Byłem ostatnio w warsztacie z moją bestią 50cc magnusem solatio. Jest to oczywiście made in china. Podczas luźnej gadki z mechanikiem dowiedziałem się, że chińskie motocykle, skutery nie są z chęcią witane w warsztatach i bywało, że facet odmawiał komuś naprawy chinola.
Dowiedziałem się, że najczęściej w produktach wychodzących z chińskich fabryk psuje się elektryka i opony po sezonie są do wymiany, a koszt naprawy jest równomierny z kupnem nowego motocykla.
Chciałbym się dowiedzieć dlaczego chińska produkcja jest niemile widziana w warsztatach ( chodzi o brak dostępności do oryginalnych części, zamienników, ich koszt?) i pytanie bardziej do osób użytkujących Romety, Junaki, Bartony itp. Czy rzeczywiście są to tak zawodne sprzęty, że po sezonie potrzebny im jest gruntowny przegląd?
Poruszam temat, ponieważ przymierzam się do kupna motocykla. Nowe motocykle z salonu do 4 000zł to brzmi bardzo atrakcyjnie, w porównaniu do uzywanego np. KTM duke za 8 000zł-10 000zł. Nie dość że mam nówkę, to jeszcze taniej
to nie jest aż tak czarno-białe i oczywiste.
Zasadniczo tak - wyroby chińskie, sygnowane chińskimi markami są jakościowo gorsze od motocykli marek z górnej półki cenowej. ALE…
i po tym ALE można napisać 30 stron.
Po pierwsze nie ma problemu z cześciami do wiekszości chińczyków w 50cm i to zarówno z oryginałami jak i zamiennikami bo nich zamienniki to orygiały a ceny są śmieszne.
Ale od dwu lat są nowe chińczyki na rynku w klasie 125-300 i sprzedano ich bardzo mało. DO tego cześci to jest dramat. Są rzadkie i dystrybutorzy nie utrzymują magazynów z cześciami bo sprzedaz jest śladowa.
Po drugie jakość “chińczyków” sprzed 10-12 lat i dziś to przepaść. MAło tego - dużo markowych firm juz dawno produkuje w tych samych chińskich fabrykach lub bierze od nich części jako od podwykonawców. DUżo mechaników zatrzymało się mentalnie na stanie sprzed 12 lat a że tematu unikają to i stan wiedzy i postrzegania chinoli się nie zmienia.
Po trzecie. Nie ma “chińczyków”. To nie marka. To 6-7 dużych fabryk robiących sprzęt bardzo różny jakościowo. Są tanie chińczyki i drogie chińczyki i chińczyki które kupujesz pod takimi nazwami że byś sie zdziwił bo je doskonale znasz.
I po czwarte. Nasz serwis krajowy i nasze “przygotowanie do sprzedaży” czy też montaż skutera w salonie. W salonie marki premium sprzedającej motocykle po 30 i 50 tysiecy i mającej w ofercie małe pojemności (ale za kilkanaście tysięcy) taka sama procedura obowiązuje na przygotwanie 50tki co i litra. Tylko z racji na cene salon stać na mechanika z doświadczeniem i poświęcenie nawet małemu motorkowi 3h po 100zł/h netto. A w salonie z chinolami często pierdziki składają sezonowi mechanicy (taki kolo co się zna bo raz zmienił cylinder a normalnie to robi na budowie - ale jest sezon to dorabia w salonie…itd). Lecą w ilość nie jakość, przykręcić alby przykręcić, każdy inaczej i jak uważa. Jak zapomni podkładki to już nie odkręca tylko idzie bez podkładki…itd bo cena niewielka, marża też to się nie bedą z nim bujać.
Klient nie wnika w powody tylko widzi efekt końcowy. To co dostał jest dziadowskie i sie psuje - i nie wnika czy to nasz montażysta napierdzielił i niedoregulował czy to faktycznie słaba jakość części. A cześci są słabsze wiec trzeba sie z tym delikatniej obchodzić.
Masa ludzi robi “chinolami” po kilkadziesiąt tysięcy, zmienia za 90zł cylinder i robi kolejne kilkadziesiąt tysięcy. Tylko że po pierwsze w zasadzie po salonie “poprawiała” w nim własnymi rękami prawie wszystko, wyregulowała i jeździ. Ale nie pali gumy, nie skacze po górkach…itd - w każdym razie nie usiułuje udowadniać że jego chińczyk to długodystansowy i sportowy motorek.
A czasem faktycznie trafia się sztuka że tarcze haulcową możesz zgiąć w reku bo jest tak dziadowska a łańcuch po 40km rozciąga się o 10%
Łoo i to jest całkiem ciekawy wywód. Brawo TY. Wombat vel. Wombad. :)). * I żadnych mi tu nowych… Rysiów w tem miesiącu, kuracjuszu Kris. :®™