Gleby

Jakub, to też prawda, ale tu elastyna pisze że rower mu wyjechał z podporządkowanej

Rowerzysta raczej tak szybko nie zwieje, ale wyjątki zawsze mogą być.

Akurat rowerzysta miał scentrowane koło bo zahaczyłem o nie (przypominało ósemke :P)więc nie mógł uciec, obyło się bez policji dostałem od niego 400zł za spowodowane szkody.

Ja swoją wywrotkę zaliczyłem niedawno. Sytuacja bezsensowna, jechałem 50km/h, jadąc za blisko pobocza. Pobocze "wciągnęło" mnie, gleba na bok, na szczęście na trawie, więc nie ma otarć na plastykach. Szkody: uszkodzone lusterko, popękana w 3 miejscach owiewka wokół liczników, boląca noga.

Dla tego się jeździ środkiem pasa ;)

Ja odpukać konto zerowe, po prostu nigdy się nie śpieszę, a w deszczu biorę poprawkę na swoje kiepskie chińskie oponki.

Na asfalcie czyste konto.

Na trawie - zaskoczenie, przy hamowaniu z prędkości 10km/h położyłem się na bok.

Ale pewnie wszystko przede mną, bo to dopiero pierwszy mój sezon, ledwo 2000 km na 2 kółkach.

Nie licząc masy gleb które zaliczyłem na swoim podwórku ucząc się jak należy kopać dołki podnóżkami pasażera, miałem jeden ślizg na asfalcie. Padał deszcz, tylni hamulecc nie działał (ach te chińskie machiny :) regulacja bębna co 500 km, mokra nawierzchnia. Miałem szczęście że nic nie jechało za mną, bo byłoby źle. Wtedy akurat postanowiłem pojechać bez rękawic i w lekkim kasku (też z atestem). Tego że jechałem bez rękawic pożałowałem bo zdarła mi się nieco skóra z ręki, troche pocharatałem nogę, ale to było w końcu tylko 30 km/h. Teraz już prawie nigdy nie hamuję przednim hamulcem :).

Ja miałem jedną glebę poważną nie dawno po tym jak kupiłem skuter wiecie to podjaranie bezmyślność itd jechałem w miarę szybko ok.50-60km/h było ślisko a był zamknięty przejazd kolejowy przed zakrętem nie było go widać więc jak wyjechałem nie było już szans że bym wyhamował położyłem skuter w efekcie czego przód był cały skasowany mi się nic nie stało bynajmniej tak mi się wydawało z początku ( jak się okazało potem mam zerwane więzadło krzyżowe w kolanie przez co np często idzie złapać przez to kontuzje kolano puchnie jak balon itd po 18 czeka mnie operacja ) przywaliłem też lekko w samochód który stał na przejeździe ale na szczęście tylko lekkie wgniecenie miał wezwał policje potem miałem sprawę w sądzie sam nw pod jaki prawem mogli mi dać zarzut : zdemoralizowanie jakaś totalna głupota i tak sprawa trwała 30 min i tak nic z niej nie wynikło druga gleba była również na śliskiej nawierzchni jechałem 40km/h i wjechałem w dziurę przez co straciłem równowagę i się przewróciłem efekt lekko połamana rączka hamulca i małe ryski od tamtego czasu ani razu już nie leżałem i odpukać (puk puk) nigdy więcej

Jeździliśmy w sumie 2 sezon -
1-szy sezon:
Ja ? nic :)
Żona? dwa razy - raz upadła ze skuterem, raz upadł sam skuter gdy otwierała bramkę (HAHAHA)
Szkody? Porysowane plastyki - zerwany kabel od kierunku lewego -

2-gi sezon:
ja? nic :)
żona? nic - bo nie jeździła solo :D

Zasada - ograniczonego zaufania - zawsze wyobrażam sobie CO może się stać i staram się takich problemów unikać, na chwile obecną się sprawdza.
Jestem ostrożny - nie ryzykuję - raz się zapomniałem i była prawie gleba - piach na asfalcie - ale wyprowadziłem skuterek i pojechaliśmy elegancko dalej :)

hmmm..

COFAM TE ŁOPATĘ.

