elloco napisał: Każdy kurs uczy tylko i wyłącznie jak zdać egzamin. Samochodem nie uczą co robić w trakcie poślizgu, ciężarowym jak zachować się jak coś wybiegnie na drogę.. Jakby mieli sprawdzać zachowania w takich sytuacjach na drodze to prawie nikt nie zdawałby kategorii :)
a kurs trwałby okrągły rok i kosztował kilkadziesiąt tysięcy złotych... gdzieś trzeba znaleźć środek pomiędzy totalitaryzmem, a anarchią ;)
Dlatego też nie pasuje mi co gościu z filmiku opowiada d;
elloco napisał: Każdy kurs uczy tylko i wyłącznie jak zdać egzamin. Samochodem nie uczą co robić w trakcie poślizgu, ciężarowym jak zachować się jak coś wybiegnie na drogę.. Jakby mieli sprawdzać zachowania w takich sytuacjach na drodze to prawie nikt nie zdawałby kategorii :)
a kurs trwałby okrągły rok i kosztował kilkadziesiąt tysięcy złotych... gdzieś trzeba znaleźć środek pomiędzy totalitaryzmem, a anarchią ;)
Dlatego też nie pasuje mi co gościu z filmiku opowiada d;
Otóż to. Tak naprawdę jeżdżąc na codzień sami uczymy się pewnych nawyków. Te kursy są tylko po to żeby Cię przygotować do egzaminu, a nie szkolić co może się stać.
Skoro po drogach publicznych mogą poruszać się wszyscy, nawet nie znający reguł gry, to sądzę, że najwyższa już pora, żeby wprowadzić podstawową edukację z zakresu ruchu drogowego do szkół i tam robić szkolenia, zaliczenia i praktyczne zajęcia dla rowerzystów. W innym przypadku będzie ciągle rosła liczba poszkodowanych rowerzystów. Co do motocykli, to mam mieszane uczucia. Sam posiadam kategorię B ponad 30 lat, na jednośladach wykręciłem tysiące kilometrów bez żadnych kursów. Nic nie zastąpi zdrowego rozsądku i praktyki. Żadne kursy. Uważam, że właściwym powinno być przesiadanie się na stopniowo coraz mocniejsze maszyny, nie mam pomysłu jak to ująć w przepisy, bo moim zdaniem nie sposób odpowiedzialności i rozwagi ująć przepisami. Obecne kursy i egzaminy, to po prostu świetny biznes... i tyle. Cieszę się z nowej regulacji dotyczącej kategorii B i 125-tek. Z przyjemnością wymienię Pierdzika na - choćby Downtowna 125 ;)
Po to właśnie wprowadzono kat. AM, A1, A2 i A plus ograniczenia wiekowe, żeby dorosły 18-letni cymbał nie zabił się na litrowym motocyklu na pierwszym zakręcie...
To prawda, wprowadzono masę ograniczeń i regulacji, wystarczy jednak trochę poczytać, nawet na naszym Forum, żeby mieć przekonanie graniczące z pewnością, że to nie działa. Masowe tuningowanie, fałszowanie dokumentów i w końcu nagminne jeżdżenie bez uprawnień to poniekąd i odpowiedź na te wszystkie regulacje i ograniczenia. Tymczasem wystarczy codziennie korzystać z naszych dróg, żeby widzieć stosunek kierowców do przepisów ruchu drogowego... O roli w tym motocyklistów nawet nie ma co się rozpisywać... I większość z nich zdała te wszystkie egzaminy i przeważnie panuje nad swoimi maszynami... Koniec końców to rozsądku brakuje najbardziej...
Druid, jak w tym kraju ma być normalnie skoro poseł zasłania się immunitetem i grzeje 100 w zabudowanym, skoro panienka po pijaku wpada do przejścia podziemnego kosząc latarnię ale ma plecy i nie ponosi konsekwencji, skoro komendant straży miejskiej łapie się na fotoradar ale sprawę umarzają, skoro prezes nbp, minister za publiczne pieniądze jedzą kolacyjkę za 1400 pln, skoro jeden z najbogatszych Polaków robi lewe układy z Ruskimi a politycy go kryją...... To cud, że to się jeszcze w drobny mak nie rozje...chało. Płakać się chce
No to co innego zrobić? Każdemu obrożę założyć, każdego kontrolować? Orwell już dawno o tym pisał, ja za takie coś dziękuje. Roomcajz słusznie zauważył. Jak pomrą pokolenia skażone PRLem, to może będzie normalniej. Choć na zachodzie wcale tak normalnie znów nie jest...
W ogóle te zmiany powinny mieć szerszy zakres i obejmować też motorowery. Motorower nie powinien być ograniczony pojemnością, lecz mocą silnika (np. 5-6KM), a także prędkością. Powszechnie wiadomo że silniki 2T są praktycznie 2x mocniejsze od 4T - te dorównują dopiero mając wsadzone 72cm. I taka pojemność powinna być wyznacznikiem silnika 4T w motorowerze. Nie jest to jakaś fanaberia, jest to potrzeba - aby dało się tym jechać bezstresowo, bezpieczniej i nie spowalniając ruchu. Szczególnie jadąc w 2 osoby, pod górki i pod wiatr. Także przepis powinien nie ograniczać prędkości motoroweru, a ZAKAZYWAĆ przekraczania dozwolonej prędkości. Dlaczego samochody osiągają ponad 200km/h, pomimo że nigdzie w Polsce nie wolno tyle jechać? Też zróbmy obowiązkowy ogranicznik do 140.
