Brrrr… masakra Już pierwszy debil przeleciał na czerwonym, drugi nie przeleciał.
To normalne. Mam widok na Mokotowie na ulice gdzie codziennie widzę dużo motocyklistów, skuterowców i innych jednośladowców i co muszę powiedzieć, Laseczki na skuterkach jeżdżą w strojach cywilnych w klapeczkach i w sukienkach, nawet bez rękawiczek, jeszcze nie zauważyłem żadnej laseczki na skuterku w stroju ochronnym, to samo na dużych maszynach, ostatnio coraz więcej osób w krótkich spodenkach i koszulce na krótki rękawek, to jakaś patologia.
Nie wiem, czy to jest patologia. Sam potrafię jechać w koszulce z krótkim rękawkiem, chociaż staram się nie. Ale ja doskonale już wiem, czym ryzykuję i to jest moje ryzyko (jadę wolniej, miej się przeciskam, nie lecę na ekspresówkę, ani nigdzie dalej - a fuck up i tak może mieć miejsce, moja sprawa). Pasażerka, którą wsadzam na siodło, może sobie nie zdawać sprawy z zagrożenia i konsekwencji, i to mój obowiązek, żeby zadbać o jej bezpieczeństwo - tak, jak odpowiadam za zapięcie pasów przez pasażerów w samochodzie, którym kieruję. Ale ja nie o tym. Stroje -strojami. Ma być kask, bo to obowiązkowe, reszta to już dłuższa dyskusja (na Motobandzie jest fajny crashtest ubrań zrobiony, można pooglądać). Chodzi o to przelatywanie na czerwonym. To ten sam objaw braku mózgu, co start i maksymalny pęd przez skrzyżowanie na pomarańczowym przechodzącym w zielone. Jakim trzeba być imbecylem, żeby się pełnym gwizdkiem ładować na skrzyżowanie widząc, że stoją tam lub z niego zjeżdżają inne samochody. A przecież takich filmików jest sporo… Ja tego kompletnie nie czaję…
patologia to jest nasze (lansowane u nas) podejście do nowej religii pt motocykiel. Cały głupi świat (ze służbami, policjami i innymi takimi włącznie) w krajach które motocyklami stoją od lat 30tych nieprzerwanie jeżdżą PRZYTOMNIE i w sposób dostosowany do warunków i potrzeb. Ci co jeżdżą, zsiadają, funkjonują poza moto i znowu gdzies jadą… itd są ubrani lekko (lekkomyślnie znaczy choć u nich to nawet jest regulaminowe) a ci dla których moto to 6-7h pracy, długie przeloty… itd są ubrani inaczej. Są po godzinie śmierdzący, mokrzy i przepoceni - bo nie ma cudów. Ale u nich prawdopodobieństwo dzwona jest ponadnormatywne. To tylko u nas jedyny sposób to sposób max profesjonalny. Skóra, buty po kolana, kask koniecznie pełny i rękawice. Inaczej już ci ^prawdziwi^ na ciebie krzywo patrzą. I to podpieranie się BEZPIECZEŃSTWEM. Chcesz być bezpieczny (bardziej) to jeździj samochodem… tylko nie jakimś pedalskim i małym kompaktem tylko porządnym i bezpiecznym 2tonowym czołgiem. Najlepiej w kasku w środku. I koniecznie w stroju rajdowym, niepalnym - no bo jak bedzie wypadek a samochód stanie w płomieniach to masz szanse…
Racja. Nawet naszych gliniarzy widziałem kilka razy w krótkich rękawkach. Spodnie i buty, tak, ale koszulka z krótkim i rękawice + podniesiona szczena. Niektóre ciuchy motocyklowe mają zalety - są do jazdy lepsze, niż cywilne. Jak są dla mnie niewygodnie, nie kupuję. W tej chwili jestem już ubrany tak, że cały dzień siedzę sobie w biurze w mototrampałach, motogalotach, na oparciu wisi motobluza nic się nie różniąca od zwykłej bluzy na pierwszy rzut oka i tak samo wygodna do noszenia. Wychodzę zpracy, zakładam kask i rękawice i jazda. To jest też o tyle fajne, że gdyby w takim stroju gdzieś podjechać i np. połazić, czy posiedzieć ze znajomymi, to wystarczy z galotów wypiąć teflonowe reformy (z ochraniaczami), a z bluzy odpiąć pancerzyk na pleckach i 4 ochraniacze z rękawów i mam zwykłe lekkie jeansy, zwykłą bluzę z kapturem i przewiewne trampałki. A wszystko to tylko dlatego, że mam ograniczone zaufanie do innych użytkowników dróg, a najbardziej wątpię we własne umiejętności, więc wolę się jednak ubrać. Mój własny, prywatny dupochron