Łeba - Hel 2013 – relacja z trasy.
W dniu 13 sierpnia 2013 roku razem z Madim ruszyliśmy w trasę, której głównym punktem była Łeba. Pomysł tej jazdy powstał w zeszłym roku
i został opisany na forum w temacie „Łeba na raz „. Tak się złożyło, że wówczas zamiast Łeby wybraliśmy się z Madim w objazd po polskich górach, zaczynając w Krynicy w Beskidzie Sądeckim a kończąc w Sudetach i dalej aż po Wrocław, skąd rozjechaliśmy się każdy w swoją stronę. Relacja z tej jazdy jest zamieszczona właśnie w temacie „Łeba na raz„ gdyż właśnie tam umawialiśmy się na ten wyjazd. Dlatego żeby nie mieszać tych dwóch wypraw otwieram nowy temat „Łeba-Hel 2013 - relacja z trasy „ a jego założenia co do trasy są prawie takie same jakie były w Łebie na raz.
Bielsko – Biała --- Łeba --- Hel ( 672 km + 38 km + 140 km = 850 km)
Hel --- Bydgoszcz --- Bielsko – Biała ( 280 km + 720 km = 1000 km )
Jako, że do Łeby każdy z nas startuje z innego miasta - Madi z Warszawy a ja z Bielska -Białej - na miejsce spotkania wyznaczyliśmy Kalisz odległy od obu miast o około 250 kilometrów. Stamtąd już razem pokonywaliśmy zaplanowaną trasę, aż po Hel, skąd każdy z nas rozjechał się w stronę domu. Takie rozwiązanie podyktowane było tym, że Madiemu kończył się urlop, a ja chciałem wracać trasą wzdłuż Wisły, tak jak to sobie planowałem w zeszłym roku. Przedstawiam tu moją relację z tej jazdy.
Wyruszam z Bielska 13.08 we wtorek o godzinie 13 kierując się na Kalisz. Do przejechania około 250 kilometrów. W Kaliszu jesteśmy umówieni z Madim na spotkanie na kaliskim rynku.
na kaliskim rynku
Dojeżdżamy praktycznie w tym samym czasie. Jest już po godzinie 19 więc ruszamy w drogę by znaleźć miejsce na nocleg. Kilkanaście kilometrów za Kaliszem w lesie rozbijamy namioty na pierwszy nocleg.
Nazajutrz ruszamy w stronę Gniezna. Bardzo silny wiatr utrudnia jazdę, trzeba bardzo uważać szczególnie na mijające nas tiry. W Gnieźnie zatrzymujemy się pod katedrą robiąc krótki obchód po rynku i zwiedzamy katedrę.
w Gnieźnie
Z pierwszej historycznej stolicy Polski ruszamy do Biskupina, miejsca z prastarym słowiańskim grodem. Zwiedzanie tego miejsca zajmuje trochę czasu ale warto je zobaczyć.
grodzisko w Biskupinie
Jedziemy do Wenecji gdzie jest skansen kolejki wąskotorowej. Lokomotywy i wagony wyglądają jak takie większe zabawki, a przecież miałem przyjemność jeździć taką kolejką gdy kursowały na regularnych liniach, ale było to bardzo, bardzo dawno temu.
Z Wenecji ruszamy w stronę Łeby z zamiarem przejechania jak największej liczby kilometrów. Niestety wieczorny deszcz krzyżuje te plany i w przydrożnym lesie rozbijamy biwak.
Deszcz szybko przechodzi i nazajutrz pogoda jest słoneczna. Jedziemy do Łeby.
Z Bielska do Łeby przejechałem 672 kilometrów. W Łebie rozkładamy się na kempingu,
i ruszamy na plażę a potem na miasto.
plaża w centrum Łeby
kanał portowy
w porcie jachtowym
Wieczorem jeszcze raz plaża i zachód słońca.
Następnego dnia rano przejażdżka po okolicznych miejscowościach (przejechane 38 km) a potem plaża i wylegiwanie się na piasku połączone z kąpielą Madiego i moją po kolana ( zimna woda ).
Po dwóch dniach w Łebie postanawiamy, że pojedziemy na Hel zaliczając po drodze kilka ciekawych miejsc. Ruszamy rano w sobotę w stronę Żarnowca by wspiąć się na wieżę widokową w Gniewnie i podziwiać rozległe żarnowieckie panoramy i największą w Polsce elektrownię szczytowo pompową.
Kaszubskie Oko w Gniewnie
elektrownia szczytowo pompowa
Oglądamy pozostałości po budowie elektrowni atomowej w Żarnowcu.
Jedziemy do Jastrzębiej Góry, do najdalej wysuniętego na północ punktu w Polsce. W zeszłym roku jadąc przez Bieszczady byliśmy w najdalej na południe wysuniętej miejscowości w Polsce, w Wołosatym tym razem przyszła kolej na północny skraj Polski.
droga do Jastrzębiej Góry
najdalej na północ wysunięta część Polski
plaża w Jastrzębiej Górze
Na Helu jesteśmy o godzinie 16. Z Łeby na Hel przejechaliśmy 140 kilometrów. Na Helu rozkładamy się na kempingu,
i ruszamy na plaże a potem na spacer plażą i helskimi uliczkami.
port na Helu
Był to ostatni dzień naszej wspólnej jazdy. Niestety Madi musi wracać do Warszawy, gdyż kończy mu się urlop, ja postanawiam zrealizować zeszłoroczny plan powrotu do domu wzdłuż Wisły i odwiedzenia leżących nad nią miast. Rano w niedzielę razem wyjeżdżamy z Helu i rozstajemy się przed Władysławowem i tu zaczyna się moja, samotna część tej trasy. Zaczynam od Pucka skąd jadę do Gdyni. Spacer po nabrzeżu, przy którym zacumowano Błyskawicę i Dar Pomorza oraz meksykański żaglowiec o którym zrobi się głośno za sprawą „chorzowskich zuchów”, którzy za pomocą pięści postanowili meksykańskim żeglarzom okazać polską gościnność.
meksykański żaglowiec
Jeszcze tylko port jachtowy i w drogę do Gdańska. Tu odwiedzam gdańską starówkę. Spacer po Długim Targu, przywitanie z Neptunem i spojrzenie z mostu na gdański żuraw i jest godzina 14.
