To były czasy, pamiętam jak szaleliśmy wokół bloku na motorynkach. Prędkość 40km/h wydawała się ogromna. Miałem 3 motorynki - Pony i 2 Stelle - druga Stella kupiona w Łodzi była totalnym złomem, na którym wróciłem do W-wy bez oleju w skrzyni (okazało się już w domu). Ale miło ją wspominam - nigdy nie stanęła z dala od domu i na niej wszystkiego się nauczyłem. Teraz dzięki temu chiński pojazd obsługuję bez problemów.
Motorynka… ech, łezka się kręci w oku. Pierwszego miałem 50-T-3 (strasznie awaryjny) a potem już tylko motorynki. Przewinęło mi się kilka sztuk (50-M-1, 50-M-3), jedną ukradli mi na drugi dzień zaraz po remoncie, lakierowaniu i złożeniu do kupy, inna była totalnie stuningowana (olejowe lagi z przodu, olejowe teleskopy z tyłu, bak od jawki, deska rozdz. z prawdziwego zdarzenia z szybkościomierzem, kontrolkami, prawdziwą stacyjką, prostokątny reflektor, stop z tyłu, aku na pokładzie, migacze i wiele jeszcze innych udoskonaleń). Kolejna motorynka prawie mnie wysłała na tamten świat jak w czasie jazdy ~40km/h oderwały się mocowania przedniej osi od lag i była gleba przez kierownicę (bez kasku oczywiście!) itd, itp. Ogólnie bardzo miło wspominam ten motorek mimo swojej awaryjności. Prawdę mówiąc chętnie bym się tym dzisiaj przejechał - dla przyjemności . Fajny był sprzęt, zrywny, można było poszaleć itp. Tylko te nieszczęsne opony których nigdzie nie było a Pirelli miały ceny z kosmosu.
Pamiętam i wspominam z sentymentem chociaż nigdy nie posiadałem… Za to wyjeżdżając w wieku 9-10 lat na wakacje w Bory Tucholskie miałem okazję spotkać dzieciaki, które jeździły na tym cudzie motoryzacji. Pamiętam problemy z odpaleniem, pracą silnika, ale później dziką satysfakcję jak mogłem się przez kilkanaście minut przejechać… Fajne czasy