Ej, nie jesteś tym razem sprawiedliwy.
Co innego odpowiedzieć na pytanie sprzed kilku lat, a co innego - zamiast zakładać nowy wątek - wpisać coś o sobie w starym.
W powitalni byś łopaty nie przyznawał :-)))

Powitalnia to powitalnia.
Wpisać sobie coś - no właśnie. To nie jest wątek z zakresu wiedzy która się zmieniła lub są nowe fakty :)
Wtedy była na czasie a wiadomo że ludzie sie przewracali i przewracać bedą - nie ma co pisać. NO CHYBA że się ma na koncie takie spektakularne wodowanie że się zostaje gwiazdą jutupa :). Wtedy to wręcz zasługuje na oddzielny wątek
temat ma 4 lata, ostatnie wpisy sprzed dwu. Nowe w zasadzie mało wnoszą. Wygasł i należy go tak zostawić.

Tu się zgodzę z łysym,nie wPISuje sie tu ta łopata

no dobra, niech bedzie że jest demokracja i jestem przegłosowany.

Czyli czekamy tu na spektakularne zaległe wpisy Krupka i świeżaczka od Druida. Nim wspomnienia się zatrą... zetrą... znikną, jak siniaki :-)

Już się przywitałem to po krótce streszczę swoje przygody . Jeżdżę motorowerem od 2013 wciągnęło mnie strasznie , robię po blisko 10,000 kilosów rocznie . Jedynie bardzo zła pogoda potrafi wsadzić mnie do innego środka lokomocji .
Pierwszą GLEBĘ zaliczyłem jakieś pół roku po zakupie maszyny . Godzina 21,30-22 prawie puste miasto , no właściwie miasteczko ;) .Wracam spokojnie do domu , na budziku moze ze 40+ nie ma się gdzie spieszyć bo 150 metrów dalej skrzyżowanie podporządkowane i o tej godzinie już światła w trybie pomarańczowym . Przede mną delikatny łuk i tuż za nim wyjazd z parkingu , na wyjeździe stoi białe Tipo z kierunkiem . Widzimy się doskonale bo po mimo szarówki wszystko ładnie oświetlone . A ja nadjeżdżam mu prawie z naprzeciwka . Na łuku delikatnie odpuszczam manetkę i z przerażeniem widzę ze auto wyjeżdża mam do niego możne ze 6 metrów . Zaciskam manetki do bólu w łokciach i jak miałbym jeszcze jak to zaparł bym się chyba nogami . Cudem mieszczę się miedzy autem a krawężnikiem ale tam wiadomo lipcowy piach z akcji zima . Rozsypałem się jak zulowe drobne po Biedronce , auto w pierwszej chwili zahamowało i zatrzymało się na lewym pasie ale po kilku sekundach po prostu odjechało . Ze swojej perspektywy jedyne co pamiętam to odgłos szorowania kasku o asfalt // okropny dźwięk // . Maszyna specjalnie nie ucierpiała głównie ozdobniki typu chromoplastikowe nakładki na krawędzie i mocno przytarta klamka . A ja po kilku minutach siedzenia na krawężniku jakoś się pozbierałem i ruszyłem do domu . Jedyny świadek //młody rowerzysta // widział tylko ze auto było białe i małe więc niespecjalnie pomógł , a akurat w najbliższej okolicy nigdzie nie ma miejskich kamer . Jedyny pożytek z przygody ze zainwestowałem w motocyklową kurtkę , zdecydowanie warto bo te kilka stówek naprawdę mniej bolą ;) .
Pisać dalej :) ?

Kurtka to fajna rzecz, nie dość że dobrze chroni przed wiatrem to jeszcze przed glebami. :-D Nawet ja dziś miałem niegrożną. Ślisko, mokro i dohamowywałem przed przejściem dla pieszych - koło się uśliznęło przy jakichś 15km/h i w momencie leżałem. Kurteczka spisała się na medal, nawet nie poczułem uderzenia o asfalt i kompletnie nic mi się nie stało. A w motorku wygięte lusterko i lewy podnóżek plus zdrapana końcówka dźwigni sprzęgła. Tak więc wstałem, otrzepałem się, wyprostowałem lusterko i w domu podnóżek i hajda dalej do boju. :-D

