Jest jeszcze trzecia kategoria (jak ja). Zacząłem na CVT (bo manual ^to chyba nie dla mnie^), potem przeszedłem przez manuala w 125, potem przez prawo jazdy A i wróciłem do CVT (tylko w nieco większej pojemności/mocy). Dlaczego? Bo poruszam się w TYLKO w korkach i jazda motocyklem z manualną skrzynią w korku była tak samo upierdliwa, jak jazda samochodem z manualem w korku. Człowiek robi się (z wiekiem) wygodny i ma ochotę ułatwić sobie życie. Automat (jakikolwiek… każdy) to ułatwienie życia kierowcy w wiecznie zakorkowanym mieście (patrz autobusy miejskie). A przesiadka z manuala na automat to kompromis między frajdą z jazdy, a wygodą codziennego użytkowania. Z wiekiem jesteśmy coraz bardziej skłonni do kompromisów, nie chce nam się kopać z koniem, bo to boli… i meczy. Polecam kilka odcinków motovloga Cody i jego spotkanie ze skuterami (CVT) i potem z dwu-sprzęgłowymi skrzyniami automatycznymi od Hondy. On też się starzeje i zmienia poglądy :-)))
Jeszcze kilka lat temu sam się śmiałem ze skuterów-kibli, ale gdy zacząłem w nich majstrować i jeździć, to doceniłem praktyczność i wygodę. O ile 50-tki w automacie nie dawały jakieś frajdy z jazdy, bo to głównie jazda z manetką w trybie zero-jedynkowym, to już na 125 było całkiem przyjemnie. Obecnie jako jednoślad, preferuję już tylko skuter.
Ja się jeszcze waham, bo mnie seria NC Hondy co jakiś czas kusi. Na razie się powstrzymuję, ale Druid dolewa oliwy do ognia, więc nie wiem, co z tego wyniknie :-)))
Wiesz, nie tyle starzeje co zaznał wariantu w użytku codziennym i po doświadczeniu niewątpliwych zalet - polubił. Manual to wersja prawilna wśród motocyklistów, jak kołczan prawilności lub 3 paski dla dresiarzy :D
W mieście czy jak u mnie na zakupy skuter zawsze wygrywa praktycznością a manual to dla fanu jako drugi sprzęt/
Jest jeszcze kwestia wyczucia gazu w automacie o wyższej pojemności i mocy niż 50/125 czy 250/300. W takiej np. NC z DCT (700/750), która mocą niby nie poraża (48 albo 55 KM), można doznać zaskoczenia. Lekkie odkręcenie manetki i pojazd wręcz wyrywa do przodu. W ciasnym korku, gdzie sporo lusterek i potrzeba dużej ilości manewrów i delikatnego przemieszczania się, żeby nie zahaczyć o auta, trzeba naprawdę uważać. Prościej będzie wykonać takie manewry nawet na mocniejszym sprzęcie z manualem. Delikatnie, operując na półsprzęgle łatwiej się przemieszczać. Do wszystkiego oczywiście można się przyzwyczaić i jak już się dobrze wyczuje gaz w DCT, to nie będzie żadnych problemów. Jednak zrobienie ósemki na manualnym Gladiusie nie będzie wielkim wyzwaniem, ale płynna jazda po ósemce moto z DCT albo np. Yamahą T-Max wymaga naprawdę dobrej koordynacji i wyczucia gazu.
A nie przyszło mi nawet takie coś do głowy... ciekawe.
Mi też. Przecież to oczywiste że jak masz duży potencjał to nie wciskasz do końca
I - chyba - tak jak w skuterze, można operować również hamulcami (nie tylko gazem). Nie wiem, nie próbowałem jazdy z DCT, ale na zdrowy rozum, to to jest wynalazek głównie do miasta, więc nie powinien utrudniać jazdy w korku, tylko ją ułatwiać. Na różnych filmikach w necie nie widziałem, żeby chłopaki mieli jakiś kłopot z jazdą między samochodami... Ale gdyby tak się faktycznie działało (ostry kop z najmniejszego ruchu manetką), to nie jest to fajne...
A tu nie chodzi o “wciskanie do końca”, bo pojazd wykazuje niemałą dynamikę przy lekkim ruchu manetką. Oczywiście, jak wspomniałem do wszystkiego można się przyzwyczaić, wyczuć i nie będzie później problemem jazda korku. Trudności mogą być zwłaszcza jak jesteśmy przyzwyczajeni do “leniwej” reakcji na gaz 50 czy 125. Gdyby jednak porównać NC z MT i NC z DCT, to przy manewrach (także tych na placu kat. A2/A - we Wrocławiu mają NC), łatwiej porusza się manualem. Za to DCT ma inne zalety, które mogą przebić MT, zwłaszcza przy tak wolnooobrotowym silniku, ale to już inny temat do dyskusji.
Mnie już moje 30KM w SYMie oduczyło odkręcania manetki jak w 125. Poniżej 6 stopni mocne otwarcie przepustnicy na starcie, to natychmiastowe zerwanie przyczepności. Trzeba łagodnie :-)