Bilet również był wielorazowego użytku. Jak coś mnie wkurzy, to z reguły mówię OK i po prostu wychodzę. I nigdy nie wracam. Uważam tą imprezę za nieco żenującą (jeśli chodzi o poziom) i tyle. Więcej nie zamierzam się tam pokazać, wole się przejść do salonu i w spokoju dokładnie obejrzeć dany motocykl czy skuter. Bez tego ścisku, bucowatej ochrony i płacenia komuś za możliwość obejrzenia produktu, który jest wystawiany na sprzedaż. Ta impreza ma nas zachęcić do kupowania prezentowanych produktów. Czy tak się dzieje? Ja sie raczej poczułem jak wycieczka przegoniona przez muzeum, które ma niewiele do pokazania. KOPERNIK to to raczej nie był. Może zbyt wiele oczekiwałem, a to po prostu było takie jak zawsze u nas, nieco siermiężne i w sumie smutne. Atrakcja dla dzieciarni, która nie ma jeszcze swoich motocykli, a już jest napalona. Tylko że to nie są klienci, wystawcy powinni to przemyśleć.