Ja zaliczyłem do tej pory (20 tys. km w siodle) dwie gleby. W tym samym dokładnie miejscu :-) W październiku zeszłego roku wracałem jak co dzień z roboty. Było ślisko, bo wcześniej dość mocno padało. Za wylotem z tunelu Wisłostrady w stronę Łomianek (Ci co z Warszawy wiedzą gdzie) zawsze stoi korek do świateł. Przeciskam się między autami, one ruszają, ustawiam się za vanem i jadę. Myślę, że przeskoczę na prawy pas, więc łapie za manetkę, a kilka samochodów przed vanem jakiś baran się wciska. Van po heblach, ja też. Przednie koło zablokowało się praktycznie od razu. Pół sekundy i leżę, a moto ślizga się dalej na lewym boku. Zatrzymało się na vanie. Ja myślę tylko o tym żeby nikt po mnie nie przejechał jak już leżę na tym asfalcie bo ruch bardzo duży. Facet z vana wyskakuje - myślę będzie nieprzyjemnie. A on pyta czy wszystko ok, że też jeździ i że też miał ślizg w lato. Nawet nie chce oglądać auta (nie miał i tak szkód) i odjeżdża. W junaczku złamane lusterko i klamka przedniego hamulca. Po tej akcji wymieniłem oponę przód na markową niemiecką - nie jest tajemnicą, że opony w chińczykach w większości produkowane są z plastiku. Mija pół roku. Wracam z roboty. Sytuacja identyczna, tyle że jadę za dostawczakiem. Odległości między autami minimalne jak to w stolicy w godzinach szczytu. Ja trzymam dystans jakieś 5-6 metrów, prędkość między 30 a 40 km/h. Też mokro. Znów ktoś wyjeżdża przed auta, znów hamują, ja też. Niby nie mocno ale przód odjeżdża, puszczam natychmiast hebel przedni, a tył trzymam. Zablokowane tylne koło (z chińską oponą) nie hamuje prawie wcale na mokrym. Uderzam w tył dostawczaka może z prędkością 5 km/h , ale łamie mi się błotnik, a kierownica nieco się przestawia. Oczywiście leżę. Kierowca w dostawczaku chyba nie poczuł nawet uderzenia, bo spojrzał tylko w lusterko i pojechał. Zbieram moto na pobocze, prostuje kierownicę i jadę dalej. Koszty gleby to nowy błotnik za 100 zł. Od tej pory w deszczu jeżdżę bardzo zachowawczo. Szczególnie w tamtym miejscu. Asfalt niby jak asfalt ale tam po deszczu robi się strasznie śliski. Generalnie Junak 122 ma słabe hamulce - trudne do wyczucia, szczególnie tylny bęben i fatalne na deszcz fabryczne opony. Jak jeździłem Symem nigdy nie udało mi się zablokować koła przedniego. Hamulce, mimo że to była tylko 50, były o niebo lepsze. Inna sprawa, że te dwie gleby nauczyły mnie szacunku do mokrego i wbiły do łba zasadę trzymania dużych odległości od samochodów, bo hamulce maja zdecydowanie lepsze niż Junkers :-) Następne moto będę szukał z abs, albo co najmniej z cbs i obowiązkowo dwie tarcze - przód i tył.

Przygoda numer dwa która na długo zapadła mi w pamięć . Wiosna zeszłego roku , mam takie sympatyczne miejsce gdzie czasami jeżdżę trochę po spiningować // taka metoda łowienia ryb :) // . Zanim dojadę nad rzekę po drodze przejeżdżam przez sporą wioskę . Pamiętałem ze przed zimą trwał tam remont drogi . I faktycznie na dojazdówce równiutko prościutko ze 4-5km marzenia cyklisty . Mordka mi się cieszy manetka odkręcona i na 50 metrów przed pierwszymi zabudowaniami .... WTF .... coś wystrzeliwuje mnie w powietrze . Cudem jakoś unikam naprawdę poważnego upadku . Z boku cała sytuacja musiała wyglądać przekomicznie bo na dystansie dobrych kilku metrów łapałem równowagę , zjechałem nawet na przeciwległy pas drogi . Całe szczęście na drodzę byłem sam . Powody całej sytuacji jasne , moja brawura i brak jakiegokolwiek oznakowania drogi . Po prostu na świeżutkim czarnym asfalcie nie widać było progu spowalniającego , a ja grzałem ile dało się z pięćdziesiątki wycisnąć . Nic się stało ale gacie pełne ;))) .