Fajny, ale czekam niecierpliwie na hondę X-ADV. Kymco chyba przesadziło z zegarami. W Downtownie był zakład pogrzebowy, no to teraz będzie Las Vegas… Lekki odpust. Ale ma też pasek napędowy, a oddzielenie silnika od koła pewnie da szansę na poruszanie się nie tylko po gładkim asfalcie.
Ostatnio Kymco jako marka (nie tylko w Polsce) zaczyna mocno iść w ceny, zbliżając się do uznanej konkurencji. Efektem może być utrata dotychczasowego klienta, a aspirację na odbicie klientów tym uznanym, mogą się skończyć niewesoło. Zulusie, nie wiem co masz na myśli mówiąc o poruszaniu się nie tylko po gładkim? W moim bzyku raczej ograniczeniem są opony, niż skok zawieszenia, ale mimo to szutrowymi też daje się jeździć. W AK550 problemem do jazdy po dziurach może być prawie poziomo idący amortyzator.
Ale to duże Kymco zawsze było dość drogie.
To jest raczej model tak jak MyRoad - bardziej na potrzeby wizerunkowe. Szał na kymco kończy się w okolicy klasy Downtowna 300.
Kymco ciągle walczy ze stereotypem który kiedyś sam lansował jako swój glejt jakościowy - że Kymco to taka tańsza honda ale przyzwoita.
teraz wiadomo ze hondy tam nie ma. Te wcześniejsze bardzo autorskie modele nie wymiatały w swoich kategoriach - były albo zbyt mulaste albo za dużo to paliło. Choć solidne, trwałe - nie robiło łoł!
Działa ten sam mechanim który powoduje że ludzie od Skody chcieli kupować Octavie na podbudowie Golfa a Passata to chcieli od VW a nie Superba od skody - bo nikt nie chciał limuzyny z kalafiorem na masce. Tak samo jak z kolei nikt nie chciał mega limuzyny ze znaczkiem VW wiec Phaeton się nie sprzedawał pod marką VW. Nie w tych rolach ludzie widzą te marki i nie w takich rolach chcą być w nich widziani.
Tutaj Kymco usiłuje sprzedać jakby T-Maxa pod marką własną a TMax to mocno okopany i ufortyfikowany cel. Rady nie dadzą raczej ale nikt nie powie że nie mają propozycji z tym segmencie.
Miałem takie przykre doświadczenie z moim SYMem na wycieczce po Kampinosie. SYM nienawidzi szutru, jakiekolwiek dołki, dziurki i jest masakra. Silnik chce wyskoczyć z ramy razem z kołem, nie da się jechać, trzeba się toczyć i to bardzo wolno i ostrożnie. To miałem na myśli.
wszystkie zawieszenia robione z myślą o drogach i cywilizacji będą jęczeć na kocich łbach i szutrach i tłuczniach - i to nie z racji konstrukcji tylko charakterystyki
Nie bałem się o zawieszenie, obawiałem się, że zgubię cały zespół napędowy. Modliłem się o asfalt... jakikolwiek :-)
u mnie też jak zjeżdżam z utwardzonej to mi się kontury skutera zacierają od wibracji :). Znam to.
Tyle że w efekcie nie wybiera takiej częstotliwości, przenosi dalej i jęczy wszystko.
A tu generalnie nie było źle, tylko jego masa + moja masa + dołko-hopki i masz wrażenie, że zgubisz tylne koło razem z silnikiem i przekładnią. Niemiłe.