Jeśli w takim tempie będę pokonywał pozostałe kilometry to jazda zajmie mi kilka dni. Postanawiam zweryfikować plan i po prostu przejechać wzdłuż Wisły zwiedzanie pozostawiając na inną okazję. Ruszam w stronę Bydgoszczy, i udaje mi się do niej dojechać.
droga krajowa E75
most w Tczewie
Bytów z krzyżackim zamkiem
Tego dnia przejechałem tylko 280 kilometrów. W lesie za mostem na Wiśle rozkładam się na nocleg.
most na Wiśle w Bydgoszczy
Ledwie zdążyłem rozłożyć namiot zaczęło padać i padało praktycznie do rana. Zastanawiam się co zrobić gdyby rano padało. Mam niezbyt przyjemne doświadczenie z jazdy w deszczu. Zdarzyło mi się jechać przez dwa dni podczas deszczu i nie była to jazda zbyt przyjemna a wprost przeciwnie, dała mi solidnie w kość. Postanawiam, że jeżeli pogoda się poprawi spróbuję pokonać pozostały odcinek wzdłuż Wisły jednym przejazdem i dojechać do domu. Wstaję przed 5 by mieć czas na pokonanie zaplanowanej trasy. Jest jeszcze pochmurno ale widać oznaki poprawy pogody.
Ruszam w drogę przed godziną 7. Przede mną Toruń, który wita mnie deszczem.
most w Toruniu
Robię krótki postój przy starym moście przez Wisłę i w drogę do Włocławka. Tu zatrzymuję się dłużej robiąc postój na włocławskim rynku i na nadwiślańskim bulwarze.
Dalszy kierunek to Płock, Nowy Dwór Mazowiecki i wreszcie Warszawa.
Wisła pod Płockiem.
droga na Wyszogród
Trochę się obawiam przejazdu przez Warszawę bo zbliża się godzina 14 i ruch na dojeździe do miasta jest duży. A co będzie w Warszawie? Postanawiam przejechać praską stroną - drogą wzdłuż Wisły - i to był strzał w dziesiątkę. Choć jest godzina 14 nie ma żadnych korków. Zatrzymuję się naprzeciw starego miasta i schodzę nad Wisłę. I wtedy Warszawa rozpłakała się rzęsistym deszczem.
Nie czekając aż bardziej zmoknę ruszam dalej w stronę Puław.
droga nr. 801
Po kilkunastu kilometrach pogoda się znacznie poprawiła i zrobiło się bardzo ciepło. Już do końca podróży aura była mi bardzo łaskawa.
droga wzdłuż Wisły pod Puławami
Mijam Puławy i Annopol gdzie przejeżdżam na drugą stronę Wisły i jadę do Sandomierza.
Wisła w Annopolu
wieczór w Sandomierzu
Jest już po godzinie 19 a przed mną jeszcze 260 kilometrów. Jestem już spokojny, że dam radę dojechać do Bielska. Niedawno pokonywałem ten odcinek wracając z Gór Świętokrzyskich i trasa jest mi znana. Jedyny mankament to to, że zaraz zrobi się ciemno i trzeba będzie jechać nocą, ostrożniej i wolniej. 0 godz. 24 jestem w Krakowie a przed godziną 2 w nocy, 21 sierpnia w Bielsku, kończąc trasę wzdłuż Wisły. Sprawdzam stan licznika i okazuje się, że przejechany właśnie odcinek Bydgoszcz – Bielsko liczył 720 kilometrów. Pierwszy, niedzielny, 280 kilometrów. Wychodzi, że z kempingu na Helu do Bielska - pod drzewo do którego przypinam swojego Tirexa – przejechałem dokładnie 1000 kilometrów. Cała moja przebyta trasa liczyła w sumie 1850 kilometrów.
Na koniec kilka faktów: jechałem na Moto Magnusie T-rexie ze specjalnie założonym na tą wyprawę, nie w pełni dotartym cylindrem 72 cm3. I choć prędkość nie wzrosła to jednak Tirex mając więcej mocy, lepiej startował i podjeżdżał pod górę. Również jazda ze stałą prędkością w granicach 50 / 60 km przychodziła mu dużo łatwiej. Jednak odbywało się to kosztem większego spalania. Na przejazd zużyłem 70,95 litra Pb co daje 3,83 litra / 100 km. a to jest o około 0,8 litra Pb większe spalanie w stosunku do 50tki . Co do awarii to jedyna jaka mi się przytrafiła to spalona żarówka w reflektorze.
Tak z mojej perspektywy wyglądała ta trasa, którą miałem przyjemność przejechać ponownie z Madim na którego zawsze można liczyć planując takie wyjazdy. Madi, wielkie dzięki!