To prawda, wprowadzono masę ograniczeń i regulacji, wystarczy jednak trochę poczytać, nawet na naszym Forum, żeby mieć przekonanie graniczące z pewnością, że to nie działa. Masowe tuningowanie, fałszowanie dokumentów i w końcu nagminne jeżdżenie bez uprawnień to poniekąd i odpowiedź na te wszystkie regulacje i ograniczenia.
Z tymi regulacjami to troszkę tak, jak w starożytnych Chinach pisał mędrzec Lao-Tse: "Kiedy rozmnażają się ustawy i nakazy, zwiększa się ilość złodziei i bandytów." Nadmierna ilość prawa i drobiazgowość regulacji zachęca tylko do jego omijania i łamania.
Michalk001, to jest mało realne na chwilę obecną, żeby znosić ograniczenia mocy i pojemności, bo nasze przepisy dot. motorowerów opierają się na prawie unijnym. Każda tego typu zmiana spowodowałaby naruszenie tych regulacji. Więc jeśli już celować z takimi propozycjami, to do instytucji Unii Europejskiej. Już wcześniej w sejmie ktoś wskazywał na anachronizm definicji motoroweru i niebezpieczeństwa związane z ograniczeniem prędkości. To otrzymał odpowiedź, że żadne zmiany w tym zakresie nie są planowane, bo naruszylibyśmy prawo UE.
50 cm3 to pojemność obowiązująca w wielu krajach - obecnie i w historii powojennej. Z prędkością różnie bywało - w zależności od państwa - od 40 do 60 km/h. W każdym razie warto dodać, że do lat powojennych za motorowery uznawano rowery z silnikiem pomocniczym do 100 cm3 (moc tych silników była wtenczas zbliżona do współczesnych 50-tek). Później, idąc w ślad innych krajów Europy, pojemność zmniejszono do 50 i tak zostało. Samo określenie motorower to już właściwie przeżytek, bo ze starego motoroweru niewiele pozostało. Po angielsku nazywa się to "moped" (to pojęcie występuje w aktach UE) i też jest anachronizmem. Szkoda, że na szczeblu władz UE tego nie dostrzegają. Były próby w Anglii zastąpienia nowoczesnego mopeda określeniem "mokick" (czyli odpalany z kopniaka, a nie pedałów), ale to nazewnictwo się nie przyjęło się. Zresztą już są pojazdy, które odpala się wyłącznie z rozrusznika i ta definicja nie byłaby adekwatna. Nie wiem jednak, jakie określenie mogłoby zastąpić "motorower". Mikromotocykl? :)
No cóż... Prawo, żeby nie naruszać powagi Państwa musi być egzekwowalne. Obecne przepisy praktycznie nie pozwalają na ocenę z jakim pojazdem w ruchu drogowym mamy do czynienia. Samym patrzeniem się tego nie oceni. Sądzę, że jedynym sensownym i sprawdzalnym kryterium rozpoznawania "mikromotocykli" powinna być prędkość. Tak jak to jest z samochodami... Nikt menzurką nie będzie mierzył pojemności, ani na wielką skalę sprawdzał mocy na przenośnych hamowniach... W sumie w całej tej zabawie z klasyfikacją pojazdów, nie tyle chodzi o same pojazdy, tylko o uprawnienia do ich prowadzenia. Powiedzmy bez uprawnień (obecnie AM) do 60km/h (tyle to z górki i rower pojedzie), potem niech będzie A1/B do 110, A do 140 km/h (w Polsce)... i byłoby prosto...
sprawdzają tych co sie dają łapać. To ci najgłupsi murzyni złapani w siatkę na własnej ziemi - cytując klasyka. Walka kto cwańszy istnieje i toczy sie od zawsze. policja ma rolki, użytkownicy mają elektronikę. To nie jest problem zrobić skuter tak aby tylko przy właścicielu(lub za jego pozwoleniem) osiągał pełną moc. na początku będzie wystarczał przełącznik,potem będzie ukryty przełącznik a z czasem dojdzie do transponderów i kluczy bezprzewodowych. Tzn od razu tak można tylko teraz nie ma po co. Skuter może mieć dowolne naklejki i wyglądać dowolnie szybko- a postawiony na rolki pojedzie 45. Owszem,można go rozłożyć, zmierzyć menzurką i cieczą pojemność, rozłożyć i analizować moduł zapłonowy i instalacje elektryczną. tylko nie na drodze, nie bez powodu, niekoniecznie z sukcesami...i kto za to zapłaci.I kto zapłaci za ew.pomyłki. Wyrywa się więc pewniaków.
co do wypowiedzi tego dziadka z filmiku, to nie znam kursu który by uczył tego o czym on mówi. Prawko kategorie B zrobiłem 12 lat temu, moi uczniowie robią co i róż prawka i zdają egzaminy, jak rozmawiam z nimi to się okazuje, że na kursie mają parkowanie, jazdę po łuku pod górkę, nie ma mowy o zachowaniu samochodu na śliskiej nawierzchni, mokrej, twardej czy miękkiej… Przyjaciel robił 2 lata temu kat A i też nie miał na kursie wzmianki o zachowaniu się motoru na różnych nawierzchniach. Jak się ma trochę oleju w głowie to nie będzie się szalało @lucek71 niestety muszę cie zmartwić, pokolenie PRLu zostaje zastępowane jeszcze gorszym pokoleniem ludzi którzy pod przykrywką kapitalizmu robią co chcą. W PRLu potrafiono się jeszcze z obywatelem podzielić w kapitalizmie jak się nie dorwiesz do koryta to będziesz głodować